Wielką Sobotę spędzę na boisku

Wielką Sobotę spędzę na boisku

Rozmowa z Martyną Walter – siatkarką

– Masz na swoim koncie wicemistrzostwo Austrii, Twój zespół w tym sezonie jest ponownie w finale, Austriacy kuszą Cię zmianą barw narodowych, a w naszym rejonie o Tobie cisza…

– Wyjechałam z Gorlic, gdy miałam 14 lat i za sobą treningi w Ekstrimie u m.in. Krzysztofa Mrozka oraz debiut w trzeciej lidze. A od tego czasu minęło kilka lat. Zresztą mój wyjazd nastąpił nieoczekiwanie. Kiedy z rodziną zadecydowaliśmy na wyjazd do Austrii, miałam raptem tydzień na spakowanie się i pozałatwianie swoich spraw. To wszystko potoczyło się szybko, bardzo szybko. Pierwsze miesiące w Austrii były dla mnie bardzo ciężkie. Nie znałam za dobrze języka. Chciałam też grać. Świata poza siatkówką nie widziałam. Wizyty, telefony w klubach nic nie dały.

– Ale w końcu nastąpił przełom…

– Tak, jedna z trenerek dowiedziała się, że jest taka Polka, która gra w siatkówkę i chciałaby kontynuować swoją przygodę w Austrii. Magia, że jestem z Polski, że grałam tutaj w siatkówkę, chyba podziałały. Przyjechała do mnie pokonując ponad dwugodzinną trasę. Potrenowałyśmy i zdecydowałam się na grę w jej klubie. Na treningi trzy razy w tygodniu dojeżdżałam z mamą. Do tego dochodziły mecze w soboty i niedziele. Nierzadko z mamą Moniką wracałyśmy do domu po pierwszej w nocy. Byłam jednak zmotywowana. Mama zawsze mnie wspierała i za to jestem jej bardzo wdzięczna. Trafiłam w końcu do liceum sportowego. Przeniosłam się do VC Tirol. To już był klub z ekstraklasy. Piękny Tirol każdemu może zawrócić w głowie. W tym klubie grałam trzy lata. Wywalczyłyśmy w sezonie 2015/2016 wicemistrzostwo kraju. Mimo że mogłam zostać w tym klubie, dostałam ofertę od lokalnego rywala – TI Volley i z niej skorzystałam.

– TI Volley to jednak nie PBV Volleys, w którym obecnie grasz. PBV Volleys – europejskie puchary, walka o mistrzostwo kraju. To chyba jednak ten klub najbardziej ukształtował Ciebie i dał wiarę w Twoje możliwości?

– Mieszkam z dwoma Amerykankami i Słowaczką, które grają u nas. Nie pracuję, zajmuję się zawodowo siatkówką. Dotarłyśmy do finału ligi, gdzie gramy z Linz. To bardzo silny zespół, przegrał do tej pory tylko jedno spotkanie w lidze. Ale też grając z nimi wygrałyśmy seta do 9. Będzie walka do końca sezonu. Z PBV Volleys zagrałam w europejskich pucharach. Trafiłyśmy od razu na silny włoski zespół z Monzy, który ostatecznie wygrał puchar. To była dobra lekcja siatkówki dla nas. Ale też możemy być dumne z naszej gry. Chyba tak, to PBV Volleys pokazał mi profesjonalną siatkówkę.

– Liga polska, liga austriacka co Cię zaskoczyło?

– Spodziewałam się tego pytania. W Austrii nie ma aż takiej konkurencji jak w Polsce. Nie ma tylu klubów, więc łatwiej się przebić. Co mnie zaskoczyło w Austrii? Młode zawodniczki niekiedy grają za trzy grupy wiekowe. Też przeszłam tę drogę. Nie ma co porównywać austriackiej siatkówki do polskiej. W Polsce to niemal sport narodowy. Jest pełno klubów. Kiedy wyjeżdżałam z Gorlic, lig było bardzo, bardzo wiele. I tak jest do dzisiaj. Ale to w Austrii się rozwinęłam. Traktują mnie tutaj nie jak Polkę, ale Austriaczkę (śmiech).

– Zmieniłaś obywatelstwo?

– Nie, chociaż miałam propozycję ze związku, aby grać za austriacką kadrę. Czuję się Polką, gram tutaj jako zagraniczna siatkarka. Co roku Polski Związek Piłki Siatkowej dostaje za moją licencję z austriackich klubów 1500 euro. Do tego austriacki klub musi płacić za mnie jeszcze transfer do Europejskiej Federacji Piłki Siatkowej (CEV) i do austriackiej federacji. Gdybym była Austriaczką, opłata byłaby tylko do austriackiej federacji.

Cały czas mam kontakt z Polską, rodziną w Gorlicach. Nawet ostatnio jak były mistrzostwa świata w skokach narciarskich w Innsbrucku, to ubrana w biało-czerwony strój kibicowałam naszym zawodnikom. Mam bardzo dobry kontakt z polskimi siatkarzami grającymi tutaj, w Austrii. Kiedyś miałam także ciekawą przygodę. Przed meczem w hali zaczęłam rozmawiać z mamą po polsku. Zobaczyłam, że grupa sportowców, która była na meczu, zaczęła przysłuchiwać się naszej rozmowie. Potem w trakcie spotkania mocno mi kibicowali. To chyba byli saneczkarze z polskiej reprezentacji.

– To byli m.in. saneczkarze z Nowego Sącza…

– O, proszę. Proszę ich pozdrowić!

– Nie tak dawno polska kadra piłkarska pokonała Austrię (1:0) i to na jej terenie. Pewno pękałaś z dumy?

– Tutaj Cię zaskoczę. Nie lubię piłki nożnej. Nie interesuję się nią. Ale tak, oczywiście fakt wygranej naszej drużyny nad Austrią nie uszedł mojej uwadze.

– Skoro czujesz się Polką, dlaczego odmówiłaś jednemu z polskich klubów gry w tym sezonie?

–  Oferta nadeszła w trakcie sezonu. Nie chciałam zostawić dziewczyn w trakcie ligi. Mamy tutaj bardzo świetny kolektyw, doskonale się rozumiemy, uzupełniamy, przyjaźnimy. Trenerka, która jest Słowaczką, potrafiła zebrać ekstra zespół. Nie umiałabym tego zostawić. Ale na przyszły sezon. Kto wie? Gdyby udało się grać i studiować w Polsce, to mógłby być ciekawy temat dla mnie. Nigdy nie odcinałam się od polskich, czy gorlickich korzeni. Mam tam rodzinę, przyjaciół. Śledzę, co dzieje się w polskim i gorlickim sporcie. Kocham polskie święta, które już za kilka dni. Tutaj w Austrii brakuje mi troszkę Polski, polskich tradycji.

– Jak w tym roku będziesz spędzać święta?

– Tak się składa, że w tym roku Wielką Sobotę spędzę na boisku, grając nasz trzeci mecz finałowy. Istnieje prawdopodobieństwo, że mojej mamie uda się przyjechać na mecz, by nam kibicować, mimo że miałaby możliwość obejrzenia transmisji w telewizji.

Reklama