Rozmowa ze STANISŁAWEM FLORCZYKIEM i ADAMEM MACIUSZKIEM, prezesem i wiceprezesem firmy Huzar w Nowym Sączu, liderem sprzedaży miodów w Polsce
– 20 lat na rynku, to dobra okazja do wspomnień i podsumować. Zanim uznaliście, że miód to złoty interes, testowaliście inne produkty.
– Stanisław Florczyk: Zaczęliśmy działać zaraz po przemianach, w latach 90. w trochę innej konfiguracji osobowej i pod inną marką.
– Ale duet Florczyk i Maciuszek był zawsze?
– SF: Tak, z Adamem działamy razem od samego początku.
– Adam Maciuszek: Nazywają nas tu ojcami założycielami.
– SF: Dobrze, że nie dziadkami. Na początku zajmowaliśmy się rzeczywiście zupełnie inną produkcją. Najpierw były musztardy, majonezy, keczupy, a później też nawet woda mineralna. Kiedy w 1997 roku powstał Huzar, skupiliśmy się na miodach. Chociaż, zanim całkowicie się im oddaliśmy, mieliśmy jeszcze przygody z dżemami, powidłami czy wódką. Głównym jednak leitmotywem naszej działalności stały się miody.
– Co było punktem zwrotnym, że w końcu na miodach skupiliście całą swoją uwagę?
– SF: Czy był taki impuls, który to spowodował? Powiem szczerze, że nie pamiętam. Tak się jakoś stało, że zajęliśmy się miodami jako głównym, wiodącym produktem. W pewnym momencie potrzebna jest specjalizacja. Przeskakiwanie z jednego produktu na drugi, z zupełnie innej branży niestety wymaga ofiar. Za wszystko płaci się frycowe. A chcąc być w czymś dobrym, trzeba nad tym popracować.
– Jeśli ktoś jest producentem miodów, to można się spodziewać, że ma swoje pasieki. Huzar jednak nie ma żadnej.
– AM: Miód produkują pszczoły, nie ludzie. Pszczelarz ewentualnie im pomaga. My nie jesteśmy pszczelarzami, a biznesmenami, ale wiedza z zakresu pszczelarstwa bardzo się przydaje.
– Proszę zatem wyjaśnić, skąd te miody, skoro wokół siedziby Huzara trudno znaleźć pasiekę.
– AM: Pszczoły żyją na całym świecie…
– I oby żyły jak najdłużej. Einstein twierdził, że jeśli pszczoły wyginą, nam pozostaną cztery lata życia.
– SF: Myślę, że pszczoły nas przeżyją. W historii życia na ziemi było pięć wielkich wymierań. Te największe stworzenia ginęły pierwsze, a przeżywały te, które potrafiły się ukryć i były liczniejsze. Statystycznie podchodząc więc do sprawy, owady mają większą szansę na przetrwanie niż ludzie.
– Wbrew powszechnym opiniom o masowej zagładzie pszczół, nie obawiacie się, że miodu zabraknie?
– SF: To temat, o którym się mówi od dziesięciu lat i szuka jego przyczyny. Według ostatnich badań(…) Przeczytaj całą rozmowę w „Dobrym Tygodniku Sądeckim” (kliknij i pobierz numer bezpłatnie):