Rozmowa z Leszkiem Zegzdą, sądeckim radnym miejskim, szefem klubu Koalicji Obywatelskiej
– Powiedział Pan gdzieś takie zdanie: „Każdego dnia dziękuję Bogu, że nie zostałem prezydentem Nowego Sącza”. Mocno, ale zachodzi pytanie, po co Pan startował w ostatnich wyborach?
– To ciekawa rzecz, bo przecież mam doświadczenie 12 lat we władzach miasta, m.in. 9 lat jako wiceprezydent, a potem 16 lat w Zarządzie Województwa, gdzie byłem wicemarszałkiem. Wydawało mi się, że takie zakończenie swojej ścieżki samorządowej trwającej ponad 30 lat byłoby dobre. Dlatego startowałem.
– Pieczątka wieńcząca karierę?
– Taka pieczątka, zamknięcie. Ale te 16 lat spędzonych w Krakowie pozwoliło mi zapomnieć, jak to jest zarządzać miastem. A może inaczej było, kiedy ja byłem wiceprezydentem.
– Bo kiedyś wszystko było lepsze?
– Zawsze tak jest. Mówią tak szczególnie ludzie, którzy mają za sobą dużo doświadczeń życiowych. Ale wracając do mojej zacytowanej wypowiedzi. Zaskoczył mnie obecny poziom funkcjonowania miasta, rady miejskiej i tego, co się dzieje wokół nas.
– Ale to zdanie jest jak bomba: „Każdego dnia dziękuję Bogu, że nie zostałem prezydentem miasta”. A co by się stało gdyby Pan nim został? (…)