Są rzeczy na Niebie i Ziemi, o których nie śniło się lekarzom

Są rzeczy na Niebie i Ziemi, o których nie śniło się lekarzom

Nic, absolutnie nic nie ma szans przebić w tym miesiącu wspaniałej informacji „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” o tym, że stał się cud.

2 września 2018 roku samochód, którym w fotelu pasażera podróżował nastolatek z Posadowej Mogilskiej, rozbił się o latarnię. Chłopak umierał. Ratownicy, a później lekarze, podjęli dramatyczną walkę o jego życie. Z urazami mózgu, twarzy, kręgosłupa szyjnego, trafił na „warsztat” krakowskich chirurgów, a później – do kliniki Budzik. Minął rok. Znów mamy wrzesień. Chłopak wrócił do szkoły – do sądeckiej samochodówki. Chodzi, mówi, rozumie, choć wypadku nie pamięta.

Rok temu jego szanse na przeżycie określano jako bliskie zeru. Później podobnie szacowano szanse na odzyskanie świadomości i sprawności. Dziś Patryk jest żywym dowodem na to, że rokowania inspirowane medycznymi statystykami nie muszą być wyrocznią, że wiara, miłość i pasja czynią cuda. Dzięki Bogu i dzięki ludziom.

Nie byłoby cudu, gdyby lekarze i fizjoterapeuci nie uwierzyli w sens swojej pracy z Patrykiem, wbrew ponurym myślom, które cisnęły się do głów, gdy spoglądali w opis powypadkowych uszkodzeń. Nie byłoby cudu, gdyby zabrakło pasji w tym co robili, aby wyrwać człowieka z łap kostuchy.

Nie byłoby cudu, gdyby mama chłopaka nie rozpaliła w sobie nadziei i wiary, że jej wyrzeczenia i uparta obecność przy dziecku mają sens.

Nie byłoby cudu, gdyby w podświadomości, a później w świadomości Patryka brakło emocjonalnego „paliwa”, które odwróciło pęd ku śmierci o 180 stopni – w mozolną wspinaczkę po życie.

Chłopak wrócił do domu w dniu swoich osiemnastych urodzin. Po dziewięciu miesiącach spędzonych w szpitalach. On już wie, że jest szczęściarzem.

A Ty wiesz, że jesteś?

Już wiadomo, co się klikało. Jeśli ktoś z Was nie czytał, niech wpisze w wyszukiwarkę google zestaw słów „Patryk+cud” i niech koniecznie przeczyta.

 

Reklama