Były dyrektor pogotowia wygrał w sądzie. ,,Przyjaciele” zaczną podawać mu rękę?

Były dyrektor pogotowia wygrał w sądzie. ,,Przyjaciele” zaczną podawać mu rękę?

Były dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego najpierw przegrał w Sądzie Pracy sprawę dotyczącą jego zwolnienia dyscyplinarnego, potem odwołał się i wygrał w Sądzie Okręgowym, który nie zgodził się z orzeczeniem wydanym przez sąd niższej instancji. Sprawa ponownie trafi na wokandę Sądu Pracy. W rozmowie z nami Józef Zygmunt skarży się, że przez ostatnie kilkanaście miesięcy podupadł na zdrowiu (red. walczy z depresją), stracił przyjaciół, ludzie którym pomógł, nie podają mu nawet ręki, a potencjalni pracodawcy zamykają mu drzwi przed nosem. Jednak korzystny wyrok daje mu nadzieję, że koszmar się skończy. 

Przypominamy, iż tuż przed Świętami Bożego Narodzenia (2018 r)  dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego Józef Zygmunt został zwolniony dyscyplinarnie. Pełnił tę funkcję nieprzerwanie od 2010 roku. Zarząd Starostwa Powiatowego w Nowym Sączu postanowił zakończyć współpracę wskazując na nieprawidłowości, jakich szef pogotowia miał się dopuścić. Zespół ds. Kontroli i Analiz Starostwa Powiatowego w Nowym Sączu zarzucił mu między innymi zaniedbania finansowe, naruszenie przepisów i niewywiązanie się z planu inwestycyjnego na 2017 rok. Co więcej, według władz starostwa, dyrektor doprowadził pogotowie do bardzo złej sytuacji finansowej. Naruszył ustawy o finansach publicznych, o rachunkowości oraz wewnętrzne regulacje jednostki dotyczące zarządzania finansami. Nie wykonał też planu inwestycyjnego na ubiegły rok i nie zakupił karetki. Pojawiła się także wątpliwość związana z brakiem odprowadzania pracowniczych składek ZUS. Strata finansowa placówki od stycznia do października tego roku miała wynieść ponad 1 mln 100 tys.zł.

Kilka dni po odwołaniu Józefa Zygmunta do pełnienia obowiązków dyrektora Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego powołano Bożenę Hudzik.  W 2005 roku została ona zwolniona z pełnienia funkcji dyrektora Wydziału Zdrowia i Polityki Społecznej Starostwa Powiatowego. Głównym powodem miał być fakt, iż kobieta sprzeciwiła się przełożonym i opowiedziała się za przejęciem pogotowia ratunkowego (należącego do powiatu) przez szpital.

Zygmunt oddał sprawę zwolnienia dyscyplinarnego do Sądu Pracy. Orzeczenie nie było dla niego korzystne. W tej sytuacji złożył odwołanie do Sądu Okręgowego. Tam kwestię zwolnienia rozpatrywało trzech sędziów. Sąd Okręgowy uchylił w całości wyrok Sądu Pracy, stwierdzając iż zwolnienie było bezzasadne. Sędzia nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy – ponownie w Sądzie Pracy.

– Spodziewałem się, że w przypadku takich rozwiązań personalnych we władzach starostwa jakie nastąpiły, będę zwolniony. Chodziło jednak nie o samo zwolnienie, ale o to, że uzasadnienie zwolnienia było dla mnie druzgocące. Najpierw ukazały się zarzuty, które absolutnie nie były zgodne z prawdą, potem ukazały się zarzuty, które zostały skierowane do mnie na piśmie. Później była cały czas nagonka, która niszczyła mnie i mój dorobek w środowisku, co było dla mnie ogromnym przeżyciem i odbiło się bardzo mocno na moim zdrowiu – przyznaje w rozmowie z naszą redakcją Józef Zygmunt.

Jak przyznał, cieszy się z orzeczenia sądu, które w jego opinii jest wynikiem głębokiej analizy fachowców, a więc najbardziej obiektywne.

Przyjaciele nie podają ręki

– Mówiono, że prokuratura nade mną siedzi. Do dnia dzisiejszego nikt nie wszczął przeciwko mnie postępowania, a rok czasu upływa. Jest w tej chwili postępowanie wyjaśniające. Będę składał wyjaśnienia przed komisją finansów publicznych i cieszę się z tego powodu, bo będzie to obiektywna ocena moich argumentów i argumentów starostwa – dodaje były dyrektor.

W rozmowie wyznał, iż zwolnienie dyscyplinarne, a później zarzuty formułowane publicznie przez starostwo kosztowały go mnóstwo zdrowia. Zaznaczał, iż nie spodziewał się takiej oceny jego pracy, bo pracował sumiennie w służbach ratowniczych przez całe życie.

–  Moja psychika musiała kiedyś zacząć odmawiać posłuszeństwa – tłumaczy – ten ostatni rok był dla mnie bardzo przykry, też z tego powodu, że bardzo wiele osób się ode mnie odcięło. Pomagałem w różny sposób, różnym osobom, a teraz nagle nie odbierają telefonów, nie poznają na ulicy, nie podają ręki. Nikomu tego nie życzę. Nigdy nie spodziewałem się takiego czasu. Nie wiedziałem, że można w taki sposób ludzi niszczyć, nie pozwalając właściwie na żadną obronę – wyznał rozżalony.

Małżeństwo w tarapatach 

Żona dyrektora Lucyna Zygmunt była wieloletnią trenerką MKS Olimpii Beskid, pełniła też różne funkcje w zarządzie. 5 marca br. zrezygnowała z pracy w klubie, który od lat borykał się z problemami finansowymi. Do września 2018 roku zadłużenie sięgało ponad 673 tys.

Pracownicy Wydziału Bezpieczeństwa i Kontroli Wewnętrznej Urzędu Miasta w Nowym Sączu, na zlecenie prezydenta Ludomira Handzla w dniach od 11 do 15 lutego 2019 r. przeprowadzili kontrolę w klubie. Zbadano dokumentację źródłową znajdującą się Wydziale Sportu i Turystyki UMNS dotyczącą organizacji prawnej Olimpii Beskid, jak i również dokumentację finansowo – księgową z zakresu gospodarki finansowej Zespołu Szkół i Placówek Oświatowych w Nowym Sączu za rok 2018.

,,Kontrola finansowa przeprowadzona w ZSiPO w Nowym Sączu została udokumentowana protokołem kontroli nr 2/2019 z dnia 27 maja 2019 r. i wykazała szereg nieprawidłowości. W jej efekcie złożono zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ówczesnego Dyrektora jednostki Panią Lucynę Zygmunt, która jednocześnie jest członkiem Zarządu Miejskiego Klubu Sportowego Olimpia – Beskid Nowy Sącz” – czytamy w raporcie z przeprowadzonej kontroli (z dnia 18 lutego).

Dyrektor sądeckiego pogotowia w rozmowie z naszą redakcją stwierdził również, iż ta sprawa dołożyła mu kolejnych zmartwień. Jak stwierdził, jest to przykry atak na jej osobę i dorobek życia.

– Spokojnie wyjaśniamy to ze wszystkimi organami, z którymi możemy wyjaśniać. Mam nadzieję, że ten czas będzie dla nas oczyszczający i kiedyś będziemy mogli wrócić do normalnego życia. Ja od roku nie pracuję. Mam trójkę dzieci na utrzymaniu i tych pieniążków trochę brakuje. Nikt nie chciał ze mną rozmawiać w sprawie pracy, natomiast ten wyrok daje mi nadzieję na to, że będzie punkt zwrotny w moim życiu. Bardzo bym chciał tego i myślę, że Opatrzność Boża do tego będzie zmierzać – podsumował były dyrektor SPR Józef Zygmunt.

Były dyrektor sądeckiego pogotowia mówi o swojej depresji

Józef Zygmunt zwolniony dyscyplinarnie. Nie jest już dyrektorem pogotowia

Fot. arch. Józefa Zygmunta.

Reklama