Sądeczanka Beata Frohlich: ruch to szczęście

Sądeczanka Beata Frohlich: ruch to szczęście

Od dwudziestu lat jest instruktorem zajęć ruchowych a od 12 instruktorem jogi oraz pilatesu. Nurkuje bez sprzętu, na wstrzymanym oddechu a w Marszach Różowej Wstążki przekonuje sądeczanki, żeby dbały o swoje zdrowie. O różnych formach aktywności fizycznej i o tym, że warto z nich korzystać właśnie teraz, gdy nadchodzi wiosna, przekonuje BEATA FROHLICH-WRONA, była rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Gorlicach i Nowym Sączu, od wielu lat instruktorka fitness.

– Joga i pilates są Pani bliskie od kilkunastu lat…

– Tak. Idą ze sobą w parze od 12 lat. Praca w Policji była stresująca, a ćwiczenia fizyczne stały się dla mnie świetną formą odpoczynku dla ciała i umysłu, sposobem na odreagowanie różnych nieprzyjemnych zdarzeń, z którymi miałam do czynienia podczas pracy. Przeżyłam poza tym dwa wypadki samochodowe, miałam problemy z kręgosłupem i szukałam sposobu na to, by bez obciążeń wzmocnić mięśnie oraz zbudować mocną podporę dla mojego kręgosłupa. Na początku był to właśnie pilates, czyli zespół ćwiczeń fizycznych, sprzyjający wzmocnieniu mięśni, a szczególnie tzw. centrum siły właśnie w obrębie kręgosłupa – mięśni brzucha, mięśni grzbietu. Podczas zajęć pilates ćwiczenia wykonywane są dokładnie z pełną świadomością pracy mięśni, z odpowiednim sposobem oddychania, a towarzyszy temu nienarzucająca tempa łagodna muzyka.

Potem pojawiła się joga. Na początku były do dla mnie po prostu ćwiczenia. Później stało się to dla mnie do tego stopnia fascynujące, że zrobiłam uprawnienia, abym mogła wykonywać zawód instruktora pilatesu i jogi. Joga jaką praktykujemy w naszym klubie nie jest jogą wymagającą jakiejś długotrwałej medytacji czy kontemplacji, która zahacza o filozofię. Nie byłoby na to czasu, bo zajęcia trwają 60 minut. Są to zajęcia, na których wzmacniamy, rozluźniamy mięśnie, relaksujemy się i poprawiamy samopoczucie. Zajęcia z jogi prowadzę codziennie.

– Czego najczęściej szukają na zajęciach panie przychodzące na fitness?

– Bardzo różnych rzeczy. Na moich zajęciach mam osoby młode, jak również te, które są już dobrze po osiemnastce z kilkoma plusami, czyli 50 +. Sądeczanki szukają przede wszystkim sposobu na podniesienie swojej sprawności fizycznej albo na podtrzymanie kondycji i urody, a także złagodzenie objawów menopauzy. Ważne jest to, że chcą coś dla siebie zrobić. Bolące plecy, bóle kręgosłupa, migreny, stres – w klubie szukają sposobu, by z tym walczyć. Zawsze powtarzam, że nie jest ważne kiedy, ale ważne żeby po prostu zacząć ćwiczyć po to, by nasze stawy, mięśnie, umysł i system nerwowy były w dużo lepszej formie. Małe dzieci i nastolatki nie mają problemów z elastycznością, mogą zrobić wszystko: staną na rękach, zrobią fikołka. Osoby dorosłe, pracujące, zaczynają zatrzymywać się w zakresie ruchowym wykonując około 20 sekwencji określonych ruchów. Kiedy przyjdzie potrzeba wyjścia poza ten schemat, pojawia się ból i opór. Dlatego dobrze jest ćwiczyć cały czas. Na zajęciach pojawiają się osoby z różnymi potrzebami: osoby po wypadkach, panie w ciąży, które chcą lepiej przejść ten okres lub też przygotować się do porodu. Mam także osoby prowadzące siedzący tryb życia, pracujące przy komputerze, czy długo stojące lub siedzące w niewygodnej pozycji, np. panie stomatolog, które często mają skrzywienie kręgosłupa. Wszystkie te osoby szukają w klubie jednego – sposobu na to, żeby pozbyć się bólu, wzmocnić mięśnie i odstresować.

– Skoro miewa Pani na zajęciach osoby w różnym wieku, to w takim razie stereotyp, wedle którego aktywność fizyczna jest zarezerwowana tylko dla osób młodszych, odszedł w zapomnienie?

– Istotnie, sytuacja pod tym względem bardzo się zmieniła. Coraz więcej seniorów ćwiczy, jeździ na rowerze, gra w gry, chodzi z kijkami. Obraz babci siedzącej w domu, głaszczącej kota i robiącej na drutach to już przeszłość. Dziś coraz więcej starszych pań chodzi z kijkami nordic walking czy uczestniczy w zajęciach na siłowni. Nie zawsze babcia ma czas tylko dla wnuków – ma go także dla siebie.

– Wracając do Pani sportowych pasji: uprawia Pani pływanie sensoryczne oraz nurkuje bez sprzętu. Nie ma się czego bać?

– Pływam od piątego roku życia, odkąd mój tato zabrał mnie nad morze i tam nauczył pływać. Nie byłam dzieckiem „basenowym”, pływałam od razu w morzu. Pływanie w basenie owszem, jest fajnym treningiem, natomiast pływanie sensoryczne niesamowicie mnie odpręża. Pływanie na wodach, gdzie nie czuję dna pod stopami, to coś, co lubię najbardziej. Pływaniem sensorycznym zainteresowałam się dzięki mojemu mężowi, który jest trenerem pływania metodą Total Immersion. To metoda przeznaczona dla triatlonistów, pływaków – maratończyków. Chodzi w niej o to, żeby zachować siły na duże dystanse. To specjalna metoda dla osób już obeznanych z tematem pływania w ogóle. Pływanie sensoryczne pozwala nam pływać bardzo spokojnie. Nie walczymy z wodą, tylko się z nią „układamy”, poddajemy się grawitacji. Freedivingiem, czyli nurkowaniem bez sprzętu na wstrzymanym oddechu, zaraził mnie cztery lata temu mój mąż. To fantastyczna rzecz! Przekraczanie granicy powietrza i wody i schodzenie głęboko… Najgorsze, co może się przydarzyć to panika pod wodą. Przygodę z freedivingiem trzeba zaczynać spokojnie, od powolnego schodzenia pod wodę aż do powolnego wyjścia na brzeg. Joga w tym pomaga.

– Ma Pani jakieś ulubione miejsce do takiego nurkowania?

– Najchętniej nurkujemy w okolicach malowniczych małych, dzikich wysp w Grecji. Woda jest tam krystaliczna, miejsca są bajeczne. Pod wodą wszystko wygląda inaczej. Marmurowe skały wyglądają jak podwodne miasta. Skały te porośnięte są podwodną zielenią, wyglądają jak miasta Inków rodem z Ameryki Południowej. Jest mnóstwo labiryntów, uskoków. Można zobaczyć przeróżnej wielkości ryby, czasem całe ławice.

– Pływanie poprawia samopoczucie?

– Bardzo, o ile nie mamy jakichś zaszłości z dzieciństwa i nie boimy się wejść do wody. Zauważmy, że w otoczeniu wodnym spędzamy dziewięć miesięcy naszego życia. Przychodząc na świat, pozbawiamy się tej wodnej otoczki. Tymczasem woda nas uspokaja, odpręża, relaksuje, nasze mięśnie w wodzie pracują inaczej. Pływanie jest bardzo dobrym sposobem na rehabilitację czy na zachowanie dobrej kondycji.

– Wiosna zbliża się wielkimi krokami. Zachęćmy sądeczanki do aktywności fizycznej.

– Najlepszym okresem na to są w zasadzie postanowienia noworoczne. Niemniej, jeśli czujemy taką potrzebę, to trzeba ją maksymalnie wykorzystać. Idzie wiosna, to bardzo dobry okres na rozpoczęcie ćwiczeń z wielu względów. Zróbmy sobie miły prezent na Dzień Kobiet! Karnet na zajęcia grupowe fitness, na siłownię, na basen może być miłym prezentem jaki wręczą paniom panowie. Wyjdźmy z domów i spacerujmy. Lada dzień skończy się problem smogu, będzie coraz cieplej, nie trzeba będzie ogrzewać domów. Powietrze będzie dużo czystsze. Spacerujmy, przesiądźmy się z samochodów na rowery, otwórzmy się na wiosnę! Będziemy zdrowsze, piękniejsze, szczęśliwsze!

Rozmawiała Agnieszka Małecka 

Fot. Z arch. B. Frohlich – Wrony.

Reklama