Oto brat i siostra, w których życiu wydarzył się cud… Były więzień zaprasza do lektury

Oto brat i siostra, w których życiu wydarzył się cud… Były więzień zaprasza do lektury

„Nie jesteś skazany” to zawarta między okładkami książki historia sądeczanina, byłego skazańca, który na 12 lat trafia za kraty, przechodzi ogromną przemianę, a po wyjściu z więzienia w jego życiu zaczynają dziać się cuda. Jednym z bardziej spektakularnych cudów było odnalezienie siostry, która wychowywała się w domu dziecka. Dziś sądeckie wydawnictwo RTCK rozpoczyna promocję książki Grzegorza i Renaty Czerwickich, a autor po raz pierwszy pokazał światu swoją siostrę – Kasię.

Ostatnie spotkanie z Kasią z czasów dzieciństwa miało miejsce, kiedy miała trzy lata. Oboje wtedy płakali, bo czuli, że być może widzą się ostatni raz.

To było w Zakładzie Karnym w Tarnowie – opowiada Grzegorz Czerwicki. – Mama przyjechała z Kasią na ostatnie widzenie ze mną. Zapowiedziała, że więcej nie przyjadą, bo ich na to nie stać. Przez trzy godziny bawiłem się z siostrą w sali widzeń. A potem był ten moment, kiedy oddzielała nas już krata. Ona płakała u mamy na rękach i ja po drugiej stronie też ryczałem jak bóbr. Czułem, że coś się wydarzy, choć mogłem się tylko domyślać co. Jakiś czas potem dowiedziałem się swoimi sposobami, że Kasia została oddana do adopcji. I tu ślad się urywa. To było w 2004 r. Odsiadywałem swój pierwszy sześcioletni wyrok – wspominał w rozmowie z dziennikarzem dts24 Grzegorz Czerwicki.

Dziś zachęcając do lektury deklaruje, że część dochodu z jej sprzedaży trafi do domu dziecka, w którym wychowywała się jego siostra.

Chciałbym choć w małym stopniu odwdzięczyć się domowi dziecka, w którym spędziła najmłodsze lata, a który wspomina bardzo dobrze i część przychodu ze sprzedaży książki przekazać właśnie na ten dom. Zatem każda książka kupiona bezpośrednio przez TEN link pomoże w tym dziele. Z jednej strony wiem, że to tylko książka, ale dla mnie to coś niezwykle ważnego. Bardzo się w niej odkrywam – wyznaje Grzegorz Czerwicki.

My zaś przypominamy naszą rozmowę z Grzegorzem Czerwickim z grudnia 2019 roku:

– Dlaczego Twoja siostra została oddana do adopcji?

W domu była bardzo ciężka sytuacja. Mama ostro piła razem ze swoim facetem, czyli ojcem Marysi.  Nie byli w stanie sprawować normalnej opieki nad nią. Kiedy wyszedłem kilka lat później z więzienia mama przyznała, że Marysia została adoptowana przez jakąś rodzinę.

Próbowałeś szukać siostry po wyjściu z zakładu karnego?

Oczywiście. Głównie w ośrodkach pomocy społecznej, ale nikt tam ze mną nie chciał na ten temat rozmawiać. Dzisiaj się nie dziwię dlaczego. Byłem wówczas innym człowiekiem niż dzisiaj, byłem świeżo po wyjściu z zakładu karnego po pierwszym wyroku. Posługiwałem się specyficzną gadką, która tu nie nadaje się do cytowania. Byłem łysy i napakowany, byłem w cugu bandyckiego życia.

– Dobrze Ci się powodziło?

Przez chwilę. Potem było już tylko staczanie się po równi pochyłej. Zostałem bez domu, najpierw spałem na klatkach schodowych, potem na śmietnikach. Przychodzi taki moment, kiedy koledzy rozchodzą się do domów, a ty zostajesz sam.

– Młody, silny, wysportowany facet spał na osiedlowych śmietnikach?

Niedawno szedłem ze znajomym księdzem i przy okazji wyrzucałem śmieci. Zauważył, że nie zamykam śmietnika na klucz. Mam taki odruch, bo wiem, jak to jest, kiedy ktoś może tam szukać miejsca do spania. Zresztą to nie trwało długo, bo trafiłem drugi raz do zakładu karnego na sześć lat.

Czyli łącznie na dwanaście lat. Zmarnowany czas…

I tak, i nie. Z jednej strony w oczywisty sposób zmarnowany, ale kiedy teraz staję w ośrodku wychowawczym z moim programem profilaktycznym przed 12-letnimi chłopakami, to mogę im powiedzieć, że spędziłem w więzieniu tyle lat, ile oni mają dzisiaj. Niech się zatem dobrze zastanowią, zanim zrobią coś głupiego.

– Kiedy Ty odkryłeś, że robisz w życiu głupie rzeczy?

Czułem to od dawna, ale olśnienie przyszło w 2012 r. Wtedy zrobiłem najlepszy biznes w moim życiu. Za dwa papierosy kupiłem od kolegi – ateisty! – Pismo Święte. On zresztą też był przekonany, że zrobił świetny interes, bo tę Biblię ukradł z więziennej biblioteki. Przeczytał ją podobno trzy razy, ale chyba nic nie zrozumiał. Pozostał ateistą, choć mocno zachwalał mi lekturę Pisma Świętego.

Wyszedłeś po drugim wyroku i znowu zacząłeś szukać siostry?

Wyszedłem, ale byłem już kompletnie innym człowiekiem, który przyjaźnił się z Jezusem i układał życie na solidnych fundamentach. Wróciłem do Krakowa. Wsparli mnie dobrzy ludzie z Nowego Sącza. Pomogli zacząć pisać nowy rozdział – zapewnili mieszkanie na pierwszy miesiąc i pracę na początek. Siostry oczywiście szukałem, głównie przez ośrodki pomocy społecznej, pisałem jakieś pisma, ale nikt nie chciał mi nic powiedzieć.

– Dlaczego?

Bo wyszedłem z więzienia i nie byłbym dla niej dobrym przykładem, według ośrodków, oczywiście. Ale też dlatego, że Marysia miała od lat nowe życie, zmienione imię i nazwisko. Nasza mama nie miała pojęcia, gdzie moja siostra trafiła. Nie mogła mieć takiej wiedzy, bo oddając moją siostrę do adopcji automatycznie zrywała z nią kontakt. A ja zacząłem pracę w wydawnictwie i agencji RTCK „Rób To Co Kochasz”. Ponadto jeździłem do zakładów karnych, ośrodków wychowawczych i do szkół, gdzie dawałem świadectwo swojej wiary i życia oraz realizowałem programy profilaktyki uzależnień. W samych zakładach karnych w całym kraju odbyłem 74 spotkania z osadzonymi w ramach programu „Skazany na wolność”. W ramach tego programu byłem m.in. w zakładzie w Tarnowie i wychodząc znalazłem się dokładnie w tym samym miejscu, w którym w 2004 r. ostatni raz widziałem Marysię.

Przypadek?

– Jeśli ktoś wierzy w przypadki, to może to tak tłumaczyć. Ja nie wierzę w przypadki. To Pan Bóg jest reżyserem mojego życia.

– I według napisanego przez Niego scenariusza kilka dni temu pojechałeś na rutynowe spotkanie do jednej ze szkół na Podhalu.

– To był dzień jak co dzień. Na spotkaniu miało być dużo młodzieży, ale z jakichś powodów zmieniły się plany i przyszły tylko dwie klasy wcześniej nie planowane. Klasyczne półtorej godziny, z tą tylko różnicą, że oprócz treści przewidzianych programem, dodałem na koniec „…i jeszcze coś wam powiem”.

– Co dodałeś?

– Kilka zdań o sobie, o tym, że miałem siostrę, która została kiedyś adoptowana, że od lat modlę się, żeby ją odnaleźć. I tyle.

– Ale to nie był koniec.

– Nie był. Kiedy się pakowałem, pani pedagog poprosiła mnie do swojego pokoju. Tam czekała zapłakana dziewczyna.

– Zaintrygowało Cię to?

– Takie sytuacje często się zdarzają po spotkaniach, to nic wyjątkowego, że ktoś chce porozmawiać.

– Ale ta dziewczyna powiedziała Ci coś więcej.

– Powiedziała mi, że jako dziecko też została adoptowana, że wcześniej mieszkała w Krakowie i że też szukała swojego starszego brata.

– Poczułeś coś?

– Tylko tyle, że to historia podobna do mojej…

– Nie żartuj!

– W Krakowie mieszka milion ludzi, podobnych historii adopcyjnych zdarzają się tysiące.

– Ale ta dziewczyna powiedziała Ci coś jeszcze.

– Tak, że urodziła się w 2001 r. czyli wtedy, kiedy Kasia.

– Za dużo było przypadkowych zbiegów okoliczności. Nie podskoczyło Ci tętno?

– Mocno podskoczyło, ale poprosiłem, żebyśmy dali sobie chwilę i spokojnie to przeanalizowali. Spieszyłem się na spotkanie do kolejnej szkoły, więc wymieniliśmy się numerami telefonów. Oczywiście to drugie spotkanie nie wyszło mi dobrze, bo cały czas myślałem o tym, co się zdarzyło przed chwilą. Ta dziewczyna miała pojechać do domu i w swojej książeczce adopcyjnej sprawdzić kilka danych. Coś jakby dopasować do siebie dwie części banknotu i sprawdzić czy zgadzają się numery. Podałem jej mój adres w Krakowie, ale tylko ulicę, moje nazwisko i rok urodzenia (bo na spotkaniach przedstawiam się jako Grzegorz) i specyficzną pisownię nazwiska jej ojca. Kiedy skończyłem spotkanie, miałem kilka nie odebranych połączeń… Przeczytała mi ze swoich dokumentów adopcyjnych imię i nazwisko swojej biologicznej mamy i jej dawny adres zamieszkania oraz datę urodzenia swojego brata. To były dane mojej mamy, mój dawny adres i rok mojego urodzenia… Uzupełniła dane, które jej podałem. Wszystko się zgadzało. To bez najmniejszej wątpliwości była moja siostra.

– Co poczułeś?

Że oto w moim życiu wydarzył się kolejny cud. Stało się niemożliwe. Jak to skomentować? Co powiedzieć? Nie wiem…
Po ludzku praktycznie nie było szans, aby ją znaleźć. Od lat bezskutecznie gonili mnie od jednej instytucji do drugiej, gdzie szukałem jakiegoś śladu. Siostra miała nowe imię i nazwisko. W tym roku skończyła 18 lat, co utrudniało sprawę jeszcze bardziej. Pytałem Boga: „Czy zamierzasz coś z tym zrobić?” Zamierzał. Po piętnastu latach odnalazłem siostrę, właściwie ona mnie odnalazła.

Rozmawiał Wojciech Molendowicz

UWAGA!

Mamy dla Czytelników dts24 w upominku trzy książki „Nie jesteś skazany”.

Aby otrzymać jedną z nich, znajdź na naszym profilu na FB post z linkiem do tego tekstu i w komentarzu napisz kto Twoim zdaniem koniecznie powinien tę książkę przeczytać… 🙂 W sobotę wyłonimy szczęśliwców.

 

 

To moja śliczna siostra, Kasia😊Wrzucam to zdjęcie dopiero dziś, w dniu 🔥🔥🔥PREMIERY🔥🔥🔥 mojej i Renata książki, ponieważ…

Opublikowany przez Grzegorza Czerwickiego Czwartek, 18 czerwca 2020

 

Książkę Grzegorza i Renaty Czerwickich możesz kupić TUTAJ.

 

 

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama