Supersmok latał nad Nowym Sączem od wczesnego ranka. Patrolował miasto. Już jesień, więc na polu coraz zimniej, a w domach powiało jesiennym chłodem i niemal wszyscy zaczęli ogrzewać swoje domy. Gdy stwierdził, że nic złego w mieście się nie dzieje, postanowił odpocząć chwilkę na ratuszowej wieży. Już prawie przysypiał, gdy nagle na niebie pojawił się złowrogi znak, a smocze nozdrza wyłapały gryzący dym – sygnał niebezpieczeństwa!
Nie czekał długo. Poleciał prędko do Dunajca i nabrał tak dużo wody jak tylko zdołał. Następnie pospiesznie pofrunął tam, skąd wydobywał się gryzący dym.
Nie było czasu na zastanawianie się. W takich sytuacjach trzeba działać szybko, więc smok usiadł na dachu nad kominem i wypluł caaaałą wodę którą wcześniej nabrał z rzeki.
Zasyczało, zawrzało, ale po chwili niebo znów przejaśniło się i znów można było odetchnąć pełną smoczą piersią.
To był dopiero początek. Teraz znacznie ważniejsze wyzwanie: trzeba znaleźć właściciela domu i odbyć z nim zasadniczą rozmowę, a jeśli okaże się niezaradny, trzeba mu pomóc zdobyć takie paliwo do pieca, które nie przyczyni się do powstawania smogu. Nie może być tak, żeby pod pretekstem ogrzania mieszkania każdy ściągał na miasto śmiertelne niebezpieczeństwo….
Supersmok już miał pukać do drzwi smogowego domu, gdy usłyszał dzwonek. DRYŃŃŃŃŃ DRRRRRYŃ, DRYYYYYYYYŃ…
Budzik???
– Stasiu wstawaj! Zaspałeś do szkoły! – wołała smocza mama
– Do szkoły? Supersmok nie chodzi do szkoły!– ziewnął Staś
– Kto? – zapytała nieco zdezorientowana mama smok
– No o mnie chodzi mamo! Przecież dzisiaj przeganiałem SMOG. Byłem Supersmokiem!
– Aaaaa…. rozumiem! Miałeś bohaterski sen? – roześmiała się mama.
– O nieeee…. A już myślałem że naprawdę uratowałem nasze miasto – westchnął mały smok.
– Nie wiem w jaki sposób Supersmok ratował Nowy Smok, ale coś wymyślimy żebyś dalej mógł być super bohaterem – uśmiechnęła się smoczyca do swojego synka.
ciąg dalszy nastąpi…