W życiu jak i w biznesie stawiam na relacje

W życiu jak i w biznesie stawiam na relacje

Na początku XXI wieku MACIEJ ŻÓŁCIŃSKI, mając 25 lat, zaczął swój biznes. Wspólnie z kolegą Tomaszem Kaczorem, dysponując komputerem, faksem i maleńkim lokalem, zakasali rękawy ruszając ze swoimi marzeniami w Polskę. Sami zajmowali się sprzedażą oraz produkcją w swojej Spółce TM Technologie. Dzisiaj jako producenci oświetlenia awaryjnego i ewakuacyjnego są jednym z liderów polskiego rynku. Mają na koncie m.in. słynne wyróżnienie – Diamenty Forbsa, Gazele Biznesu oraz wiele nagród i wyróżnień branżowych z zakresu oświetlenia awaryjnego.

– Maćku i pomyśleć, że kilka lat temu pracowałeś w dziale marketingu „Gazety Krakowskiej” w Nowym Sączu, prowadząc rozmowy z potentatami finansowymi. Dzisiaj to Ty należysz do tego grona…

– Pamiętam jak mieliśmy przyjemność wspólnie pracować dla „Gazety Krakowskiej” w lokalu przy ulicy Narutowicza nad słynnym klubem Jazz Club Absolwent. To były niezapomniane czasy, wymagające dużej inwencji własnej.

– Każdy marzy o pierwszym milionie. Później to już podobno bywa łatwiej. Co zadecydowało o Twoim sukcesie?

– Praca, praca i jeszcze raz praca. Sami stworzyliśmy firmę, w której zajmowaliśmy się wszystkim. Znamy biznes od zera. Dzisiaj dajemy pracę 200 osobom. Mamy zakład w Morawicy koło lotniska w Balicach. Kiedy zaczynaliśmy…, zaczynaliśmy wszystko od początku, produkując moduły awaryjne, czasem oprawy ewakuacyjne aż w końcu rozpoczęliśmy produkcję systemów oświetlenia awaryjnego, które kontrolują pracę urządzeń awaryjnych w budynkach.

– W końcu przychodzi jednak przełom, gdzie pojawiają się zlecenia, duże pieniądze. Jak było w Waszym przypadku?

–  Pomógł nam upór w dążeniu do celu oraz udział w targach branżowych w kraju i zagranicą. Podczas Targów Oświetleniowych w Warszawie w 2005 otrzymaliśmy Nagrodę Główną im. Lecha Wałęsy za nasz system monitorowania – Data-S. Pokonaliśmy takie firmy jak OSRAM czy też Philips, co niewątpliwie dodało rozpędu naszej firmie. To był przełom. Zaczęliśmy produkować i  sprzedawać nasze produkty na dużą skalę. Dzisiaj nasze produkty spotkasz m.in. hotelach, szpitalach, galeriach handlowych lub na lotniskach.

– Rozumiem, że jak odwiedzasz biurowiec Finance Tower w Brukseli, drugi pod względem wysokości budynek w Belgii, czy Sheraton w Sopocie, to pękasz z dumy?

– Cieszę się z każdej inwestycji. Interesują nas każde obiekty, bo produkując oświetlenie awaryjne, dbamy o bezpieczeństwo przebywających tam ludzi. Tak jak wspomniałeś, nasze systemy dbają o bezpieczeństwo Hotelu Sheraton w Sopocie, Galerii Blue City w Warszawie i w wielu innych budynkach. Dzisiaj jesteśmy znani w 60 krajach – w Europie, Azji, Afryce. Jesteśmy obecni tak samo w Rosji jak i na Bliskim Wschodzie.

– A Nowy Sącz. Zapomniany?

– Absolutnie nie! Niedawno brałem udział w jubileuszu 200-lecia I Liceum Ogólnokształcącego. Do dzisiaj wspominam jak niosłem sztandar w towarzystwie obecnego prezydenta Ludomira Handzla i mojej emerytowanej już nauczycielki języka polskiego Urszuli Adamek. Cieszę się, że wybrano mnie do tak zaszczytnej funkcji. Staram się też w miarę możliwości wspierać szkołę i jej pomagać. Po latach z nostalgią wspominam czasy spędzone w I LO, nauczycieli, koleżanki i kolegów z klasy, z którymi do tej pory utrzymuję kontakt. Gdy tylko zbliżam się do Sącza, zawsze do nich dzwonię, spotykamy się, a wspomnień nie brakuje. W życiu jak i w biznesie stawiam na relacje z człowiekiem. W obecnym świecie poza kontaktem telefonicznym i mailowym ważne są też osobiste spotkania zarówno z klientami jak i dostawcami. Uważam, że mając osobisty kontakt z drugim człowiekiem, zdecydowanie szybciej można ustalić warunki współpracy.

– Kiedy mieszkałeś w Sączu, widywaliśmy się na meczach Sandecji. Komu dziś kibicujesz mieszkając w Krakowie ?

– Jestem fanem dobrej piłki, kibicuję Wiśle, bywam na meczach Cracovii, wszędzie mam dobrych znajomych. Stawiam na sport a nie jakieś podziały. Kiedy jestem w Nowym Sączu a gra Sandecja, staram się oglądnąć mecz na żywo. Mam nadzieję, że kiedyś wspólnie oglądniemy dobrą piłkę na nowym stadionie, który tak bardzo jest miastu potrzebny. Mam też rodzinę i przyjaciół w Zabrzu, wspólnie oglądamy mecze Górnika. Podkreślam, że interesuje mnie sport, a nie podziały, więc oglądam różne mecze.

– Wspomniałeś o sporcie. Warto nadmienić, że zostałeś prezesem LKS Śledziejowice.

– Poproszono mnie o pomoc klubowi. Ten spadł wówczas z klasy okręgowej do klasy A, podokręgu wielickiego. Zespół był w totalnym rozpadzie. Na treningi przychodziły trzy osoby. Rozpoczęliśmy od zainstalowania oświetlenia, aby chłopacy po pracy mogli trenować. Zbudowaliśmy nowy zespół. Przed rokiem zagraliśmy super. Wygraliśmy w sumie 26 meczów, raz zremisowaliśmy, jeden mecz przegraliśmy. Wywalczyliśmy awans z rekordowym bilansem. Do tego wywalczyliśmy Puchar Polski w wielickim podokręgu.

– To na koniec jeszcze o planach Śledziejowic.

– Awans do klasy okręgowej był tylko jednym z kroków, najważniejsze to zbudować fundamenty profesjonalnego klubu, ustalić proces szkolenia młodzieży w klubie oraz poprawić infrastrukturę. Obecnie zespół jest mieszanką młodości z doświadczeniem. Jeśli ktoś z Sącza przeprowadza się do Krakowa na studia lub w poszukiwaniu pracy i chciałby połączyć pasję jaką dla niego jest piłka i praca, to śmiało może aplikować zarówno do naszej firmy jak również drużyny.

https://www.dts24.pl/download/118860/

Fot. Arch. Maciej Żółciński

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama