Wentyl bezpieczeństwa przedsiębiorcy

Wentyl bezpieczeństwa przedsiębiorcy

Rozmowa z Bartłomiejem Cabalą, właścicielem i dyrektorem Specjalistycznej Przychodni Lekarskiej Arcus w Krynicy-Zdroju.

– Przedsiębiorcy często narzekają, że brakuje im czasu na uprawianie sportu. Ty nie tylko masz czas na sport, ale reprezentowałeś kraj w dwóch dyscyplinach: taekwondo i  wyścigach motocyklowych. Jak Ci to się udaje?

– To trudne, ale ja od wielu lat z powodzeniem taki model realizuję. Najpierw godziłem sport ze studiami, teraz łączę go z pracą menedżera. Jak to się udaje? Zazwyczaj kosztem innych aktywności – wolnego czasu i życia osobistego. Prowadząc własną firmę jest mi łatwiej uprawiać sport, niż gdybym pracował u kogoś na etacie. Rano mogę pójść na trening i w pracy zjawić się trochę później niż inni. Z kolei jeśli po południu potrzebowałem drugiego treningu, to mogłem wyjść z pracy np. o 16, a wieczorem wrócić i dokończyć to, czego wcześniej nie zrobiłem. Gdybym pracował u kogoś z pewnością nie byłbym w stanie tego pogodzić. Oczywiście prowadzenie firmy to ciągły stres, szczególnie na początku działalności, więc okresowo czasu na trening jest więcej czasami mniej.

– Dużo treningu to ile?

– Czternaście razy w tygodniu. Taką dawkę sobie aplikowałem, kiedy byłem w kadrze narodowej taekwondo. Wówczas jeszcze studiowałem, więc dzięki przychylności dziekana mogłem elastycznie dysponować moim czasem, co pozwalało na treningi, wyjazdy na zagraniczne zawody i zgrupowania. Teraz z kolei jestem w motocyklowej kadrze Polski, ale też prowadzę firmę.

– Jak wygląda przeciętny dzień kadrowicza zarządzającego własnym przedsiębiorstwem?

– Właśnie rozpocząłem okres przygotowań ogólnych do cyklu przyszłorocznych wyścigów. Budzę się rano i robię pierwszy trening biegowy w terenie albo na rowerze stacjonarnym. W pracy jestem zazwyczaj po godz. 10 i spędzam tam czas do wieczora. Jeśli mam po południu dodatkowy trening typu siłownia, piłka nożna, hokej na lodzie albo ogólne ćwiczenia fitness w domu – to staram się wyjść trochę wcześniej.

– Ile potrzebujesz na to czasu?

– Rano zwykle jest to 45 minut, a drugi trening to maksymalnie półtorej godziny. Dziennie zamykam się w około dwóch godzinach. Jak widać oprócz pracy zawodowej i sportu nie zostaje już wiele czasu na nic innego.

– Uprawianie sportu ma wpływ na prowadzenie własnego przedsiębiorstwa? Aktywność fizyczna pomaga zbalansować wielogodzinną aktywność umysłową i towarzyszące temu emocje?

– Mówiąc najprościej aktywność sportowa świetnie wyrównuje towarzyszące biznesowi napięcie nerwowe i niepożądane emocje. Przez sport pozbywam się toksyn z ciała i umysłu. To świetny wentyl bezpieczeństwa. Co ważne – prowadzę firmę już blisko 20 lat i zatrudniam wielu świetnych ludzi, którzy są w przychodni od początku. Bez wsparcia oddanych i kompetentnych współpracowników nie mógłbym sobie pozwolić na dłuższe wyjazdy sportowe. W naszej branży są takie okresy w roku – jak kontraktowanie z NFZ – kiedy bardzo ciężko o wolny czas. Siedzi się wówczas przy biurku od rana do nocy, więc jedyną formą aktywności są wtedy ćwiczenia rozciągające w biurze.

– Znasz wielu przedsiębiorców tak aktywnie uprawiających sport?

– Hm, szczerze mówiąc to nie znam. Wielu kiedyś uprawiało sport na wysokim poziomie, ale dzisiaj zostały im głównie wspomnienia, którymi chętnie się dzielą. Ja mam 45 lat i o niewielu moich rówieśnikach mogę powiedzieć, że wytrwali w tak intensywnej aktywności fizycznej. Od lat gram m.in. amatorsko w hokeja na krynickim lodowisku. Był taki okres, że na nasze gierki przejeżdżało z Krynicy i Nowego Sącza kilkudziesięciu facetów w słusznym wieku. Każdy na ważnym stanowisku, każdy zajęty od rana do nocy. Do dzisiaj nie został już z tego grona nikt.

– Przykład słomianego zapału?

– Tak bym nie powiedział, bo nie chcę nikogo oceniać. Może teraz realizują się w jakiś inny sposób. To, że dla mnie sport jest formą samorealizacji, nie znaczy, że wszyscy tak muszą do tego podchodzić. Chcę utrzymać sprawność fizyczną jak najdłużej. W okresie treningów w kadrze taekwondo – mam w tej dyscyplinie czwarty dan – mój stopień sprawności ogólnej był bardzo wysoki. Dzisiaj wręcz nie mogę się nadziwić, co potrafiłem zrobić.

– Praca – trening – sen – praca – trening – sen…

– Lepszy byłby scenariusz: praca – piwo – sen? Wiem, że to pewien kierat i trudno taki tryb życia pogodzić z innymi aktywnościami. Ale nie jest też tak, że cierpi na tym życie osobiste. Jeśli jesteś z kimś, kto kocha sport i również go uprawia, to świetnie, bo już macie dodatkową płaszczyznę porozumienia i powód do wspólnego spędzania czasu. To świetny scenariusz, bo w innych warunkach może zabraknąć doby, by pogodzić życie rodzinne z prowadzeniem firmy i aktywnością sportową.

– Obroniłeś w tym roku motocyklowe mistrzostwo Europy?

– Nie obroniłem, ale nie dlatego, że słabiej jeździłem, ale dlatego, że tamta klasyfikacja nie była w tym sezonie prowadzona. W Mistrzostwach Polski utrzymałem trzecią pozycję sprzed roku. Do tegorocznych satysfakcji sportowych mogę dopisać sobie zwycięstwo w kategorii Super Sport 600 podczas wyścigu w Austrii na Red Bull Ringu, tam gdzie ścigają się kierowcy Formuły I. Rozgrywane tam były Mistrzostwa Polski i Europy Centralnej – w tej drugiej klasyfikacji byłem  drugi w wyścigu. Cały  sezon zakończyłem  na 3. miejscu w Polsce i 5. w  Europie Centralnej. Statystycznie ujmując to w tym roku raz wygrałem wyścig, trzy razy byłem drugi i trzy razy trzeci.

– Czy Twoi rywale na wyścigach motocyklowych to również przedsiębiorcy?

– W jakiejś części tak. Wyścigi motocyklowe to kosztowna dyscyplina, więc – pomimo znacznego wsparcia sponsorów – trudno nie dokładać do tej pasji z własnych pieniędzy. Tu pragnę bardzo podziękować za wsparcie firmom Zarmen FPA, Bio-Circle Surffice Technology, Penrite Oils, SECA kombinezony, Öhlins BFG Suspension Poland, Muszyna Minerale, Mefo Sport Polska, warsztatowi Jopek84, Instytutowi Nanopowłok, moim mechanikom i współpracownikom z przychodni. Wszyscy tworzymy zespół Arcus Racing. Na jednym torze ścigamy się również  z młodymi ludźmi, dla których motocykle to sposób na życie – ich starty są w całości przez kogoś finansowane, mają czas tylko na treningi, więc trudno z nimi wygrywać. Ale cóż, chyba nie tylko pieniądze są tu najistotniejsze. Bez serca do walki podczas wyścigu i wytrwałości przy organizowaniu całości tego przedsięwzięcia poza torem nie można liczyć na laury oraz szampana na podium.

– Najbliższe plany?

– Jak wspomniałem zacząłem już treningi podtrzymujące kondycję i sprawność. W lutym wyjeżdżam na treningi do Hiszpanii, a sezon wyścigowy zaczyna się końcem kwietnia. Wiosenne treningi w ciepłym klimacie są bardzo istotne. Niby każdy z nas potrafi jeździć, ale przy tak dużych prędkościach bardzo istotne jest jeszcze lepsze wyczucie motocykla i mnóstwo detali, które dopracowuje się tylko podczas szybkiej jazdy: opanowanie strachu, koncentracja, precyzja.

Czytaj „Dobry Tygodnik Sądecki” – kliknij i pobierz bezpłatnie cały numer:

 

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama