Bać się, czy cieszyć z budowy spalarni? Dylemat bez rozstrzygnięcia

Bać się, czy cieszyć z budowy spalarni? Dylemat bez rozstrzygnięcia

Wczoraj radni miasta Nowego Sącza zaprosili ekspertów i mieszkańców na drugą część nadzwyczajnego posiedzenia samorządu, poświęconego pomysłowi budowy spalarni odpadów, w którą chce zainwestować Newag. Ponownie argumenty grupy mieszkańców, którzy bronią się przed sąsiedztwie spalarni ścierały się z argumentami przedstawicieli świata nauki.

Sądeczanka Ewa Stasiak, przewodnicząca komitetu społecznego „Stop Spalarni” pytała ile pociągów wypełnionych odpadami będzie codziennie dojeżdżało do spalarni, czy będą w niej spalane odpady podlegające odzyskowi i odpady niebezpieczne oraz co stanie się z produktami spalania, które uznawane są za odpad niebezpieczny.

Odpady, które podlegają odzyskowi nie będą spalane. Nie będą też spalane w obiekcie odpady niebezpieczne. Jeśli zaś chodzi o produkty spalania uznawane za niebezpieczne, zgodnie z obowiązującymi umowami trafiają one do Niemiec, gdzie składowane są w sztolniach – mówił Stanisław Gastoł reprezentujący inwestora, czyli Newag.

Powtórzył zapewnienie jakie składał podczas pierwszej części debaty, że do sądeckiej spalarni będzie dojeżdżało nie więcej niż 40 ciężarówek na dobę. Pytanie o ilość pociągów pozostało jednak bez szczegółowej  odpowiedzi.

dr hab. inż. Janusz Mikuła z Politechniki Krakowskiej wyraził oburzenie uwagami  jakie po pierwszej części debaty pojawiały się w sieci za sprawą protestujących mieszkańców, którzy zaproszonych do dyskusji ekspertów potraktowali jak gdyby byli oni przedstawicielami Newagu.

Jestem zbulwersowany. Jesteśmy obrażani, pomawiani. Jestem dziekanem wydziału inżynierii materiałowej i nie pracuję dla żadnej firmy co próbowano sugerować. Jestem ekspertem niezależnym. Jedyną instytucją jaką reprezentuję jest uczelnia. Trzeba się proszę państwa zastanowić czy chcemy zredukować emisję substancji szkodliwych dla środowiska, czy mamy zamiar pozostać przy obecnym stanie rzeczy. Czy opierać się na węglu, czy przechodzić na paliwa ekologiczne, na gaz. Brnięcie w instalacje mechaniczno – biologiczne do przetwarzania odpadów to najgorszy błąd jaki popełniano w minionych latach w naszym kraju – tłumaczył

Reprezentantka protestujących i kilka innych osób obawiających się sąsiedztwa spalarni, pytało kto da gwarancje spełnienia obietnic jakie padają w dyskusji, że dzięki spalarni opłaty za odbiór śmieci czy za ogrzewanie dla klientów sądeckiej ciepłowni będą w Nowym Sączu niższe. Domagali się wyliczeń w tym zakresie.

Jeśli dojdzie do budowy, zanim zapadnie decyzja związana z tą inwestycją, miasto zabezpieczy interesy Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, spółki Nova i mieszkańców. Na co najmniej dziesięć lat – oświadczył zastępca prezydenta Artur Bochenek.

To przecież oczywiste, że energia z tańszego paliwa jest tańsza niż  energia z droższego paliwa, a emisja pochodząca ze spalania w spalarni w porównaniu do emisji wynikającej ze spalania węgla jest tysiąckrotnie mniejsza. Proponuję brać  pod uwagę fakty a nie mitologię –  dodał jeden z ekspertów.

Radny Michał Kądziołka (PiS) dał wyraz wątpliwościom czy prezydent nie reprezentuje w procedurze planowania inwestycji Newagu zamiast mieszkańców.

Pan prezydent nie krył się z tym, że pracował niegdyś dla Newagu. Jak to teraz wygląda? Czy rozwiązał pan stosunek pracy, czy może jest pan na urlopie bezpłatnym? Czy możemy poznać warunki umowy jaką zawarło miasto z zaproszonymi do dyskusji ekspertami? Wszyscy chórem próbujecie mieszkańców przekonać do spalarni, a dlaczego nie podpowiadacie alternatywnych rozwiązań? – dopytywał.

Te pytania to próba insynuacji. Nie jestem na żadnym urlopie bezpłatnym. Oczywiście współpracowałem niegdyś z Newagiem. Po 2018 roku nie miałem jednak i nie mam ani umowy o pracę ani zlecenia z Newagu – odparł prezydent i w ramach  riposty zapytał czy radny Michał Kądziołka lub ktoś z jego rodziny nie czerpie korzyści z funkcjonującego w Nowym Sączu składowiska odpadów.

Jest  w Biuletynie Informacji Publicznej moje oświadczenie majątkowe, każdy może sobie sprawdzić – odpowiedział Kądziołka upominając prezydenta, że powinien pamiętać, aby w debacie być neutralnym mediatorem.

Radny Wojciech Piech miał natomiast uwagę związaną z wielkością obiektu.

Może należałoby rozważyć budowę mniejszej spalarni, gdzieś na rogatkach miasta. Nie potrzebujemy tak dużego obiektu, żeby załatwić nasz lokalny problem. I pozbądźmy się złudzeń, że będzie taniej – prorokował.

Nie rozumiem jak można chcieć wozić odpady poza miasto a w mieście nadal palić węglem narzekając jednocześnie na skutki palenia węglem – mówił Józef Neterowicz ze Związku Powiatów Polskich. – Przyjechaliśmy tutaj mówić uczciwie o tym, na czym się znamy – uciął.

Protestujących nie przekonały argumenty, że w Europie funkcjonuje ponad pół tysiąca instalacji odzyskujących energię z odpadów, że wiele z nich stoi w centrach miast, w pobliżu osiedli mieszkaniowych, że są miejscem rekreacji. Na obiekcie w Kopenhadze zorganizowano na przykład stok narciarski i ściankę wspinaczkową. O uciążliwych zapachach i o zatruwaniu atmosfery z kominów spalarni nie ma nigdzie mowy.

Z debaty zorganizowanej w ramach sesji grupa protestujących wspierana przez radnych PiS ponownie wyszła z przekonaniem, że nie chcą mieszkać w sąsiedztwie spalarni. Po drugiej stronie barykady są  radni Koalicji Nowosądeckiej i Koalicji Obywatelskiej przekonani do tego, co ,słyszą od zaproszonych do debaty ludzi świata nauki.

Pierwszą część debaty relacjonowaliśmy w tekście:

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama