Z archiwum zbrodni i zagadek Sądecczyzny. Skazali kompana na tortury i śmierć, bo podejrzewali, że plotkował

Z archiwum zbrodni i zagadek Sądecczyzny. Skazali kompana na tortury i śmierć, bo podejrzewali, że plotkował

To, co stało się z Bartłomiejem W. 32-latkiem z Gołkowic mrozi krew w żyłach. Trudno sobie wyobrazić tortury jakich dopuścili się sprawcy okrutnego morderstwa. Wyobraźnia odrzuca takie obrazy. Jednym ze sprawców, który zadał śmiertelny cios, był Paweł M. pseudonim ”Morda”. Mężczyzna już wcześniej zabił człowieka. Narzędziem zbrodni była wówczas siekiera, a ofiarą jego własny ojciec.

12 marca 2009 roku w rodzinnym domu w Olszance Paweł M. pił alkohol ze swoim ojcem. Później żona starszego mężczyzny wraz z córką znalazły 56 – latka całego we krwi. Pomyślały, że miał atak choroby i wezwały pogotowie.  Był w ciężkim  stanie, zmarł w szpitalu. Policja nie miała wątpliwości, że do śmierci Wojciecha M. przyczynił się ktoś jeszcze. Podejrzenie padło na syna, który uciekł do lasu, następnie ukrywał się  w stodole. W końcu został ujęty.

Podczas rozprawy tłumaczył, że musiał się bronić, bo ojciec zaatakował go siekierą. Jak podawała „Gazeta Krakowska”,  ojciec zarzucał mu, że niczego nie potrafi zrobić dobrze, nawet układać drzewa na wozie. W końcu stwierdził, że Paweł M. nie jest jego synem i zamachnął się na niego siekierą. Chłopak przyjął cios na rękę, chwycił wycelowaną w niego siekierę i rzucił nią. Jak mówił – nie chciał trafić ojca, ale ten potknął się i siekiera trafiła go w głowę.

Interesował się sztukami walki. Tę wiedzę pogłębiał, oglądał filmy, ćwiczył. Swoje umiejętności wykorzystał podczas kłótni z ojcem, która zakończyła się w tak tragiczny sposób.

Paweł M. usłyszał zarzut przekroczenia  granic obrony koniecznej. Sąd skazał go na 4 lata pozbawienia wolności. Na wolność jednak wyszedł już po dwóch latach. Tak zdecydował sąd w Krośnie.

Bardzo prędko znów zaczął budzić strach wszędzie, gdzie się pojawił. Były ku temu podstawy.

Nosił pseudonim „Morda”.

Tortury i okrutna śmierć

Po opuszczeniu więzienia Paweł M. wrócił w znajome sobie strony. Bywał często na imprezach organizowanych w Gołkowicach Dolnych u Piotra D. Podobno można było oberwać za jeden nieprzemyślany ruch czy słowo. Na jednej z takich imprez miał pobić kolegę. Któryś z kompanów zaczął rozpowiadać plotki na ten temat. Jeden z nich zapłacił za to  bardzo wysoką cenę.

Padło na Bartłomieja W. ps. „Ogór”. Był rok 2017. wkrótce miała nadejść jesień. Paweł M. wraz z Konradem O., Krzysztofem K. ps. „Michaś”, i Wojciechem C. ps. „Rekin” pojechali do domu „Ogóra” i zabrali go na przejażdżkę, która okazała się ostatnią w jego życiu.

Bartłomieja W. zawieziono do domu Piotra D. Tam skatowano, podpalono mu włosy. Nieszczęśnik został też zgwałcony. Oprawcy wrzucili go do wersalki, po której skakali. W końcu Paweł M. wbił mu nóż w serce, pozbawiając życia. Ofiara miała też rany kłute na szyi, korpusie i nogach.

Po dokonaniu zbrodni  oprawcy wywieźli ciało niedaleko Dunajca. Ułożyli zmaltretowanego trupa w bagażniku, ale jak dalej podaje „Gazeta Krakowska”, wykopanie dołu nie udało się. Grunt był kamienisty, trudno było kopać. Ostatecznie 32-latek, spoczął w płytkim dole, 100 metrów dalej.  Jego ciało odnaleziono 4 października w miejscowości Mostki.  Zbrodnia wstrząsnęła całą okolicą.

Jak informowali mieszkańcy Gołkowic – samochód do którego wciągnięto Bartłomieja W. został podpalony w nocy z 30 września na 1 października. Kilka dni później spłonął także budynek gospodarczy w Gołkowicach. Wcześniej, w tym właśnie budynku policja prowadziła czynności dochodzeniowe, związane z zabójstwem „Ogóra”.  Do gaszenia pożaru wyjechało aż 7 wozów strażackich. Miejscowość w gminie Stary Sącz przestała być spokojną okolicą.

O jeden strach za dużo…

Poszukiwania Bartłomieja W. trwały kilka dni.  Jak mówili sąsiedzi  – zaginiony chłopak obracał się w podejrzanym towarzystwie, ale był raczej spokojny.  Według okolicznych mieszkańców nie zagrażał nikomu. Pojawiły się apele w mediach z prośbą o pomoc w poszukiwaniach zaginionego. Czarno-białe zdjęcie, niczym nie wyróżniającego się 32- latka, jakich tysiące na ulicach, pojawiło się w prasie.

Tymczasem Paweł M. i Krzysztof O. wyjechali do swojej znajomej do Jarosławia, na Podkarpaciu. Kiedyś bywała u nich na imprezach. Teraz oni postanowili ją odwiedzić.  „Pochwalili” się, że zabili „Ogóra”. Kobieta przestraszyła się. Sprawdziła w Internecie, nie musiała długo szukać, by natknąć się na informacje o zaginięciu chłopaka, którego przecież znała. Postanowiła nie ryzykować. Zawiadomiła policję.

Sąd, czy sprawiedliwy?

W związku z zabójstwem Bartłomieja W.  sprawcy usłyszeli zarzuty bezprawnego pozbawienia wolności ze szczególnym udręczeniem i pobicia ze skutkiem śmiertelnym, a także zbezczeszczenia zwłok. „Mordzie” postawiono zarzuty bezprawnego pozbawienia wolności ze szczególnym udręczeniem oraz zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i zbezczeszczenie zwłok.  Jednemu ze sprawców zarzucono nieudzielenie pomocy.

40 – letni Paweł M. otrzymał karę 25 lat pozbawienia wolności.  Drugiemu oskarżonemu Krzysztofowi K. ps. Michaś sąd wymierzył karę 11 lat. Wojciech C. ps. „Rekin”  otrzymał karę 4 lat więzienia a  Konrad O. Trafił za kratki na 2 lata.

Czytaj też:

Z archiwum zbrodni i zagadek Sądecczyzny. Spokojna rodzina poszła „pod topór”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Reklama