W oczekiwaniu na fajkę pokoju

W oczekiwaniu na fajkę pokoju

Wszystko, co dotyczy  podsumowania 100 dni prezydenta Ludomira Handzla klika się, czyta i komentuje się zawzięcie. Czemu? Bo ludzie lubią oceniać innych ludzi. Najbardziej lubią krytykować. Pięknie ilustruje to obrazek, który niemal od początków istnienia Internetu krąży po sieci. Są na nim trzy tabliczki informujące „za czym kolejka stoi”. Najwięcej chętnych czeka przy tabliczce „aby krytykować”, o połowę mniej ochotników ustawiło się w kolejce „aby radzić”. Trzecia tabliczka  – „aby robić” omijana jest szerokim łukiem.

Problem w tym, że cenzurka wystawiana dziś prezydentowi – bez względu na to czy byłaby krytyką czy laurką –  nie ma szans odpowiedzieć na pytanie czy sądeczanie dokonali jesienią dobrego wyboru powierzając Ludomirowi Handzlowi najważniejsze stanowisko w ratuszu. To  trochę tak, jak gdyby ktoś chciał  ocenić piłkarski talent kapitana zespołu drużyny piłkarskiej analizując liczbę celnych strzałów w światło bramki dokonanych przez jego „jedenastkę” w ciągu kwadransa meczu.

Efekty (lub ich brak) stu dni rządów PLH zależą od tego jak pracują urzędnicy: ci, których prezydent w ratuszu zastał i ci, których do ratusza sprowadził. Równie ważne jest to, co obecnemu prezydentowi pozostawił w „spadku” jego poprzednik i poprzednicy obecnych radnych. Kluczowe jest też to, jaką klasę reprezentuje obecna rada miasta.

Im słabsza samorządowa większość (proponuję w tym miejscu zwrócić uwagę na źródłosłów słowa: „samorząd”, dobitnie podpowiadający kto w mieście „trzyma władzę”) –  tym mizerniej będą wyglądały owoce sprawowania władzy wykonawczej przez prezydenta i jego świtę.  Jeśli te owoce nie zachwycają –  można się spodziewać, że samorząd jest słaby. Silna ekspercka samorządowa większość z mizernym prezydentem ma szansę pięknie dmuchnąć miastu w skrzydła. Znacznie gorzej jeśli jest odwrotnie.

Jak jest na sądeckim podwórku? Na razie na moje oko – trochę niepoważnie. Zamiast inwazji mocy jakiej można było oczekiwać  w sytuacji gdy większość rady miasta wywodzi się z tej samej drużyny co władza wojewódzka i władza krajowa, mamy polityczne „scenki rodzajowe” pełne złośliwości, prób manipulowania opinią, szukania drzazg w cudzych oczach i dziecinnie śmiesznych przytyków, że ktoś kogoś nie zaprosił do wspólnego stołu, ktoś w złą stronę przekręcił klucz i dlatego zamiast pokoju jest wojna. Jeśli w  prezydenckich i marszałkowskich gabinetach oraz w sali obrad ratusza mamy ludzi z klasą – szybko przestaną oznaczać swój teren i zapalą fajkę pokoju.

Powinno być jasne, że nawet najbardziej okazałe cebule tulipanów wetknięte w piach nie wystrzelą kwiatami, które będą cieszyć oczy. A skoro przy tulipanach wylądował mój tok myślenia –życzę wszystkim rychłej wiosny (koniecznie bezpartyjnej!).

 

Reklama