Rozmowa z Janem Dudą – absolwentem Policealnego Studium Zawodowego, rocznik 1981, obecnie posłem na Sejm RP
– Dlaczego przed laty wybrał Pan „Samochodówkę”? Młodzieńcza miłość do samochodów? Amatorskie próby naprawy pierwszego auta w garażu ojca?
– Nie ja „Samochodówkę”, ale „Samochodówka” mnie. Rok 1979 – byłem absolwentem starosądeckiego liceum i chciałem studiować na politechnice, ale sytuacja rodzinna zmusiła mnie do zajęcia się gospodarstwem rodzinnym i trzeba było marzenia o studiach dziennych porzucić. Tylko dyrektor Krzysztof Zabża zdecydował się mnie przyjąć na słuchacza Studium Samochodowego w trakcie trwania roku szkolnego. Chciałem do „Elektryka”, ale wylądowałem w „Samochodówce”. A co do pasji, to do samochodów specjalnie mnie nie ciągło, moim wielkim marzeniem były samoloty i dlatego wybrałem liceum, następnie miała być Wyższa Szkoła Wojsk Lotniczych, ale jak wspomniałem tragiczna sytuacja w rodzinie to uniemożliwiła. Z tamtych czasów pozostało mi tylko mnóstwo modeli samolotów. Samochód, tak jak inne pojazdy napędzane silnikami spalinowymi, traktowałem, i to mi pozostało do dzisiaj, jak urządzenia do pracy – może dlatego, że w domu miałem ciągnik Ursus 330 a trochę później dostawczaka Żuka, które służyły tylko do pracy.
– Jak Pan wspomina tę szkołę? Spełniała oczekiwania? Zainspirowała do własnych poszukiwań?
– W tej szkole znalazłem się z przypadku i trochę z pragmatyzmu, aby chronić się przed zasadniczą służbą wojskową, ale już po kilku tygodniach okazało się, że warto trochę bardziej się zaangażować, zwłaszcza po zajęciach u profesora (…)