Rafał Matyja: Do wyborów pójdziemy z emocjami

Rafał Matyja: Do wyborów pójdziemy z emocjami

Pamiętają Państwo nieważne wybory? Takie, których stawka była tak niska albo wynik tak oczywisty, że nie warto było się nimi zajmować. Choć nie opuściłem żadnych od ponad trzydziestu lat i za każdym razem pisano, że „są najważniejsze od lat”, prawie tak ważne jak te z 1989 roku, to trochę jestem tym opowiadaniem zmęczony.

Polityka jest ciekawa i ważna, ale znacznie mniej sprawcza niż się o tym mówi w mediach. Jest to szczególnie dotkliwe, gdy obserwujemy jej bezradność w sprawach naprawdę ważnych dla naszego funkcjonowania. Od zaniedbanej opieki zdrowotnej i wsparcia dla opiekunów osób niepełnosprawnych począwszy, na lekceważeniu agendy klimatycznej czy problemów edukacyjnych młodego pokolenia skończywszy. Politycy świetnie nauczyli się naszych emocji. Tak dobrze, że mogą lekceważyć nasze problemy.

Do jesiennych wyborów pójdziemy głównie z emocjami – lękami, niechęciami. Część z nas zagłosuje – jak to od lat tłumaczy profesor Flis – na największych wrogów tej partii, której najbardziej nie lubi. I to wystarczy. W demokracji zawsze chodzi o emocje, ale w polityce i rządzeniu – także o problemy. A to dwie różne konkurencje. Trochę tak jak byśmy głosowali na tych, którzy lepiej się biją na pięści, a potem oczekiwali, że wybraliśmy w ten sposób najlepszą drużynę piłkarską.

Dlatego choć pójdę do wyborów i będę z niepokojem i nadzieją wyczekiwał pierwszych słupków z wynikami, wiem, że prawdziwe rozstrzygnięcia zapadną obok tej całej procedury. I wolę napisać to wiosną, żeby jesienią nie dolewać oliwy do ognia.

Rafał Matyja

Więcej felietonów przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – bezpłatnie pod linkiem:

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama