Cieszę się nawet z maleńkiego epizodu

Cieszę się nawet z maleńkiego epizodu

Rozmowa z Kingą Łukasik-Głód, aktorką

– Od czasu zdobycia przez Ciebie tytułu Miss Ziemi Sądeckiej 2010 trochę minęło. Miłkowa, Kraków, teraz Warszawa. Wyjazd do stolicy to spełnienie marzeń, szansa na zaistnienie w świecie filmowym, w świecie reklam?

– Jak ten czas leci. Minęło już 11 lat. Zaczynając od trasy Miłkowa – Kraków. Jako młoda dziewczyna, chcąca spełniać swoje marzenia, opuściłam bezpieczne gniazdo, trafiając do nowego miejsca pełnego nieznajomych ludzi ale też nowych możliwości. Chciałam żyć tak jak zawsze marzyłam i robić to, co zawsze kochałam.  Pierwszym etapem była prywatna szkoła aktorska L’art studiO, ponieważ nie dostałam się do PWST. Zdobywanie warsztatu, zdobywanie niewielkich ról… Później Kraków – Warszawa. Wtedy się działo! Zakochałam się w stolicy od pierwszego wejrzenia! Oczywiście kolejna próba zdawania do Akademii Teatralnej zakończyła się niepowodzeniem. Więc trzeba było jakoś żyć. Castingi reklamowe, epizodyczne role np. na planie u Wojtka Smarzowskiego. Niezależność i ogromna satysfakcja robienia tego, co kocham. I tak przez okres osiemnastu miesięcy. Następna trasa Warszawa- Kraków. Czas ucieczki. W odpowiednim momencie swojego życia poznałam mojego męża, który „uratował troszkę mnie”, jeśli mogę tak to nazwać. Porwał do Krakowa, gdzie mogłam zobaczyć świat drugi raz, z drugiej, lepszej strony. Założyłam rodzinę, pomiędzy jednym a drugim porodem też wpadały jakieś plany zdjęciowe, ale wtedy już na spokojnie. Po ponad pięciu latach mój mąż zaproponował przeprowadzkę do Warszawy. I wtedy gotowa, silna, kochająca i kochana mogłam zacząć tutaj życie. Na nowo, od początku spełniając swoje marzenia, z ogromnym zapleczem miłości i wsparcia. Kończąc odpowiedź na to pytanie, nadmienię, że każdy aktor liczy na szansę zaistnienia. Ja jeszcze nie zaistniałam, ale wierzę w siebie, jak i w swoją ciężką pracę. Cieszy mnie każda rola. Nie ważne czy jest to reklama, serial, czy film. Móc być na planie, wcielać się w różne postaci – to daje satysfakcję.

– Święta Wielkanocne spędzisz w Miłkowej, skąd pochodzi mąż, czy może przez pandemię w stolicy, na pięknym Wilanowie? 

– O, to jest pytanie! Zazwyczaj każdy wyjazd na południe kończy się jedną nocą u moich rodziców, a drugą u męża. Dzieci nie odpuszczą nocowania w Miłkowej jak i zabaw z drugimi dziadkami. Staramy się, aby każda ze stron była zadowolona, tym bardziej w okresie świąt, gdy każdy ma chwilę na oddech. Oczywiście jeśli wszyscy będziemy zdrowi.

– Jak dobrze pamiętam, reklamujesz rajstopy, a nawet urządzenia… Boscha. Bardziej to Cię kręci niż serialowe role w odcinkach „M jak Miłość”, „Barwach szczęścia”, czy „Na Wspólnej”? (…)

To tylko fragment rozmowy. Całość w najnowszym wydaniu „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” – dostępnego za darmo pod linkiem poniżej:

 

Reklama