Lalki Kingi dają radość, a niechcianym ubraniom drugie życie

Lalki Kingi dają radość, a niechcianym ubraniom drugie życie

Kinga Staszak-Zając

Powstają z niechcianych materiałów, by kogoś znów ucieszyć, by ktoś mógł je pokochać. Są wielkości dziecka, ale zdarzają się i takie, które wzrostem dorównują dorosłemu. Bywają też średniej wielkości, małe i miniaturowe, które dostają drewniane pudełko wyściełane poduszeczkami niczym łóżko.

Każda jest wyjątkowa – nie ma dwóch identycznych.  We wszystkich jednak widać ogrom serca i pasji włożonej w ich wykonanie. Króliki, myszki, lisy – te i inne niezwykłe lalki wychodzą spod ręki KINGI STASZAK-ZAJĄC w Korzennej.

Początki

– Dawniej nie było tak wielu sklepów albo pieniędzy na fajniejsze ubrania, więc tata nauczył mnie szyć. Coś tam sobie przerabiałam, ale były to takie drobne przeszycia na starej maszynie z PRL-u od cioci. Potem zaczęłam pracę na etacie i maszyna poszła na bok – opowiada Kinga. – Pracowałam jednak w branży dekoratorskiej i zawsze miałam styczność z ubraniami, tekstyliami, materiałami. Chodziłam do szkoły artystycznej w Krakowie na kierunek Visual Merchandisingu, czyli dotyczący ekspozycji towarów.

Kinga nie przypuszczała, że wróci kiedyś do szycia, a co więcej – że stanie się ono jej prawdziwą pasją. – Wszystko się zaczęło, kiedy urodziła się Hania i trzeba było urządzić pokój. Chciałam kupić jej dużą lalkę, ale ceny były bardzo wysokie, więc uszyłam sama. Potem zobaczyli ją znajomi i zaczęłam szyć dla nich – mówi mieszkanka Korzennej.

W końcu koleżanka z pracy namówiła ją na opublikowanie zdjęć lalek w Internecie. Z małym dzieckiem i przy pracy na etacie nie miała jednak zbyt wiele czasu na szycie. Dopiero będąc w ciąży z synkiem Tadziem, mogła sobie pozwolić na rozwijanie swojej pasji.

Z czasem pojawiało się coraz więcej zamówień. Znajomi Kingi polecali jej rękodzieło innym osobom. Swój warsztat udało się jej udoskonalić dzięki kursowi krawieckiemu, który wygrała w konkursie.

– Był to taki milowy krok, bo zaczęłam lepiej odszywać ubranka. Na początku były to takie proste przeszycia, a po kursie zaczęłam więcej kombinować, robić więcej wykrojów i wydaje mi się, że lalki zrobiły się dzięki temu fajniejsze.

Lalki

Tilda to ogólnie przyjęta nazwa kroju lalek o charakterystycznych długich tułowiach, nogach i rękach. Takie są też dzieła Kingi. Pierwsze z nich powstały 4-5 lat temu. Od tamtej pory rękodzielniczka stworzyła ich już setki.

– Cała idea zaczęła się od (…)

Całość przeczytasz w „Dobrym Tygodniku Sądeckim”. Za darmo!:

zajawka

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama