Wspomnienia. ZNTK, radio na drucie i przyszły minister

Wspomnienia. ZNTK, radio na drucie i przyszły minister

Wrona Sławomir

W drugiej połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, by mieć radio potrzebny był albo dostęp do nadajników, albo mikrofon, magnetofon, drut i głośniki. W drugiej wersji wszystko spinało się w sieć nazywaną – radiowęzłem. Ówczesna władza starała się nie marnować okazji słania „jedynie słusznych treści” do dużej grupy ludzi zebranej w jednym miejscu.

Radiowęzły uruchamiano zatem w większych zakładach pracy, a nawet w niektórych miastach. Najstarsi sądeczanie być może pamiętają, że w wielu domach wisiały na ścianach głośniki z pokrętłem, którym można było regulować… Ale tylko głośność. Kilka pokoleń pracowników ZNTK pamięta także, że takie głośniki wisiały w każdym biurze i zakładowej hali.

Zakładowa „sieć” ożywała trzy razy każdego dnia. O godzinie 6.50, by przywitać załogę porannej zmiany. O godzinie 10.00, by przez 15 minut z muzyką i słowem towarzyszyć „kolejarzom” w przerwie śniadaniowej. I dziesięć minut przed godz. 15.00, kiedy wielu dawno było już w szatniach (dziś ponoć nie do pomyślenia) przebierając się i czekając na koniec dnia pracy.

Gdyby przenieść ten model jeden do jednego we współczesną rzeczywistość, można by było mówić o – jak mówi dziś młode pokolenie – pełnej „stylówie”. Kolejarze słuchali (…)

Przeczytaj cały tekst SŁAWOMIRA WRONY w specjalnym wydaniu DTS:

 

Reklama