Jeśli chcemy być nowocześni, przesiądźmy się na rowery

Jeśli chcemy być nowocześni, przesiądźmy się na rowery

Rozmowa z dr. hab. inż. Markiem Brzeżańskim, dyrektorem Instytutu Pojazdów Samochodowych i Silników Spalinowych Politechniki Krakowskiej

– Zimą mówimy zwykle o smogu z kominów, zapominając o smogu z rur wydechowych naszych samochodów. No właśnie, zapominamy, czy to po prostu niewielki problem w porównaniu z tym, jak i czym ogrzewamy domy?

– Może najpierw wyjaśnię, że rozróżniamy dwa typu smogu. Pierwszy, tak zwany zimowy, zwany również londyńskim, pojawia się w okresie jesienno-zimowym. To jest smog, którego składnikami są cząsteczki wilgoci, pyły przemysłowe i komunalne, tlenek węgla, tlenki siarki, czyli głównie emisja pochodząca z małych, domowych palenisk i emisja przemysłowa. Motoryzacja w zakresie smogu londyńskiego ma stosunkowo niewielki wymiar, bowiem udział cząstek stałych emitowanych przez silniki wysokoprężne jest minimalny w stosunku do pyłów, które są przekazywane do otoczenia z kominów przemysłowych czy domowych. Samochody wpływają na smog jedynie w taki sposób, że poruszające się pojazdy wzniecają kurz, który zalega na naszych brudnych drogach. To jest tak zwana emisja wtórna, czyli pylenie wtórne.

– A latem?

– Latem sytuacja jest zupełnie inna. Wówczas mamy do czynienia z tzw. smogiem fotochemicznym, zwanym inaczej letnim albo kalifornijskim, albo typu Los Angeles. Te ostatnie nazwy biorą się stąd, że w właśnie w Los Angeles, w latach 60., po raz pierwszy ten smog zidentyfikowano. I już za ten typ smogu niestety odpowiada motoryzacja i częściowo przemysł, głównie chemiczny. Ten smog powstaje bowiem z tlenków azotu i węglowodorów, które są emitowane z rur wydechowych pojazdów i z przemysłu chemicznego. Pod wpływem wysokiej temperatury i promieniowania słonecznego te właśnie składniki podlegają reakcjom fotochemicznym. W ich wyniku tlenki azotu, węglowodory i częściowo tlenek węgla zamieniają się w ozon, aldehydy, azotany i nadtlenki. Mieszanina tych czterech substancji stanowi smog typu letniego. I tu rzeczywiście samochody są winne niemal wszystkiemu.

– Smog to zatem problem całoroczny.

– Problem nie znika, choć smog latem nie jest tak dobitnie widoczny jak zimą. Smog kalifornijski ma z reguły barwę lekko brązową, brunatną. Widać go z daleka, ale nie ogranicza przejrzystości powietrza. Niemniej jest bardzo groźny.

– Wspomniał Pan o kurzu zalegającym na naszych ulicach. Wystarczy go usunąć, by poprawić jakość powietrza?

– W krajach Europy Zachodniej, które bardziej dbają o środowisko, mycie ulic jest powszechnym zjawiskiem. Rano sklepikarze czy zarządcy posesji wężem polewają krawężniki, chodniki. U nas niestety tego się nie robi. Zamiast tego nagminnie wzdłuż ulic parkujemy swoje samochody. W takiej sytuacji nie ma szans wymyć ulice z kurzu. W ubiegłym roku próbowano to zrobić na jednej z głównych dróg w Krakowie. Przez pewien okres, co tydzień, zmywano tę ulicę. Niestety szybko podniosły się ogromne protesty mieszkańców, którzy narzekali, że nie mają gdzie parkować samochodów. Dla mnie to zupełnie nieuzasadnione. Ulica nie jest własnością mieszkańców, tylko miasta. W krajach Europy Zachodniej wprowadza się grafiki i informuje mieszkańców, kiedy ich ulice będą myte. O żadnym proteście nie ma mowy. Publiczna ulica nie może być miejscem parkowania wraków samochodowych czy przyczep campingowych, co się niestety nagminnie w Polsce zdarza.

– Zimą w Nowym Sączu raczej ulic nie umyjemy.

– Zimą oczywiście w naszej strefie klimatycznej tego nie zrobimy, bo zamienimy drogę w lodowisko, ale na wiosnę to powinna być konieczność.

– W jakim stopniu takie porządki mogą ograniczyć smog?

– W takich miastach jak Nowy Sącz czy też Kraków, które leżą w dolinach rzek i mają słabe naturalne przewietrzanie, zmniejszenie ilości pyłów zalegających na drogach ma bardzo istotne znaczenie z punktu widzenia procesu tworzenia smogu zimowego.

– Co jeszcze możemy zrobić, aby ograniczyć smog wywołany przez ruch samochodowy?

– Ważne jest przede wszystkim, aby pojazdy, które uczestniczą w ruchu drogowym, miały sprawne systemy oczyszczania spalin. Po pewnym przebiegu filtry cząstek stałych DPF, stosowane w silnikach diesla, przestają być sprawne, więc wielu użytkowników, chcąc uniknąć sporych kosztów wymiany, po prostu je usuwa. To jest oczywiście nielegalny proceder, ponieważ pojazd traci homologację i w myśl prawa nie może się poruszać po drogach publicznych.

– Badania techniczne tego nie weryfikują?

– Badania techniczne służą jedynie do sprawdzenia „grubych” błędów. Ustawodawca nie przewidział sytuacji, że ktoś może usuwać filtry. Ale widać, nasi potrafią. Na szczęście to niebawem się zmieni. Najwyższa Izba Kontroli już się za ten problem zabrała i niedługo mają wejść obostrzenia prawne w tym zakresie.

– W niektórych krajach wycofuje się samochody z silnikiem diesla, aby poprawić jakość powietrza. To ma sens?

– Nie wycofuje się, bo nie ma takiego zakazu, natomiast wprowadza się ograniczenia ruchu dla starszych pojazdów tego typu.

– Wprowadza się także przepisy, które powodują, że nie opłaca się mieć takiego pojazdu.

– Na przykład do niektórych miast europejskich nie można już wjeżdżać dieslami starszej generacji. Wszystkie samochody, które spełniają normę Euro 5 i Euro 6, czyli wyprodukowane od września 2009 r., są wyposażone w filtry cząstek stałych (DPF), nie stwarzają zagrożenia, pod warunkiem, że filtr sprawnie działa. Wszystkie starsze pojazdy emitują znacznie więcej cząstek stałych. Mówimy tu głównie o samochodach osobowych, a przecież silnik diesla jest podstawą napędu tych pojazdów. Jak dotąd nie ma tu rozsądnej alternatywy.

– Silnik diesla jest bardziej toksyczny dla środowiska niż benzynowy?

– Nie da się na to pytanie odpowiedzieć wprost, bo generalnie w surowych spalinach, nieoczyszczonych, diesel generuje mniej toksycznych składników niż silnik benzynowy. Ale z kolei w silniku benzynowym jest łatwiej oczyścić spaliny w tak zwanym katalitycznym reaktorze utleniająco-redukującym (TWC), którego sprawność oczyszczania przekracza 90 proc. Znacznie trudniej oczyszcza się spaliny z silników diesla, w których koniecznością stało się stosowanie filtrów (DPF), a do zmniejszenia emisji tlenków azotu NOx, systemów selektywnej redukcji katalitycznej (SCR).

– W Nowym Sączu zarejestrowanych jest 65 tysięcy pojazdów, w powiecie nowosądeckim blisko 140 tysięcy. Wyobraża Pan sobie, że zakazuje się samochodom wjazdu do centrum Nowego Sącza?

– To jest powszechne na przykład w Niemczech. Są strefy, do których mogą wjeżdżać tylko określone typy pojazdów. Gdyby w Nowym Sączu powstał projekt wprowadzenia strefy niskiej emisji, to proponowałbym, aby wpuszczać samochody spełniające normy Euro5 i Euro6. Niemniej zdaję sobie sprawę, że może to zaraz zrodzić problem natury społecznej. Pojawią się głosy, że powstaje uprzywilejowana grupa ludzi bogatszych, których stać na nowe samochody. Ze względów społecznych to więc dość niebezpieczne działanie, ale niestety są to koszty czystego środowiska. Zamiast tego proponuję te 200 tysięcy pojazdów spalinowych zamienić na 200 tysięcy rowerów. Dość idealistyczne rozwiązanie, ale przecież cała nowoczesne Europa jeździ na rowerach! Rower jako środek transportu miejskiego to byłoby najlepsze. Przynajmniej wiosną i latem, bo w Nowym Sączu trudno poruszać się na rowerze zimą, bez obawy, że się nabawi reumatyzmu. W tym czasie pozostaje zatem komunikacja miejska. Tylko na Sądecczyźnie sprowadza się ona niestety tylko do autobusów, co też nie rozwiązuje problemu. Brakuje rozwiązań kolejowych na większą skalę. Można jeszcze co prawda spalinowy tabor zastąpić elektrycznym, ale to z kolei tylko przerzucanie emisji na inną stronę.

– Elektryczny nie znaczy ekologiczny?

– Niektórym się wydaje, że jak podłączą pojazd do prądu, to otrzymają czystą energię. Na problem jednak należy spojrzeć szerzej. Elektryczne pojazdy w mieście nie emitują żadnych szkodliwych substancji, więc jeśli zastąpić wszystkie samochody elektrycznymi, lokalnie na pewno osiągnęlibyśmy poprawę jakości powietrza. Niemniej te pojazdy emitują toksyczne substancje w innych rejonach. W Polsce bowiem ponad 90 procent energii pochodzi ze spalania węgla kamiennego i brunatnego. Zachodzące procesy – od wydobycia węgla, przez jego spalanie w elektrowni, wyprodukowanie energii elektrycznej i jej przesłanie do Nowego Sącza, gdzie naładujemy baterie pojazdu – powodują znacznie więcej strat energetycznych, niż spalanie benzyny czy oleju napędowego wprost w silniku.

– Jakie więc rozwiązania pozwolą, aby motoryzacja nie zatruwała nam powietrza?

– Według mnie najlepszy sposób to poprawa stany technicznego eksploatowanych pojazdów, udrożnianie ciągów komunikacyjnych, uspokojenie ruchu drogowego w centrum i budowanie wygodnych ścieżek rowerowych, łączących osiedla mieszkaniowe z centrum miasta. Największa emisja, jaka następuje ze środków transportu, występuje w okresie rozruchu i nagrzewania silnika oraz jazdy w warunkach nieustalonych, czyli ciągłego hamowania i przyspieszania, a to jest niestety typowy obraz eksploatacji pojazdu w mieście. Zatem teraz, kiedy trwa budowa mostu nad Dunajcem, emisja z pewnością się zwiększyła. Każde bowiem zamknięcie drogi powoduje natychmiastowy wzrost emisji. Trzeba więc dążyć do szybkiego udrożniania ulic. Kolejny sposób to, jak wspomniałem, budowanie ścieżek rowerowych. Jeśli chcemy być nowocześni, przesiądźmy się na rowery.

 

Człowiek starzeje się, bo… zsiada z roweru

KONIECZNIE ODWIEDŹ TEŻ STRONĘ NOWY SĄCZ NA ROWERY: https://nowysacznarowery.pl/

 

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama