Hutnik lepszy od Sandecji. Szanse na utrzymanie w lidze są już tylko iluzoryczne

Hutnik lepszy od Sandecji. Szanse na utrzymanie w lidze są już tylko iluzoryczne

Sandecja, Hutnik, II liga, relacja

Sandecja przystąpiła do dzisiejszego meczu z Hutnikiem wiedząc, że Wisła Puławy przegrała swoje spotkanie. To oznaczało, że jest szansa do nadrobienia trzech punktów względem miejsca dającego utrzymanie w lidze.

Sandecja – Hutnik: 0:1 (0:1)
Bramka: Wróbel 37
Sandecja: Polacek – Słaby, Sobczak (58 Talar), Buchta, Kowalik – Potoma, Kwietniewski (76 Gołębiowski), Kołbon, Nawotka – Wilczyński (88 Marcinho), Wolsztyński.
Hutnik: Frątczak – Tarasovs, Marcinkowski (79 Jania), Głogowski, Zawadzki – Świątek (73 Szablowski), Budziński, Kielis, Rakels, Lelek (88 Głogowski), Wróbel.

Już w pierwszych minutach spotkania Sandecja mogła a nawet powinna prowadzić. Po upływie kilkudziesięciu sekund przed szansą zdobycia bramki stanął Jakub Wilczyński (podanie od Wolszyńskiego). Uderzenie napastnika Sandecji skutecznie wybronił golkiper Hutnika. Chwilę później snajperzy „Biało-czarnych” znów dali o sobie znać. Tym razem to Wilczyński zagrał do Wolszyńskiego, ale uderzenie z obrębu pola karnego znów znakomicie wybronił bramkarz krakowskiej ekipy. Sandecja była bardzo aktywna, miała pomysł na ten mecz.

W 37. minucie spotkania gracze trenera Roberta Kasperczyka zostali skarceni przez napastnika gości – Marcina Wróbla. Zawodnik Hutnika doskonale odnalazł się w polu karnym i posłał futbolówkę obok Polacka. Hutnik zszedł na przerwę z jednobramkowym, choć raczej niezasłużonym prowadzeniem.

Piłkarze Sandecji wyszli na drugą połowę bardzo zmobilizowani, ale boiskowa sytuacja nie była sprzyjająca. Rywale mieli bramkową zaliczkę. „Biało-czarni” grali agresywnie, dlatego arbiter często sięgał po żółte kartki. Każda upływająca minuta wzbudzała coraz większą frustrację. Na dodatek zaczęły się pojawiać błędy w grze obronnej (dobrą okazję do podwyższenia rezultatu miał w 54. minucie Deniss Rakels).

Fot. Adrian Maraś

Reklama