50 twarzy Grzegorza Fecki czyli pół wieku Lacha z Roszkowic

50 twarzy Grzegorza Fecki czyli pół wieku Lacha z Roszkowic

Grzegorz Fecko kończy dzisiaj 50 lat. Oprócz gratulacji i życzeń z pewnością jest to dla niego dzień refleksji. Wszak pół wieku za plecami to poważna sprawa. Fecko to jeden z najbarwniejszych sądeckich radnych, w przeszłości m.in. kandydat na prezydenta miasta, aktywista osiedlowy i parafialny. Jest również bardzo medialny. Nasze redakcyjne archiwa uginają się od wycinków na jego temat, dlatego łatwo przypomnieć sylwetkę jubilata.

Swoje pięćdziesiąte urodziny Grzegorz Fecko (wraz z małżonką) uczcili powołaniem na świat ich piątego dziecka. Kilku tygodni zabrakło, by najmłodsza córka, Małgorzata, świętowała urodziny w tym samym dniu co jej tata Grzegorz. No ale taki zbieg okoliczności, to już byłoby jak trafienie szóstki w totolotka. A w gry liczbowe Fecko grać nie może, bowiem jako kierownik regionalny Totalizatora Sportowego musi być poza wszelkimi podejrzeniami. Niedawno dts24.pl informował, że najmłodsze dziecko państwa Fecków otrzymało imię patronki Nowego Sącza, świętej Małgorzaty, a sam Fecko awansował do wąskiego grona sądeckich radnych, którzy mogą się pochwalić piątką potomstwa. Dwaj pozostali to Janusz Kwiatkowski i Artur Czernecki.

Latem ubiegłego roku rodzina Fecków zrobiła furorę, kiedy opisaliśmy ich turystyczne przygody w tekście „Z dzieckiem w plecaku”:

(…) Grzegorz Fecko  wstaje o godzinie 1:30. Dzieci pół godziny później. Niektórych nawet nie budzi, dosypiają w samochodzie. Dzięki temu o czwartej są już na szlaku. Mają cały dzień dla siebie, a wiele godzin marszu z maluchami to nie żarty. Czasami kogoś ociera but, albo ktoś inny ma wiele ważnych pytań, na które trzeba znać odpowiedzi.

Namawialiśmy w DTS, by tegoroczne wakacje spędzić w naszym regionie, no to mamy! Ale takiego odzewu się nie spodziewaliśmy. Prawdopodobnie przy okazji naszej akcji odkryliśmy najbardziej turystyczną rodzinę w Nowym Sączu. Aneta i Grzegorz Fecko oraz ich czwórka dzieci są najdzielniejszymi piechurami jakich znamy!

– W zasadzie każdą wolną chwilę wykorzystujemy na wędrówki, nie tylko piesze, ale też rowerowe – mówi Grzegorz Fecko. – Wszystkie nasze dzieci zaczynały górskie wędrówki w wieku 1,5 roku, czyli w momencie, kiedy ich kręgosłupy były już na tyle silne, by mogły bezpiecznie wytrzymać w plecaku kilka godzin marszu.

Najstarsza córka Magdalena ma dzisiaj 10,5 roku. Debiutowała oczywiście w plecaku-foteliku, a kiedy miała 4 lata wyszła samodzielnie na Halę Łabowską. Stanisław (6,5 roku) na własnych nogach zdobył Turbacz z Koninek już dwa lata temu. Rok później samodzielnie zaliczył Morskie Oko oraz Świstówkę. Dzięki temu może o sobie powiedzieć, że jest doświadczonym piechurem.

Dzieci Fecków szczególnie lubią szlaki, na których trzeba używać łańcuchów, wszak debiutowały podejściem na Szpiglasową od Pięciu Stawów. Cóż się dziwić, że lubią łańcuchy i mocne ekspozycje wspinaczkowe. Chyba jako jedyne w Nowym Sączu w ramach placu zabaw mają rozciągnięty 9-metrowy łańcuch na stromej skarpie za domem. Na tyle pilnie ćwiczą podejścia, że Staszek niedawno zapytał taty, czy mógłby kupić już prawdziwą uprząż wspinaczkową. Ojciec obiecał dofinansowanie do oszczędności 6-latka. Dziecku wyraźnie spodobało się na ściance wspinaczkowej i pewnie żałuje, że nie może chodzić tam częściej, ale tańczenie w zespole Mała Helenka zobowiązuje i zabiera sporo czasu (…)

Grzegorz Fecko jest bardzo aktywnym członkiem wspólnoty wiernych przy jezuickiej parafii pw. Ducha Świętego, sprawując funkcję szafarza Najświętszego Sakramentu. I choć bardzo niechętnie publicznie rozmawia na ten temat, kiedyś udzielił Katarzynie Gajdosz Krzak obszernego wywiadu ocierającego się o ten temat pt. „Kapłaństwo nie było moim powołaniem”:

(…) – Nie czuje Pan, że minął się z powołaniem?

– Nie, w żadnym calu tak nie czuję. Spełniam się i pewnie jeszcze wiele przede mną do wypełniania.

– Nigdy nie chciał Pan zostać księdzem?

– Jako dorosły nigdy o tym nie myślałem, ale jako dziecko chciałem zostać księdzem tak samo jak żołnierzem-czołgistą. Bawiłem się w odprawianie mszy świętej. Ze stołu robiłem ołtarz, otwierałem Pismo Święte. To tyle. Mój brat za to nawet budował ołtarze.

– I został księdzem?

– Nie, jest drużbą weselnym…

– Pan co prawda nie został księdzem, ale wciąż jest blisko ołtarza jako nadzwyczajny szafarz Komunii Świętej. Skąd decyzja o takiej formie posługi?

– Dla mnie to bardzo osobisty temat. Łamy gazet to nie miejsce, bym o tym miał opowiadać. I proszę mnie za język nie ciągnąć. Mogę natomiast powiedzieć, że z tych dziecięcych zabaw oraz tego, jak wychowali mnie rodzice, zostało mi zainteresowanie Biblią. Kontempluję ją jako tekst natchniony, ale i pod kątem historycznym. Bo Biblia co prawda nie jest dokumentem historycznym, ale wpisuje się w historię. Zawarte w niej wydarzenia czy miejsca można odnaleźć też w innych źródłach historycznych (…)

– Ma Pan jeszcze więcej tych pasji? Jak znajduje na nie czas przy obowiązkach nadzwyczajnego szafarza, radnego i współpracując z zarządem osiedla?

– Ale one wszystkie w niczym mi nie kolidują. Szczególnie w życiu rodzinnym. Wręcz przeciwnie, uzupełniają się i dopełniają moją największą pasję, jaką jest właśnie rodzina. W dni pracujące mój grafik jest rzeczywiście napięty, ale sobota i niedziela to czas tylko dla rodziny i musi się wydarzyć coś naprawdę nadzwyczajnego, bym od niej choć na chwilę odstąpił. Na szczęście żona podziela większość moich zainteresowań, więc wspólnie zarażamy też nimi nasze dzieci. Rozmawiamy o Biblii, oglądamy tematyczne bajki, jeździmy na rowerach, chodzimy po górach. W tym roku pobiliśmy rekord, pokonując z dzieciakami 50 kilometrów na rowerach. Z Madzią weszliśmy na Rysy, a ze Stasiem zaliczyliśmy po raz drugi już Turbacz. Tak to u nas wygląda. Zdecydowanie więc rodzina, a nie kapłaństwo to moje powołanie… (śmiech).

 

Albo taka perełka, jak maturalne wspomnienie radnego. Trzeba mieć szczęście, żeby jednego dnia trafić na Szymborską, Hitlera i Stalina:

(…) Maturę zdawałem w Zespole Szkół Samochodowych w Nowym Sączu. Pracowałem wówczas w Telekomunikacji Polskiej i wieczorowo się uczyłem. Wspomnienia dotyczące matury? Przede wszystkim rodzicom nie udzielał się stres. Ucząc się wieczorowo nie mieliśmy wywiadówek, więc rodzice odcięci byli od tego całego zamieszania i stresu (śmiech). Zdawałem polski i historię. Tak szczęśliwie złożyło się dla mnie, że z polskiego na pisemnym mogłem wspominać twórczość Szymborskiej. I na ustnym też wylosowałem pytanie, w którym mogłem zinterpretować jej twórczość. Oczywiście nie pamiętam już dokładnie jak brzmiały pytania, ale z historii przypominam sobie, że poruszałem temat wojny secesyjnej. Wojny, która toczyła się w Stanach Zjednoczonych. Innym pytaniem był totalitaryzm, a więc postaci Hitlera i Stalina (…)

Innym powołaniem Grzegorza Fecki, o którym skromnie nie wspomina, jest jego drugie życie w mediach społecznościowych. Jest tam bardzo aktywny, czym daje świetną pożywkę plotkarskim rubrykom w stylu „Brukowca Sądeckiego”. Fecko zawsze zadba, by dostarczyć świeżego paliwa złośliwcom, wykazując przy tym inną ważną cechę – dystans do siebie i brak nerwowych reakcji po abstrakcyjnych publikacjach na swój temat typu „Fecko jak Rambo”:

(…) Jak podpatrzył wścibski i wszędobylski obiektyw brukowych paparazzi,  Grzegorz Fecko w pocie czoła stara się zapracować na tytuł najbardziej usportowionego radnego nie tylko w tej kadencji, ale może nawet w 726-letniej historii Nowego Sącza. Jak ustaliliśmy, kandydat na prezydenta miasta sprzed czterech lat, ćwiczy wszystkie partie mięśni.

Widać, że nie lada z niego fachowiec w branży body building, bo zamiast przesiadywać w dusznej siłowni „robi górę” machając wiosłami na słoneczku. Z kolei rzeźbę nóg Fecko wypracowuje jeżdżąc na rowerze. I dobrze, wszak lepszego sposobu nikt jeszcze nie wymyślił. Do tego radny biega, pływa, a efekty intensywnej przemiany materii usuwa z organizmu w saunie. Z każdym zadaniem Grzegorz Fecko sobie poradzi, a niedawno po raz czwarty został ojcem!

Wszystko pięknie, pochwalamy zdrowy tryb życia, aktywność fizyczną i ruch na świeżym powietrzu, ale trzeba w tym miejscu postawić sobie fundamentalne pytanie:

  1. Grzegorz Fecko przygotowuje się do kolejnej kampanii prezydenckiej i chce, by jesienią garnitur leżał na nim jak na Davidzie Beckhamie?
  2. Grzegorz Fecko stara się o rolę w filmie Rambo 9 i ½ – ostatnia misja?

Kto zna prawidłową odpowiedź niech jej do nas nie przysyła, bo z powodu RODO Brukowiec nie przyjmuje żadnych przesyłek zawierających dane osobowe (i nieosobowe też) i bez czytania odsyła je do nadawcy.

A teraz część tekstu przeznaczona dla oldboyów, którzy pamiętają telewizyjne losowania totolotka sprzed lat, w których każda z 49 liczb miała przyporządkowaną jakąś olimpijską dyscyplinę sportu. Być może zatem Grzegorz Fecko, jako wysoki rangą pracownik Totalizatora Sportowego, karnie stosuje tamtą służbową zasadę? Z maszyny losującej wypada jakaś liczba, a Pan Radny: kajaki! Kolejna liczba, a Pan Radny: kolarstwo… Ciekawe co Fecko zrobi, kiedy wylosuje bobsleje?

No to na koniec szybkiego jubileuszowego portretu radnego kończącego dzisiaj 50 lat Grzegorz Fecko jako prawdziwy Lach. Serdeczności!

Czytaj też:

Do końca grudnia most w Kurowie ,,zniknie”. Decydentem pogoda

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama