Sądeccy strażacy – ratownicy już w domach. Polacy uratowali w Turcji 12 osób!

Sądeccy strażacy – ratownicy już w domach. Polacy uratowali w Turcji 12 osób!

Wrócili na Sądecczyznę, do swoich bliskich zmęczeni, ale cali, zdrowi i z poczuciem wykonania dobrej roboty, która uratowała ludzkie życia. Narażając swoje życie, nieśli pomoc tym, którzy byli zdani tylko na nich oraz na… psie nosy. Bez czworonogów nie udałoby się uratować tak wielu ludzi.

Prawdziwi bohaterowie nie noszą peleryn. Pies Jagger to wybitny ratownik. Aż 6 razy wskazał w gruzowisku żywe osoby. 76 polskich ratowników, którym towarzyszyło 8 psów, od 6 do 15  lutego pracowało w miejscowości Besni w  Turcji, uczestnicząc w akcji ratowniczej po trzęsieniu ziemi. Jak podkreśla komendant PSP w Nowym Sączu – st. bryg. Paweł Motyka,  aż 16 osób uczestniczących w tej akcji, to strażacy z Komendy Miejskiej PSP Nowy Sącza. Pięcioro z nich pracuje w nowosądeckim wydziale zamiejscowym krakowskiej Szkoły Aspirantów PSP.

W miejscowości Biesna zastaliśmy ponad 20 całkowicie zniszczonych budynków. Od momentu dotarcia na miejsce od razu rozpoczęliśmy działania ratownicze. Byliśmy pierwszą grupą ratowniczą w tej miejscowości i dzięki szybkiemu działaniu udało się wydobyć łącznie 12 osób. Żeby wydobyć  gruzów człowieka, musieliśmy wchodzić w bardzo ciasne przestrzenie. Gruzowiska były warstwowe, dlatego czasem wydobycie jednej osoby trwało nawet kilkanaście godzin. Dochodziło również do wstrząsów wtórnych. Warunki były trudne. Zdarzało się też tak, że ratownicy medyczni czy lekarze wchodzili w głąb gruzowiska, aby udzielać pomoc poszkodowanym, zanim zostaną ewakuowani – mówi Starszy Brygadier Stanisław Wojta, Dowódca Zespołu Operacyjnego

– To była moja 10 misja zagraniczna. Najtrudniejsza ze wszystkich, swoista kumulacja wszystkiego, co się wydarzyło na wszystkich poprzednich. Mówię o skali i warunkach prowadzonych działań – relacjonuje Starszy Brygadier Mariusz Chomoncik – lekarz.

Jednym z poważnych problemów, z którym sądeczanie musieli się mierzyć, były kontuzje psów – głównie poranione łapy.

– Zaleczaliśmy ich rany, tym co mieliśmy, Dużo improwizowaliśmy, bo nie było jak zszywać tych ran, a musieliśmy utrzymać psy w wysokiej kondycji, aby mogły pracować i wskazywać miejsca, gdzie znajdują się żywi ludzie lub te miejsca, gdzie ich nie ma  (rolą psów było również potwierdzanie czy w przeszukiwanym budynku nie ma już żywych osób)  – relacjonował Aspirant Bartłomiej Waligóra – przewodnik psa.

– Moim zadaniem było prowadzenie rekonesansu na miejscu działań i podejmowanie decyzji gdzie działać i jak działać. To są bardzo trudne decyzje. Współpracowaliśmy również z lokalnymi mieszkańcami, którzy nasłuchiwali głosów spod gruzów i informowali gdzie mogą znajdować się żywi ludzie potrzebujący pomocy – mówił aspirat sztabowy Stanisław Witkowski z Zespołu Rekonesansu.

 

czytaj także: Psy ratownicze otoczone opieką. „Zasługują na wszystko co najlepsze” (zdjęcia)

 

 

fot. DTS24

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama