KŹK 2022: Kabaret Smile na zdrowie i przełamanie lineupowych zawirowań. Drugi weekend za nami [RELACJA]

KŹK 2022: Kabaret Smile na zdrowie i przełamanie lineupowych zawirowań. Drugi weekend za nami [RELACJA]

Jak dotąd zaledwie dwa z czterech zaplanowanych wydarzeń w ramach cyklu „Krynica Źródłem Kultury” doszły do skutku. Po fenomenalnym otwarciu imprezy w wykonaniu Agnieszki Chylińskiej, występ Darii Zawiałow i ten piątkowy – Kultu, przesunięto na przyszły miesiąc.

Szczęśliwie koncertów nie odwołano. Jeszcze. Niemniej jednak otwarcia krynickiego festiwalu A.D. 2022, od strony lineupowej, nie można zaliczyć do udanego. To niepokoi. Wszak nie jest to wypadkowa zaniedbań organizacyjnych czy gwiazdorskiego widzimisię. Temat jest stosunkowo prozaiczny, choć z perspektywy obecnego stanu rzeczy, wielce niepokojący. Zdrowie.

Paweł Szwajgier i Andrzej Mierzejewski

Drugi weekend festiwalu to jak dotąd dopiero drugie wydarzenie, które – miejmy nadzieję, przełamie niewesołą passę. A sposobność ku temu była bodaj najlepsza z możliwych – kabaret. Co się tyczy sobotniego wykonu grupy Smile, to nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, niemniej jednak doceniam warsztat, inwencję twórczą i przyznaję, że podczas całości programu scenicznego autorstwa Michała Kincela, Pawła Szwajgiera i Andrzeja Mierzejewskiego, niejednokrotnie na mojej twarzy gościł „smile”. Scenki rodzajowe, żart sytuacyjny, albo czysty absurd lub parodia, to formy, które cenię sobie nie tylko na ekranie, ale i w życiu. Stąd odnalazłem się w narzuconej przez trio konwencji bez większego problemu i bawiłem się przednie.

Smile ewidentnie celuje w kabaret artystyczny, miejsce spotkań kreatywności i inteligentnego humoru, który poszukując nowoczesnych rozwiązań estetycznych staje się jednocześnie „kabaretem spraw”, a nawet „debaty”. Twórcy nie boją się kąśliwych wtrętów do aktualnych wydarzeń, starają się również szukać ich pogłębienia w odniesieniu do tematów społecznych, historii czy mitów.

Michał Kincel

Niespecjalnie obyta z twórczością kabaretową publiczność, do której niechybnie się zaliczam, mogła zapoznać się z nowymi przygodami Bożenki i Merlina, skeczami „Tata w kłopotach”, „W zdalnym świecie”, „Wielka gra”, z finałem w formie quasi-musicalowego „Hymnu o Lublinie” (przerobionego na potrzeby występu na „Hymn o Krynicy”). I na bis „Niechciana rozmowa” z Pawłem Szwajgierem w roli głównej i jedynej. Dla pozostałych sobotni wieczór stanowił przepełnione śmiechem, rechotem, nierzadko nerwowym chichotem, przypomnienie autorskich skeczy i scenek rodzajowych lubelskiej grupy kabaretowej. Co finalnie przełożyło się na niespełna dwugodzinne rendez vous z eklektycznym humorem, śmiałym wykorzystaniu piosenek i umiejętnością wcielenia się niemal w każdą postać.

Podobnie jak zebrana publiczność wyszedłem z wydarzenia z uśmiechem na ustach. I chyba o to chodziło.

Fot. Bartosz Szarek

Reklama