Jakiś bandzior włamał się na profil facebookowy Jakuba Prokopowicza i wypisując komentarze na poziomie gimbazy usadzonej na drugi rok w tej samej klasie, próbuje skompromitować sądeckiego radnego miejskiego. Ale my na to nie pozwolimy! Nie wolno bezkarnie robić durnia z rajcy królewskiego Nowego Sącza. Będziemy walczyć o jego dobre imię!
Awatar podszywający się pod Prokopowicza, w swoim komentarzu próbuje mnie zaklasyfikować do ludzi drugiej kategorii, z uwagi na to, jakiemu klubowi kibicuję. I to jest małe miki, ale jutro ktoś podający się za radnego Prokopowicza będzie nawoływał do pogonienia takich, co to mieszkają na innym osiedlu, chodzą w niebieskich butach, mają długą grzywkę, albo dlatego, że są szczupli. Ale włamywaczowi na profil Prokopowicza nie uda się poróżnić mnie z Sandecją. Jestem w świetnych relacjach z kilkoma pokoleniami kibiców, piłkarzy, trenerów, prezesów, a z najsłynniejszym bodaj fanem Sandecji Dankiem Weimerem przez lata się przyjaźniliśmy. Z kolei w DTS całkiem niedawno wydaliśmy kolejny, specjalny numer gazety poświęcony Sandecji. I z tej armii ludzi związanych z klubem nikt nigdy nie chciał mnie obrazić.
Ale tego złodziej wizerunku Jakuba Prokopowicza nie może wiedzieć. Radny Prokopowicz pewnie by wiedział, ale najwyraźniej śpi, a w tym czasie ktoś go publicznie kompromituje używając jego twarzy. No bo przecież powszechnie szanowany radny nie dzieliłby ludzi na lepszych i gorszych, tylko dlatego, że noszą inny krawat niż on. Przecież niebawem radny Prokopowicz zasiądzie w loży honorowej nowego sądeckiego stadionu i będzie bił brawo każdej drużynie, która zachwyci publiczność dobrą grą. Czy nie na tym polega urok sportu? Strach jednak pomyśleć, co by się stało, gdyby na trybunie VIP zasiadł złodziej wizerunku Prokopowicza. Zadziałajmy prewencyjnie. Jego portret pamięciowy na potrzeby policji zamknąłby się w jednym zdaniu: dresiarz przebrany za człowieka publicznego zaufania.
A przecież budowany ogromnym społecznym wysiłkiem nowy stadion Sandecji ma być miejscem, gdzie obok siebie będą mogli zasiąść ludzie o różnych poglądach, nie tylko wyborcy Jakuba Prokopowicza. Tych zresztą nie było zbyt wielu, bowiem do Rady Miasta wszedł on nawet nie z ławki rezerwowych, ale z łapanki w drugiej drużynie rezerw. Kiedy kolejne trzy osoby nie mogły (lub nie chciały) wystąpić, na boisko wpuszczony został Jakub Prokopowicz. Oczywiście z wynikiem nieco ponad stu kresek kwalifikował się bardziej do Rady Absolwentów pobliskiej podstawówki, ale to oddzielna historia.
Pozostajemy z nadzieją, że chwilowa utrata loginów do własnego profilu przez radnego zostanie szybko opanowana przez odpowiednie służby. Inaczej Jakub Prokopowicz mógłby zostać obłożony zakazem stadionowym i otwarcie nowego obiektu zamiast z loży VIP musiałby oglądać z dachu pobliskiego szpitala.