Niezły z niego ogier!

Niezły z niego ogier!

Dotychczas wiedzieliśmy, że istnieje coś takiego jak elektryczny pastuch. Od niedawna wiemy również, że istnieje także elektryczny Mustang. DTS jako pierwszy w Nowym Sączu miał okazję testować kultowy samochód w wersji elektrycznej.

Ford Mustang Mach-E czyli legenda światowych dróg, to prawdziwy ogier. Kto nie będzie miał okazji ujeżdżać tego dzikiego wierzchowca musi uwierzyć nam na słowo. Jak na Mustanga przystało potrafi być szalony i dynamiczny. Nie namawiamy do sprawdzania, ale sami w ramach służbowych obowiązków musieliśmy to sprawdzić – kiedy w 4,4 sekundy przyspieszamy do setki, to w trybie pilnym krew nam odpływa z rąk trzymających kierownicę. A w brzuchu tańczą motyle. Najbardziej złudne jest to, że nie słyszymy pędzącego samochodu, który nas wiezie do innego wymiaru. Konstruktorzy pomyśleli jednak o wrażeniach akustycznych dla kierowców uzależnionych od warczenia silnika spalinowego. No więc suniesz sobie elektrykiem bezszmerowo jak w filcowych kapciach po wyfroterowanej posadzce, ale naciskając guzik możesz się poczuć jak Steve McQuinn w filmie Bullit.

Jak mawiali starożytni Rzymianie delekto, delektare – jazda tym samochodem to delektowanie się każdą cząstką tego, co składa się na słowo motoryzacja. Zaproście do środka starych wyjadaczy, co to na autach zęby zjedli. Nawet jeśli w samochodach widzieli już wszystko, to po kilku minutach powiedzą – „Szacun, Mustang elektryk to auto z innego świata”. A to wnętrze… DTS woził się najbardziej wypasioną wersją, gdzie każdy detal (łącznie z czerwoną nitką obszywającą czarne fotele) jest dopieszczony do granic przyzwoitości. No i ten wyświetlacz! Komuś sceptycznemu się wyrwało niechcący, że jak będzie chciał pooglądać telewizję, zrobi to w domu, nie musi w tym celu kupować samochodów. Ale to chyba z zazdrości tak powiedział, bo sceptyków w naszych szeregach raczej nie było.

Więcej szczegółów technicznych nowego Forda Mustanga Mach-E niebawem na naszym filmie, który właśnie powstaje z Mustangiem w roli głównej na ulicach Nowego Sącza. Na razie musi wam wystarczyć krótka sesja zdjęciowa zrobiona przy okazji na planie zdjęciowym. Ciąg dalszy niebawem.

Wojciech Molendowicz

Reklama