Moje pierwsze auto

Moje pierwsze auto

Miłość kobiety do samochodu

Marika Dyrek, uczennica klasy maturalnej Zespołu Szkół Samochodowych w Nowym Sączu od dziecka pasjonuje się samochodami. Jej dziadek i tata ukończyli sądecką  samochodówkę. Teraz ona podtrzymuje rodzinną tradycję. Pomimo tego, że Marika nie uczy się na kierunku mechanicznym, lecz logistycznym, doskonale poradziła sobie z odrestaurowaniem swojego pierwszego samochodu – Volkswagena T3.

Jak pokochała auta

Marika od dziecka miała kontakt z samochodami. W jej rodzinie pasja do motoryzacji trwa już od pokoleń. Dziadek związany był z mechaniką i transportem, a potem tata, który obecnie jest przedsiębiorcą.

Samochodowe zainteresowania to dla pasjonatki motoryzacji inspiracja do działania.

W samochodówce uczę się na kierunku technik logistyk. Z samą mechaniką nie mam za wiele do czynienia, ale w tych sprawach bardzo pomaga mi moja rodzina. Cały mój wolny czas i ciężko zarobione pieniądze poświęcam na prace związane z odnową Bulinka – tak nazywam mojego Volkswagena – mówi Marika.

Właśnie jej, uczennicy kształcącej się w kierunku logistyki, udało się 30 września zorganizować imprezę motoryzacyjną na płycie sądeckiego rynku – „ExitTunedCars”.

– Zlot samochodów tuningowanych uczniów naszej szkoły zorganizowaliśmy już po raz trzeci. Celem imprezy jest zaszczepienie w młodzieży chęci do pracy i zachęcenie, by dążyli do swoich celów, których niestety w dobie komputerów i elektroniki brakuje. Dominuje lenistwo i próba wykorzystania ciężkiej pracy rodziców. Zorganizowałam to wydarzenie w ramach mojej praktyki, gdzie mogłam wykorzystać wcześniej zdobytą wiedzę – wspomina Marika. Razem ze swoimi kolegami postawiła w tym roku na jakość, nie ilość samochodów, dlatego aby wziąć udział w zlocie trzeba było przejść specjalną selekcję.

– Na zlot dostały się tylko te samochody, które wyróżniają się spośród innych. Mieliśmy pod sądeckim ratuszem stosunkowo niewiele miejsca, więc musieliśmy wybrać najlepszą trzydziestkę. Każdy włożył w przygotowanie swojego samochodu całe serce, co było widoczne podczas imprezy. Nie są to samochody seryjne, wszystkie były w pewnym stopniu modyfikowane – przekonuje Marika.

Celem imprezy jest zaszczepienie w młodzieży chęci do pracy i zachęcenie, by dążyli do swoich celów, których niestety, w dobie komputerów i elektroniki, brakuje. Dominuje lenistwo i próba wykorzystania ciężkiej pracy rodziców

Dziewczyna w samochodówce

Na początku wszyscy dziwili się jej decyzji o rozpoczęciu nauki w Technikum Samochodowym. Z czasem jednak zrozumieli, że motoryzacja, samochody i wszystko co z tym związane, to właśnie to, co kocha.

Dziewczyna w samochodówce to rzadkość. Jest nas bardzo niewiele, dlatego fakt ten budzi wśród ludzi szok, ale i zainteresowanie. W mojej klasie jestem jedyną dziewczyną. Wydaje mi się, że moi koledzy cieszą się z tego powodu – opowiada uczennica, według której samochodówka daje  wiele możliwości, a ona sama chce pokazać wszystkim spoza środowiska szkoły, co tak naprawdę się tam dzieje.
– Dla wielu ludzi samochodówka to zwykła szkoła, gdzie zdobywa się głównie teorię. Poprzez organizację ostatniego zlotu mogliśmy pokazać, że ta szkoła to również praktyczne wykorzystanie zdobytych na lekcjach wiadomości, nie tylko logistycznych, ale również mechanicznych. Uczestniczyć w nim mogli tylko uczniowie, których samochody przeszły różne modyfikacje – podkreśla Marika.

Mój pierwszy samochód

Volkswagen T3 jest pierwszym samochodem Mariki. Jego historia rozpoczęła się w 1987 r. Rodzina Mariki kupiła go w Niemczech za okazyjną cenę – 200 euro. Auto było w pełni sprawne, jednak w kiepskim stanie wizualnym. Z czasem samochód zaczął nabierać wyglądu.

„Bulinek”, tak go nazywam, jest z nami już ponad 10 lat. Początkowo służył jako samochód roboczy mojego taty, później stał niewykorzystany w garażu. Pewnego jesiennego popołudnia zrodziła się w mojej głowie wizja całkowitej przemiany. Zrobiłam projekt, plan działania, a następnie podzieliłam się pomysłem z moją rodziną. Nie musiałam długo ich przekonywać. Wszyscy byli pozytywnie nastawieni do całego projektu. Celem było przerobienie go na campera, którym w przyszłości będziemy mogli tanim kosztem zwiedzać świat. Zaczęliśmy od mechanicznej strony, wymiany silnika i kilku części, a następnie przeszliśmy do wyczyszczenia karoserii z rdzy, zabezpieczenia i pomalowania. Następnym krokiem było wnętrze samochodu. Wstawiliśmy szafeczki i kanapę, którą można rozłożyć jak łóżko, pomalowaliśmy ścianki i położyliśmy dywan. Wszystko zrobiliśmy wspólnymi siłami razem z tatą i bratem. Gdy skończyliśmy przyszedł czas na jazdę próbną. Na pierwszą wyprawę wybraliśmy się w Bieszczady. Przejechaliśmy ponad 750 km bez żadnej awarii. Od tej pory zwiedziliśmy już praktycznie całą Polskę. W tym roku dotarliśmy również nad polskie morze. Mam w stosunku do niego wiele planów, ale na wszystko przyjdzie jeszcze czas – zapowiada Marika.

Fot. Alicja Augustyn
Fot. Alicja Augustyn

Samochód z imieniem na całe życie

Camper dziewczyny ma swoją specyficzną nazwę – „Bulinek”. Imię samochodu jest umieszczone na przedniej szybie pojazdu, co budzi uśmiech na twarzach przechodniów. – Podobno w Niemczech nazywają te samochody Bulikami – przyznaje dziewczyna. – Jednak chciałam, aby nazwa ta była oryginalna i łatwa do zapamiętania, stąd właśnie Bulinek, który jest i, mam nadzieję, będzie ze mną do końca. Mam do niego wielki sentyment, ponieważ jest to mój pierwszy samochód. Wiele już z nim przeżyłam, zawsze przywołuje dużo miłych wspomnień i przygód. W przyszłości zamierzam tworzyć inne projekty samochodów, jednak Bulinka nigdy nie wymienię na nowszy model. Na zloty motoryzacyjne zamierzam jeździć właśnie nim.

Wszystkie podróże, wyjazdy i prace nad samochodem Marika opisuje na specjalnej stronie na Facebooku:

www.facebook.com/BulinekT3
Alicja Augustyn

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama