Olbrzymią wyobraźnią i dalekowzrocznością wykazały się osoby z kierownictwa Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu, kiedy 20 lat temu wyszły z inicjatywą budowy Miasteczka Galicyjskiego w Sądeckim Parku Etnograficznym.
Kierował wtedy muzeum już nieżyjący Wacław Kawiorski, który tworzył zespół fachowców w osobach architekta Zenona Andrzeja Remiego, uznanych konserwatorów Zygmunta Lewczuka i Jacka Najbara. Autorem wstępnej koncepcji projektu był architekt Wojciech Śliwiński. Dziś po latach wspomina, że był to pomysł nieco szalony, wymagający ogromnej pracy, pasji i poświęcenia wielu pracowników muzeum. Ten wręcz eksperymentalny projekt o charakterze międzynarodowym powstał dzięki finansowemu wsparciu województwa małopolskiego i przede wszystkim pieniądzom unijnym z Brukseli.
Teraz, po 13 latach od otwarcia, Miasteczko Galicyjskie przyciąga rocznie dziesiątki tysięcy zwiedzających i jest największą, obok skansenu, który stanowi niejako oddzielną część, atrakcją pozbawionego najcenniejszych zabytków Nowego Sącza.
– O ile w Sądeckim Parku Etnograficznym powstałym wcześniej stoją obiekty przeniesione z autentycznych miejsc, gdzie uprzednio stały i służyły mieszkańcom wsi i miasteczek, o tyle koncepcja muzealnego sektora małomiasteczkowego w parku etnograficznym przygotowana 20 lat temu w muzeum była motywowana brakiem autentycznych obiektów zabytkowej architektury możliwych do przeniesienia – wyjaśnia architekt Wojciech Śliwiński. – Tym samym projektowana rekonstrukcja urbanistyczna polegała na stworzeniu krajobrazowej impresji, której głównym elementem wizualnym był niewielki plac rynkowy i wychodzące z niego krótkie fragmenty uliczek.
To naukowa i inżynierska interpretacja architekta Wojciecha Śliwińskiego. A praktycznie rzecz wyglądała w ten sposób, że wszystkie obiekty w Miasteczku Galicyjskim są zbudowane (zrekonstruowane) od podstaw.
Miasteczko, którego nie było
Tak więc powstało wyimaginowane miasto (czy też jego fragment), które w istocie nigdy nie istniało. Tak jak na planie filmowym (…)