Wojciech Szczęsny. Boi się Messiego, ale całuje jak Buffon

Wojciech Szczęsny. Boi się Messiego, ale całuje jak Buffon

Rozmowa z Wojciechem Szczęsnym

– Zrobił ktoś na Tobie jako przeciwnik większe wrażenie niż Linoel Messi?

– Nie, on ma w sobie takie coś, że się go boisz. Biegnie i wiadomo, że akcja będzie zakończona strzałem. Dla mnie największą jakością Messiego, która mi jako bramkarzowi sprawa problemy, jest szybkość egzekucji strzału. Przykładowo w czasie meczu Ligi Mistrzów Juventus – Barcelona stałem na środku bramki, widziałem, że Messi podbiega do piłki, zacząłem się ustawiać i zanim się zorientowałem zobaczyłem, że ten strzał już przeleciał. Wydawało się, że powinien wziąć zamach i uderzyć, a tymczasem on zrobił takie „pyk” i naprawdę nie wiedziałem, co się stało. Nikt nie uderzył, a piłka przeleciała obok bramki.

– Słyszałem też, że Paulo Dybala ma świetnie ułożoną lewą stopkę i trudno Ci obronić także jego strzały?

– Paulo przede wszystkim robi to dobrze na treningach, jak nie ma przeciwnika. On biegnie i wydaje się, że uderza w środek, tyle że nigdy w środek nie strzela.

– Łukasz Fabiański wspominał, że zainspirowałeś go jak Cię kiedyś oglądał. Pomyślał: „ten gówniarz przychodzi i czuje się jak u siebie”.

– Kiedy wskoczyłem do bramki, miałem 20 lat, Łukasz był wtedy kontuzjowany. Potem on wrócił, a ja sobie postanowiłem, że teraz będę na treningach pierwszym bramkarzem i zrobię tak, żeby trener bał się postawić na kogoś innego. To nie w moim stylu denerwować się na obrońców, krzyczeć po interwencjach, ale wtedy pamiętam, że byłem bardzo ekspresywny. I zadziałało. Przez pięć lat byłem jedynką.

– Czy Ty kiedykolwiek czułeś się gorszy od któregokolwiek bramkarza, z którym rywalizowałeś?

– Wielkość Gianluigiego Buffona czuję do dzisiaj. Alisson Becker jest dobry. Pamiętam, że grałem wtedy sezon, w którym źle stopy nie postawiłem, nie popełniłem żadnego błędu, nawet pół błędu. Miałem jednak straszną wtopę na meczu z Palermo. Myślałem, że zawodnik będzie wrzucał, a on spod linii dał piłkę wzdłuż bramki. Tak ją złapałem, że sam sobie wbiłem piłkę do bramki. Pomyślałem: taki dobry sezon, no trudno. I w tym momencie sędzia odgwizdał spalony. Wtedy już wiedziałem, że w tym sezonie nikt mi nie zabierze miejsca. Po prostu grając dużo i dobrze nie dałem powodów trenerowi do zmiany, ale na treningach widziałem, że Alisson Becker obiektywnie jest lepszy.

– A w jakim aspekcie?

– Ma siłę w nogach. Jest takim bramkarzem, który nie musi dużo w bramce pracować, stoi na środku bramki i nie szuka dogodnej pozycji, bo ma taką ekspresję, że jest w stanie z miejsca dolecieć do piłki. Kiedy nie robisz tych niepotrzebnych ruchów, to daje ci więcej czasu.

– Często oglądasz highlightsy albo skróty meczów, w których bierzesz udział? Pytam, bo do highlightsów często wchodzą momenty, w których przypominasz Buffona. Nawet widziałem jak całujesz w szyję de Ligta. To nie jest reakcja Polaka.

– Moja żona się śmieje, że obcego chłopa całuję. Ale Gianluigi Buffon jest taki. Na przywitanie piątka nie wystarczy.

– Gigi ma coś takiego, że chyba chce, żeby wszyscy w jego towarzystwie się dobrze czuli?

– Jest bardzo ciepły w kontaktach, serdeczny. Lubi przytulić, pocałować. W Polsce to jest nie do pomyślenia, ale we Włoszech to zupełnie normalne.

– Jakim napastnikiem jest Dejan Kulusevski, który będzie grał przeciwko Polsce?

– Technicznie genialny, brakuje mu jednak jeszcze takiego „cwaniactwa”, tego czegoś co ma już Fiederico Chiesa. On w młodym wieku jest już gotowy iść na przebitkę, nawet w debiucie dostał czerwoną kartkę, bo na tę przebitkę poszedł za bardzo. Dejan jeszcze potrzebuje trochę dorosnąć do piłki w wielkim klubie, ale talent ma niesamowity.

– Ziomkowanie się z najlepszym piłkarzem świata to lans, powód do dumy?

– Cristiano Ronaldo teraz Lewy, po prostu kto gra ze Szczęsnym ten jest najlepszy (śmiech).

– A poważnie, znając Roberta Lewandowskiego tyle lat, pomyślałeś, że będzie najlepszym piłkarzem świata?

– Jak Lewy doszedł w Borussii do finału to już był na najwyższym poziomie, choć może jeszcze nie na najwyższym stopniu podium. Wydawało się też, że trochę wcześniej Cristiano i Messi zejdą ze sceny, a oni do 35. cały czas grali na takim poziomie, że ciężko było ich zbić ze szczytu.

– Widzisz jakieś podobieństwa między Lewym a Cristiano?

– Na pewno w obsesji na punkcie pracy. Doceniam to, szanuję, ale nie rozumiem. Ja pewnie w tym reżimie po sześciu dniach coś bym sobie naciągnął albo złamał.

– Nie wydaje Ci się, że Lewy jest w tym wszystkim jednak bardziej ludzki?

– Wydaje ci się tak, bo jest Polakiem i go znasz. Obaj są nadludzko przeambitni i mają obsesję na swoim punkcie oraz na tym, żeby dojść jak najwyżej.

– Lewandowski i Rolando na zgrupowaniu w jednym pokoju daliby radę?

– Lustra by nie dały rady (śmiech).

Rozmawiali: Łukasz Wiśniowski i Kuba Polkowski

Fot. Adrian Maraś

Całą rozmowę oglądaj na kanale Food Truck

Specjalne wydanie DTS POLACY NA MUNDIALACH dostępne bezpłatnie pod linkiem:

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama