ŻYDOWSKA ULICA. Nowy album Izabeli Szafrańskiej [RECENZJA]

ŻYDOWSKA ULICA. Nowy album Izabeli Szafrańskiej [RECENZJA]

Podobno doskonałość osiąga się nie wtedy, kiedy nie można już nic dodać, ale raczej gdy nie można nic odjąć. Tym jest dla mnie nowy album Izabeli Szafrańskiej „Żydowska ulica/Jewish street” (2022), którym artystka bierze nas za rękę i prowadzi alejkami wielu wymiarów i subtelności. Do świata muzyki. Świata umożliwiającego ekspresję tego wszystkiego, co w rzeczywistości trudne, a czasem wręcz niemożliwe do wyrażenia.

Umiejętność, a może bardziej łatwość ewokowania emocji traktowałem w przypadku Szafrańskiej zawsze jak główny czynnik zaangażowania się w jej twórczość, ale nie jedyny. Artystka imponuje wytrwałością i determinacją i tym, że niezmiennie podąża ścieżką odkrywania z zaznaczeniem, że każdy nowy projekt jest ewaluacją konceptów minionych. Świadomą i zamierzoną nadbudową w tym temacie.

„Żydowska ulica/Jewish street” to kolejne naturalne wcielenie artystki i pozycja obowiązkowa dla wszystkich tych, którzy w muzyce poszukują nośnych brzmień, niebanalnych tekstów i stojących za nimi historii. Nie mamy tutaj do czynienia z konceptem sensu stricto, ale zawarte na krążku utwory tworzą pewną całość – oddziałują na siebie i wzajemnie się uzupełniają. Jak sceny w filmie. Wszystko jest tutaj oderwane od siebie, lecz spięte „klamrą” pieśni żydowskich i sefardyjskich wyśpiewanych z gracją, pazurem, charyzmą i akcentem – w czterech językach (polskim, hiszpańskim, ladino i hebrjskim) symbolizujących cztery przeplatające się akty muzycznej całości.

Izabela Szafrańska | „Żydowska ulica/Jewish street”

Ekipa żydowskiej ulicy w składzie: Izabela Szafrańska (wokal, chórki), Przemysław Zalewski (instrumenty klawiszowe), Kornel Kondrak (perkusja, instrumenty perkusyjne), Maciek Magnuski (gitara basowa), Przemysław Skałuba (klarnet, duduk, saksofony), Marcin Drabik (skrzypce) i Łukasz Belcyr (gitary) podarowała nam płytę niezwykłą, energetyczną i liryczną zarazem – dającą ponieść się przebojowej frazie lub zasłuchać w nostalgiczną kantylenę. A to wszystko wsparte gościnnie przez wokalistę i akordeonistę zespołu Enej Piotra Sołoduchę.

Pomimo aranżacji znacznie odbiegających od tego, do czego przyzwyczaiła nas w swoich dotychczasowych projektach Szafrańska, jej nowe wcielenie tylko pozornie odbija się od wcześniejszych dokonań, a tematy zawarte na „Żydowskiej ulicy/Jewish street” w równym stopniu co inspiracją, stały się dla niej pretekstem do dalszych poszukiwań i kształtowania artystycznego warsztatu. Dojrzały w formie i treści album można chyba uznać za efekt tych działań. Dostajemy do rąk płytę na równi wypełnioną nośnymi piosenkami, co interpretującą tradycje, ze starannością i szacunkiem oddającą klimat czasów, kiedy powstawały.

Całość zyskuje z każdym kolejnym przesłuchaniem. Ale nie oszukujmy się, żeby w pełni docenić wydawnictwo należy mieć otwartą głowę na różnorodną muzykę i jednocześnie mocno „siedzieć” w eklektycznych dźwiękach. Im więcej czasu spędzi się z nową Szafrańską, tym więcej dostrzega się szczegółów, niuansów, aranżacyjnego dowcipu, ale i pełniejszego zrozumienia niebanalnych, naznaczonych bagażem emocji i ciężarem treści tekstów.

Izabela Szafrańska | „Żydowska ulica/Jewish street”

Aż dziw bierze, że album powstał w ciągu zaledwie trzech dni. Mnogość detali w połączeniu z inteligentnym doborem materiału wyjściowego, dobrze przemyślanymi i „nieprzedobrzonymi” interpretacjami, jak i solidną produkcją, to wszystko i jeszcze więcej winduje „Żydowską ulicę/Jewish street” do miana tych projektów, które powinny stać się nie tyle pozycją obowiązkową w obrębie gatunków czy obranej estetyki, co inspiracją i pozamuzycznym drogowskazem dla każdego twórcy chcącego wytyczać własne artystyczne ścieżki.

Jednak tutaj dochodzi jeszcze jeden czynnik – czynnik naturalności, z którym człowiek się rodzi albo nie. U Szafrańskiej jest to aspekt równie istotny, co sama twórczość. Nieważne jak wysoce jest się wykształconym muzycznie, jak bardzo rozwinęło się swoje umiejętności czy opanowało ekspresję. Czy celuje się w sztukę wysoką, czy tych niższych lotów. Artysta musi być prawdziwy. Jeśli w głosie zabraknie szczerości, a miedzy instrumentalistami chemii, odbiorcy to wychwycą. Bez względu na to jak „diamentowe” nie byłyby aranże i produkcja studyjna.

Swoim najnowszym albumem Szafrańska zaprasza nas do muzycznego świata i dzieli się z nami przestrzenią i emocją. Daje nam wydawnictwo kompletne zmierzające do kultury uznającej piękno o możliwie najszerszym spektrum. Słuchając płyty ma się wrażenie doświadczania kameralnego występu, budowania intymnej więzi, transparentności emocji z interpretacją i przydzieloną rolą w tekście pozostawionymi odbiorcy. Szafrańska zaskakuje – przełamuje schematy. Jest eklektyczna jak nigdy dotąd. Stara się oddać widzom całą siebie, zarówno w psychicznym, emocjonalnym, jak i kreacyjnym wymiarze. Najlepszym z możliwych.

Posłuchaj Izabeli Szafrańskiej na: YouTube, Spotify, Tidal.

Fot. Wiktor Franko Photography

Reklama