Dlaczego sztuczna inteligencja jest lepsza od ćwierć inteligencji

Dlaczego sztuczna inteligencja jest lepsza od ćwierć inteligencji

Znajomi ludzie życzliwie podpowiadają mi z dobrego serca, żebym się szybko przebranżowił, bo niebawem sztuczna inteligencja zastąpi mnie w pisaniu. Jeśli tak się stanie, to widzę w tej przepowiedni dwie wiadomości: dobrą i bardzo dobrą. Dobra jest taka, że zmiana pracy jest zawsze inspirująca, rozwijająca etc. więc płonę z ciekawości na jakim odcinku dostałbym nowe zadania, kiedy postęp technologiczny wyrzuci mnie już na margines wydarzeń. Wiadomość bardzo dobra jest zaś taka, że sztuczna inteligencja ma szansę zastąpić w pisaniu ćwierć inteligencję, a ta namnaża się w okolicach mediów jak wirus na oddziale zakaźnym.

Mnie osobiście dzięki szybkiemu rozwojowi medycyny udaje się skutecznie izolować od twórczości ćwierć inteligencji, wystarczy nie dotykać zawirusowanych głupotą stron. Proste, jednak lekarze pierwszego kontaktu powinni takie rozwiązanie zalecać każdemu, kto chciałby swoje zdrowie psychiczne utrzymać w jakim takim porządku.

Trudno zresztą oprzeć się wrażeniu, że kwatera główna tego miotu autorów znajduje się w jakimś domu dla obłąkanych. Piszą zatem całymi dniami, bo nie mają klamek od środka, więc nie mogą się kopnąć na spacer, a po spacerze z pewnością by im się poprawiło. No więc piszą, a myśl ich przejrzysta i klarowna jak woda w miednicy po umyciu nóg po szychcie przez sztygara z dwudziestoletnim stażem. Trudno nawet tu streścić, o co niektórym twórcom mogło chodzić w ich utworach. Prawdopodobnie oni sami tego nie wiedzą.

Niech więc sztuczna inteligencja zastąpi w pisaniu ćwierć inteligencję. Łączy je wyłącznie fakt, że ta druga też jest bezimienna, co akurat łatwo zrozumieć, bo kto by się chciał przyznać do wydawania na świat bełkotu. Co więcej, od pewnego czasu ruch Anonimowych Publicystów jest w Nowym Sączu popularniejszy od mitingów Anonimowych Alkoholików. Trochę to dziwne, bo lepiej być przyzwoitym alkoholikiem, niż nieprzyzwoitym publicystą.

Anonimowość w stawianiu liter w Internecie jest zresztą uznawana – nie wiedzieć czemu – za cechę bardzo męską. Zawsze była, bo pisanie anonimów w mediach niczym się nie różni od popularnego kiedyś pisania anonimów na milicję. Ten sam model osobowości. Najłatwiej pouczać cały świat nie dając do tego ani twarzy, ani nazwiska.

Być może Anonimowi Publicyści stracili gdzieś twarz, więc jaką część ciała mają w to miejsce dać? Z nazwiskiem jeszcze gorzej, bo jak się odważysz zdjąć maskę, to musisz się liczyć z konsekwencjami, tchórzu. A czasami trzeba walczyć po męsku – na argumenty albo na gołe pięści. Ale do kogo my z takimi tekstami? Przecież Anonimowi Publicyści czytają wyłącznie siebie.

fot. Piotr Droździk

Czytaj też:

Pół wieku na Przehybie… Rodzina Bielaków żegna się ze schroniskiem

Reklama