Jerzy Wideł. Każdego lata topili się tam jacyś śmiałkowie

Jerzy Wideł. Każdego lata topili się tam jacyś śmiałkowie

Jerzy Wideł

Rzadziej chadzało się nad Dunajec, który miał opinię rzeki zdradliwej, bo każdego lata topili się tam jacyś śmiałkowie,
chcący stawiać czoła bystremu nurtowi rwącej rzeki.

– Jak sądecka młodzież spędzała wakacje w latach 60. i 70. minionego wieku?

– Większość jeździła na kolonie letnie, bo wiele zakładów miało swoje ośrodki wypoczynkowe. Obowiązującym kierunkiem było polskie morze, żeby sądeckie dzieci nawdychały się przez trzy tygodnie jodu na zapas i nie były wolowate. Dzisiaj już chyba się nie jeździ na kolonie. Pewnie nie tylko dlatego, że w każdej gminie wybudowali tężnie solankowe, reklamowane jako miejsca, które w jeden dzień dają więcej jodu niż cały turnus nad morzem. Ja akurat na koloniach nie bywałem, bo wolałem latem chadzać własnymi ścieżkami.

– A jeśli spędzałeś lato w mieście?

– To głównie nad Kamienicą. To był najpopularniejszy sposób spędzania wakacji w Nowym Sączu przez biedniejsze dzieci klasy robotniczej. Rzadziej chadzało się nad Dunajec, który miał opinię rzeki zdradliwej, bo każdego lata topili się tam jacyś śmiałkowie, chcący stawiać czoła bystremu nurtowi rwącej rzeki. Ona pół wieku temu w niczym nie przypominała dzisiejszej rzeczki. A nad Kamienicą kwitło życie towarzyskie, w którym aktywnie uczestniczyłem. Dobry nastrój mogła nam popsuć jedynie stonka kolonijna, która o pewnych porach dniach masowo oblegała baseny nad rzeką w swoich kolorowych czapeczka i chustach. Nieco później życie wakacyjne znad Kamienicy przeniosło się nad Jezioro Rożnowskie, gdzie powstawały ośrodki wypoczynkowe sądeckich zakładów. Młodzieżówka, a ja wśród niej, skrzykiwała się jakąś paczką, brało się namiot i fru do Gródka…

Cały wywiad z naszym redaktorem seniorem Jerzym Widłem przeczytasz w najnowszym numerze DTS.

Jerzy Wideł

Przeczytaj również: Bartkowa-Posadowa. Ratownicy byli blisko, gdy przewrócił się kajak

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama