Sześć goli w starciu Sandecji z Koroną

Sześć goli w starciu Sandecji z Koroną

Ekstraklasa, 23 kolejka: Sandecja Nowy Sącz zremisowała z Koroną Kielce.

Mecz na stadionie w Niecieczy:

SANDECJA NOWY SĄCZ – KORONA KIELCE 3 : 3 (1:2)

0:1 Cvijanović 8, 1:1 Piszczek 23, 1:2 Kaczarawa 41, 2:2 Piter-Bućko 49, 3:2 Pape Diaw 71 (gol samobójczy), 3:3 Pape Diaw 80,

Żółte kartki: Piter-Bućko, Piszczek, Mraz – Żubrowski.

SANDECJA: Gliwa – Basta, Szufryn, Kraczunow, Mraz – Danek (84 Trochim), Piter-Bućko, Grić, Małkowski (66 Brzyski) – Piszczek, Kolev.

KORONA: Alomerovic – Rymaniak, Dejmek, Pape Diaw, Kallaste – Żubrowski, Możdżeń (75 Cebula), Kiełb, Cvijanovic (66 Janjić) – Jukić (66 Petrak), Kaczarawa.

Sandecja po raz pierwszy w roli gospodarza w walce o ligowe punkty wystąpiła pod kierunkiem trenera Kazimierza Moskala. Przed tygodniem w swoim debiucie prowadzony przez niego zespół przegrał na wyjeździe z Pogonią Szczecin 1-4.

Niestety pierwsza połowa była bardzo niemrawa w wykonaniu Sandecji. Korona od początku spotkania przycisnęła rywali, bardzo aktywny był zwłaszcza doświadczony Kiełb. Na efekt bramkowy kielczanie nie musieli długo czekać. Źle rozgraną przez gospodarzy piłkę przejął Rymaniak, a po jego dośrodkowaniu celną główką z trudnej pozycji popisał się Cvijanović. Chwilę później szanse na podwyższenie rezultatu zmarnował Kiełb, a także Pape Diaw. Sandecja pierwszą groźną akcję przeprowadziła dopiero w 23 minucie i od razu doprowadziła do wyrównania. Po podaniu od Basty efektowny strzał z 16 metrów oddał Piszczek. W 30 minucie dwie dobre okazje dla Sandecji nie wykorzystał Kolev. Gdy wydawało się, że gospodarze wreszcie zdobyli pewność siebie, rywale ponownie wyszli na prowadzenie. Po rozegraniu rzutu rożnego w zamieszaniu podbramkowym piłkę w siatce z kilku metrów umieścił Kaczarawa.

Bardzo dobrze dla podopiecznych Kazimierza Moskala zaczęła się druga połowa. Spory udział przy golu miał bułgarski napastnik Kolev. To po jego mocnym uderzeniu piłka odbiła się od obrońcy Korony i spadła wprost pod nogi Pitera-Bućko. Pojedynek bardzo się wyrównał, ale obie drużyny grały bardzo uważnie w defensywie i przez dłuższy czas nie było klarownych sytuacji podbramkowych. Jednak w 71 minucie ponownie w roli głównej wystąpił Filip Piszczek. Wychowanek Lubania Tylmanowa chciał wykorzystać błąd bramkarza Korony, nie zdołał jednak przejąć piłki bo wybił ją Pape Diaw. Jednak zrobił to tak niefortunnie, że umieścił futbolówkę we własnej bramce. Senegalczyk bardzo szybko się zrehabilitował i kilka minut później posłał piłkę do właściwej bramki. Celnie uderzył głową po dośrodkowaniu Kiełba z rzutu rożnego. W końcówce mecz był zacięty, ale więcej goli już nie padło.

 

Fot. archiwum oficjalnej strony Sandecji (sandecja.com).

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama