Sądecki Newag kilka lat temu miał duże szanse na uruchomienie produkcji wozów bojowych. Dokonano rozeznania, przeprowadzono rozmowy z zainteresowanym partnerem przedsięwzięcia, wdrożono nawet program przygotowania załogi w zakresie dysponowania informacjami niejawnymi… Pomysł został zablokowany jednym „nie”, które padło na szczeblu rządowym.
Sprzęt wojskowy nie jest tani, ani w eksploatacji, ani w zakupie. Przykładowo bojowa wersja kołowego transportera opancerzonego Rosomak, skonstruowanego przez fińską firmę Patria Vehicles Oy, a produkowanego w Siemianowicach Śląskich kosztuje około 10 milionów złotych. W czasach, gdy sytuacja polityczna na świecie przypomina o tym, że aby żyć w pokoju, trzeba być gotowym na wojnę, temat gotowości bojowej i jakości uzbrojenia rozgrzewa emocje nie tylko w Polsce. Dla firm, które produkują broń i inny wojenny sprzęt, jest to szansa na potężne zlecenia. Dla ludzi – na miejsca pracy. Nic dziwnego, że Newag ze swoim zapleczem sprzętowym i bogatym doświadczeniem zainteresował się tematem na kilka lat zanim na Ukrainie rozpętało się piekło wojny.
– To było całkiem niedawno. W czasie gdy kończy się jedna perspektywa unijna, a zaczyna się kolejna i zawsze jest kłopot z zamówieniami, rozpoczęliśmy rozmowy ze światowym liderem produkcji specjalistycznych wozów bojowych. Przeszliśmy badania, które miały wykazać czy spełniamy ich warunki. Stwierdzili, że możemy współpracować. Mało tego – kadra zarządzająca została przeszkolona i dopuszczona do dysponowania informacjami niejawnymi. Po wszystkich atestach i akredytacjach niestety minister, który już nie jest ministrem nie zgodził się żebyśmy tego typu wozy produkowali, choć nie było żadnego problemu żeby produkcja ruszyła – powiedział w rozmowie z nowosądecką Regionalną Telewizją Kablową Zbigniew Konieczek, prezes zarządu spółki Newag.