Wywiad cz. 2. Arkadiusz Aleksander: „To jest bezcenne”

Wywiad cz. 2. Arkadiusz Aleksander: „To jest bezcenne”

Przedstawiamy drugą część rozmowy z byłym dyrektorem sportowym Sandecji Nowy Sącz Arkadiuszem Aleksandrem, który pożegnał się z klubem z końcem lipca br. (jego umowa wygasła i nie została przedłużona – przyp. red.).

Pierwsza część rozmowy do przeczytania w tym miejscu.

Dyrektorem sportowym klubu z miasta nad Dunajcem byłeś od 2016 roku. Co dała Ci ta praca?

Bardzo dużo doświadczenia. Ale największą satysfakcję dały mi wyniki sportowe klubu w tym okresie. Myślę o awansie do Lotto Ekstraklasy i możliwości gry Sandecji pierwszy raz w historii na najwyższym szczeblu w Polsce. Żal tylko rozgrywania meczów jako gospodarz na obcym stadionie, ale to już nie były moje kompetencje.

Jakie były Twoje zadania?

Przede wszystkim podnieść jakość sportową zespołu.

Udało się?

Tak. Dzięki zaangażowaniu piłkarzy, sztabu szkoleniowego i wszystkich osób związanych z Sandecją udało się awansować do piłkarskiej elity. Dodatkowo bardzo mocno została przebudowana Akademia Sandecja. Zyskała solidnego sponsora na lata, czyli firmę Wiśniowski. Trenerzy z akademii w większości podnieśli swoje kwalifikacje trenerskie. W czasie mojego funkcjonowania w klubie trenerzy byli na stażach min. w Wolfsburgu, Lechu, Zagłębiu Lubin czy Śląsku Wrocław, także dzięki moim kontaktom. To zaprocentowało, bo zespół rezerw oparty głownie na młodzieży awansował do czwartej ligi i był o krok od awansu do trzeciej. Zespól U-15 wywalczył promocję do Centralnej Ligi Juniorów, gdzie na półmetku rundy wiosennej 2017/2018 był liderem. Nigdy wcześniej tak sytuacja nie miała miejsca. Dodać trzeba, że w klubie powstał dział skautingu, który wykonał bardzo dobrą robotę przy transferach.

Arek Głowacki z Wisły Kraków pełni obecnie taką samą funkcję jak ta Twoja, ale jako były piłkarz miał jednak trochę obaw przed założeniem garnituru. Jak z tym było u Ciebie?

Dobrze znam Arka, rozmawiałem z nim po objęciu tej funkcji i myślę, że da sobie radę. Trzymam za niego kciuki. U mnie nie było z tym większych problemów, lubię garnitur.

Jak wygląda Twoje życie bez Sandecji?

Mam dużo więcej czasu wolnego, który można poświęcić najbliższym. Telefon już nie dzwoni co pięć minut i nie trzeba oglądać tak wielu meczów. Teraz nadszedł dla mnie czas na odrobinę odpoczynku, bo te dwa lata były bardzo intensywne.

Zdaje się, że nie zamierzasz całkiem odpoczywać od futbolu. Jakiś czas temu byłeś na stadionie Śląska Wrocław wraz z muzykiem Kordianem, tym od „Dziewczyny z Gór”, by oglądać mecz reprezentacji Polski z Irlandią (1:1). Wypad na Dolny Śląsk okazał się udany?

Tak. Byłem na meczu reprezentacji we Wrocławiu, na który zaprosiłem Kordiana, który był pierwszy raz na spotkaniu kadry. Atmosfera i cała otoczka bardzo mu się spodobała, jestem wręcz przekonany, że to nie był jego ostatni mecz obejrzany na stadionie. Pod tym względem było fajnie, szkoda tylko poziomu sportowego, bo z pewnością spodziewaliśmy się trochę więcej po obydwu drużynach.

Na początku września pokazałeś się z Witoldem Bańką, ministrem sportu i turystyki. Polityka jest Ci bliska?

Z ministrem Bańką łączy nas wspólny znajomy Piotr Klimczak, wicemistrz świata w sztafecie na 400 m z 2006 roku, który był na Olimpiadzie w Pekinie. Z Piotrkiem razem chodziliśmy do klasy w Szkole Podstawowej nr 16 w Nowym Sączu i trenowaliśmy piłkę w LKS Zawada. Tak się składa, że minister sportu jest byłym lekkoatletą i biegał z Piotrkiem razem na 400 metrów. To była konstruktywna rozmowa w towarzystwie sądeckich trenerów w miłej atmosferze. Bardzo cieszy fakt, że minister chce pomóc w rozwoju sądeckiego sportu.

Podzielisz się z nami swoimi najbliższymi planami?

Koncentruję się na byciu Pełnomocnikiem ds. Sportu w Urzędzie Miasta a potem czas pokaże.

Co chciałbyś powiedzieć kibicom Sandecji, z którymi oficjalnie nie zdołałeś się pożegnać?

Chciałem podziękować kibicom, ale również zawodnikom, trenerom i wszystkim pracownikom klubu za te lata spędzone w Sandecji na boisku a potem za biurkiem. Zawsze mogłem liczyć na ich wsparcie w ciężkich momentach a to jest naprawdę bezcenne. Dziękuję prezydentowi Ryszardowi Nowakowi, prezesom klubu, ale również wszystkim tym, którzy mi zaufali po zakończeniu przygody sportowej umożliwiając dalszą pracę dla dobra naszego klubu. Mam nadzieję, że nie zawiodłem ich oczekiwań.

Arek Aleksander wróci jeszcze kiedyś do Sandecji Nowy Sącz?

Czas pokaże.

Odwiedź konto autora na Twitterze!

Fot. Archiwum A.Aleksander

Reklama