Z archiwum zbrodni i zagadek Sądecczyzny. Choroba, której objawem była zbrodnia

Z archiwum zbrodni i zagadek Sądecczyzny. Choroba, której objawem była zbrodnia

14 sierpnia 2009 r. około godziny 14 na Komendę Policji w Nowym Sączu zgłosił się 19 –letni mężczyzna. Marcin M.  Przyznał się do zamordowania swojej matki. Chłopak, z niewyjaśnionych przyczyn, podciął gardło swojej matce, kobieta zmarła. Policji tłumaczył, że usłyszał głosy, a do zabójstwa ukochanej osoby namówił go sam szatan.

Mówił, że ktoś nim steruje

Marcin M. na kilka dni przed tragedią odwiedził lekarza. Podobno do gabinetu przyprowadzili go jego rodzice. Zaniepokoiło ich zachowanie syna. Nastolatek miał omamy i słyszał głosy. Jak podaje „Gazeta Krakowska” – wypowiadał zdania o charakterze religijnym, mówił, że „katolicy są słabi i musi ich nawracać” oraz, że ktoś kieruje nim za pomocą chipa.  Nie wdrożono jednak żadnego leczenia, gdyż 19-latek nie zdążył już odwiedzić specjalisty, do którego dostał skierowanie.

Gdyby zaczął brać leki, być może nie doszłoby do tragedii. On sam uparcie przekonywał najbliższych, że nie jest chory i nic mu nie dolega.

12 sierpnia 2009 r.  Marcin został sam w domu z mamą. Kobieta prawdopodobnie nie spodziewała się ataku ze strony jednej z najbliższych jej osób – własnego syna. Marcin w pewnym momencie chwycił za kuchenny nóż i poderżnął matce gardło. Po dokonaniu zbrodni wyszedł z domu. Poszedł na przystanek autobusowy. Wsiadł do autobusu, którym dotarł do Nowego Sącza.

„Diabeł kazał mi to zrobić”

Zakrwawione ciało kobiety znalazł jej mąż, kiedy wrócił do domu. Było pusto i cicho, a w pokoju leżała jego żona w kałuży krwi. Mężczyzna zachował zimną krew. Wezwał pogotowie ratunkowe. Było jednak już za późno. Przed godziną 13. sądecka policja otrzymała zgłoszenie od pogotowia ratunkowego, które stwierdziło zgon kobiety w Moszczenicy Wyżnej. Policjanci na miejscu zdarzenia stwierdzili, że Małgorzata M. posiada obrażenia ciała świadczące o udziale osób trzecich – rany cięte na szyi. Rozpoczęli poszukiwania syna zamordowanej., obawiali się, że nastolatek, po dokonaniu zbrodni może targnąć się na własne życie. Poszukiwania nie trwały długo. Chłopak sam zgłosił się na policję. Przekraczając próg Komendy Policji w Nowym Sączu miał powiedzieć: „wiem, że źle zrobiłem”. Pytany, przez kryminalnych, dlaczego dopuścił się tak makabrycznego czynu, odpowiadał jednym zdaniem „szatan kazał mi to zrobić”.

W trakcie prowadzonego postępowania, opowiadał, że do  morderstwa namówił go jego „władca”,  „ten u góry, inny niż ten, w którego wy wierzycie”. To właśnie ów władca kazał Marcinowi wybrać najbardziej religijną osobę jaką zna i ją zabić. Jak dalej podaje GK chłopak twierdził, że jedynie wykonywał polecenia „tego, któremu nie można się przeciwstawić”. Ogromną skruchę i żal wyrażał wobec swojego ojca. Miał świadomość tego, jaką krzywdę mu wyrządził.

Plotki wytłumaczeniem niewytłumaczalnego

Mieszkańcy Moszczenicy, małej miejscowości w gminie Stary Sącz, długo nie mogli otrząsnąć się z tej tragedii. Zabójca pochodził ze spokojnej, gospodarskiej rodziny. Nikt nie przypuszczał, że może dojść do takiej tragedii. Pojawiły się też plotki,  że Marcin M zażywał narkotyki. Miał się ponoć narkotyzować z dwoma kolegami z rodzinnej miejscowości. To oni mieli handlować narkotykami i „zbałamucić” chłopaka, który dokonał straszliwej zbrodni. Jak zapewniał Sebastian Kącki z Prokuratury Rejonowej w Nowym Sączu wątek narkotyczny, o którym wspominała wówczas prasa, został sprawdzony przez policję. Nic nie wskazywało jednak na prawdziwość tej wersji wydarzeń.

Dlaczego zatem spokojny, młody chłopak dopuścił się tak przerażającego czynu? Wytłumaczeniem okazała się choroba psychiczna młodego mężczyzny.

Po zgłoszeniu się na policję, 19-latek trafił na trzy miesiące do aresztu. Przez ten czas przebywał w Krakowie przy Montelupich i był pod ciągłą opieką psychologów. W końcu, po wielotygodniowej obserwacji, biegli orzekli, że matkobójca jest chory psychicznie. Z opinii biegłych lekarzy wynikało również, że Marcin M. jest niebezpieczny dla otoczenia i powinien trafić do zamkniętego ośrodka psychiatrycznego. Tak też się stało.

Czytaj też:

Przysietnica. Zbudują drewniany „węzeł” z widokiem na góry

 

 

 

Reklama