Krzysztof Romańczyk, absolwent Zasadniczej Szkoły Zawodowej, rocznik 1988/89 i Technikum Samochodowego dla Pracujących, rocznik 1995/1996
Od dziecka interesowałem się mechaniką. Intrygowało mnie jak działa silnik i jak go naprawić. Naprawiałem więc wszelkie pojazdy, a u rodziców w Bereście ich nie brakowało, więc miałem możliwość praktykowania na nich. Od traktorów, małych fiatów i nysek, po sprzęt mechaniczny. Oczywiście po skończeniu podstawówki, wybrałem Zasadniczą Szkołę Zawodową tzw. „Samochodówkę” i wtedy zajmowanie się mechaniką samochodową stało się już moją codziennością. Po szkole wojsko i tam też sprzęt mechaniczny. Potem pierwsza praca w policji jako mechanik. W międzyczasie skończyłem Technikum Samochodowe dla Pracujących. Byłem tam jednym ze starszych uczniów, a na studniówce, jako jedyny uczeń, bawiłem się z żoną. Na krótko wyjechałem do Szwecji jako kierowca samochodów ciężarowych, tam też zacząłem wykonywać pierwsze naprawy bardzo dużych pojazdów samochodowych. Od 1997 r. związany jestem zawodowo z jedną z większych sądeckich firm transportowych, gdzie zajmuję się naprawą samochodów ciężarowych, tak zwanych TIR-ów. Ale zalążkiem wszystkiego była szkoła.
Lata szkoły to był bardzo dobry czas, z nauką nie miałem żadnych problemów. Szczególnie lubiłem przedmioty techniczne i ścisłe, to mi bardzo dobrze szło i sprawiało przyjemność. Szkoła nauczyła mnie dużo, i dużo skorzystałem z wiedzy przekazywanej przez nauczycieli. Z sympatią wspominam nauczycieli: pana wychowawcę Adama Pacholarza, panią Annę Nowak, która uczyła maszynoznawstwa, rysunków, przedmiotów technicznych, panią Teodorę Żarnowską – matematyczkę, panią Stefanię Kaflińską od fizyki – bardzo ostrą i wymagającą, pana Aleksandra Chrupka i pana Zdzisława Jarguta – od przedmiotów zawodowych, pana Franciszka Kaletę od przedmiotów ogólnych – bardzo życzliwego człowieka, czy pana Tadeusza Machaya, z którym miałem praktyki i z którym utrzymuję kontakty zawodowe.
Nauczyciele doskonale wiedzieli, kto do czego ma smykałkę. Szkoła dała mocne podstawy, a później, żeby nadążać za rozwijającą się techniką motoryzacyjną, potrzebne były ciągłe kursy doszkalające oraz różnego rodzaju szkolenia, choćby z programowania czy diagnostyki. Ta chęć ciągłego doskonalenia się i doszkalania w dziedzinie mechaniki, zaowocowała trzykrotnym zdobyciem przeze mnie tytułu: „Najlepszy mechanik samochodowy w Polsce – Master Mechanik”.
Wysłuchała (JOMB)
Przeczytaj też inne wspomnienia absolwentów „Samochodówki” w specjalnym wydaniu „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” – pobierz bezpłatnie: