Iryna Hubiak: Teraz tu jest nasza nowa rodzina

Iryna Hubiak: Teraz tu jest nasza nowa rodzina

Do Nowego Sącza z Tarnopola ukraińska artystka jechała wraz z dwójką małych dzieci przez trzy dni. Uciekła od koszmaru wojny, który spotkał jej kraj. Bezpieczne schronienie dla siebie i swoich synów znalazła w pełnym książek, obrazów i zabytkowych przedmiotów domowym zaciszu u Marii Molendy, prezes sądeckiej fundacji Nomina Rosae.

To właśnie Maria Molenda zainspirowała Irynę do ucieczki i przyjazdu do Nowego Sącza. Decyzję o wyjeździe ukraińska bandurzystka podjęła bardzo szybko i spontanicznie. W dwie godziny musiała spakować wszystko, co potrzebne. Zabrała ze sobą dwóch synków, czteroletniego Wasylka i dziewięcioletniego Mykołkę, ubranka dla nich oraz swój ukochany, tradycyjny ludowy instrument muzyczny – bandurę, i pojechała przed siebie.

Iryna Hubiak urodziła się 19 grudnia 1986 r. w obwodzie rówieńskim na Ukrainie. W 2001 r. ukończyła Szkołę Muzyczną w Zdołbunowie, w klasie Tetiany Małaszkiny i Ołeksandry Gnatiowej, a cztery lata później Wyższą Szkołę Muzyczną w Równem, w klasie T. V. Sventacha – Zasłużonego Artysty Ukrainy. Iryna jest absolwentką Lwowskiej Narodowej Akademii Muzycznej im. Mykoły Łysenki. Otrzymała tytuł magistra w klasie bandury prowadzonej przez docent Oksanę Gerasimenko, w klasie wokalnej – docent Galiny Gawryś oraz w klasie dyrygentury – docenta Iwana Czupaszko (2010). Wraz z Natalią Hocyk (sopran) oraz Julią Rudnicką (alt), występuje w Tercecie Bandurzystek Oriana, gdzie śpiewa i gra na bandurze, 65-strunowym tradycyjnym ukraińskim instrumencie.

Spakowała dzieci i bandurę

– To była dla mnie bardzo przejmująca sytuacja. Wszystko zaczynało się rozkręcać, jeszcze zanim na dobre wybuchła ta wojna. Obserwowałam bieżące wydarzenia, bardzo się denerwowałam. Zadzwoniłam do Dmytra Hubyaka, męża Iryny, którego znam od wielu lat. Dmytro zaczął mnie uspokajać, mówił, że wszystko jest w porządku a ludzie na Ukrainie przyzwyczaili się już do ciągłych pogróżek ze strony Rosji. Minęły jednak zaledwie dwa dni i zaczęła się ta agresja. Pamiętamy wszyscy czwartek, 24 lutego – wspomina Maria Molenda.

– Napisałam wtedy razem z moim tatą do Dmytra, czy jednak nie chcieliby przyjechać. Do Polski zaczynało przyjeżdżać już wtedy dużo ludzi. Na początku rodzina nie chciała się rozdzielać, ale Dmytro ostatecznie namówił Irynę, by przyjechała do nas wraz z dziećmi. Spakowała się w dwie godziny i wyruszyła, była bardzo dzielna.

3 dni drogi do nowego domu

Iryna wybrała się w drogę swoim samochodem, za jedną noc przejechała wraz z dziećmi zaledwie kilometr.

– Wcale nie spałam, jechało mnóstwo ludzi. Na granicy dostaliśmy jedzenie i picie a także kanister z paliwem. Dzwoniłam do mojego brata i pytałam, ile litrów paliwa jest potrzebne, żebym mogła dojechać. Kolejki po paliwo ciągnęły się kilometrami. Był nawet moment, że chciałam wysiąść z auta i iść na piechotę. Płakałam i jechałam dalej. Z bożą pomocą szczęśliwie 1 marca dojechaliśmy do Nowego Sącza. Czujemy się tu jak w domu i jesteśmy bardzo wdzięczni Marii za gościnę i pomoc – mówi Iryna Hubiak.

– Akurat w tym czasie mieliśmy gości (…)

Całość przeczytasz w DTS – numer za darmo pod linkiem:

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama