Poprzeczka jest wysoko zawieszona

Poprzeczka jest wysoko zawieszona

Rozmowa z Lidią Zelek – dyrektor sądeckiego szpitala

– Nowa dyrektor sądeckiego szpitala, ale nie taka nowa…

– Nie taka nowa, bo pełniłam obowiązki dyrektora od 8 lutego, a wcześniej byłam długie lata zastępcą dyrektora ds. administracyjno-pracowniczych.

– Kobiety o wiek się nie pyta, ale o staż w sądeckim szpitalu mogę?

– Zaraz po szkole przyszłam do tego szpitala. Pracuję tu ponad 35 lat.

– Mówi się, że przed Panią nie ma w szpitalu żadnych tajemnic, że każdy wacik ma Pani policzony.

– Pracowałam w tym szpitalu od najniższego stanowiska – referenta w dziale gospodarczym i znam szpital od podszewki, od pracownika w dziale gospodarczym poprzez kadry i inne stanowiska.

– To, że całe życie zawodowe zdecydowała się Pani związać z jednym miejscem, znaczy, że tak Pani kocha ten szpital?

– Tak, to są wyzwania, na które byłam zdecydowana od początku. Bo szpital to są wyzwania, cały czas.

– Obserwowała Pani przez te 35 lat sądecki szpital. Które lata były dla tej placówki najtrudniejsze, które najlepsze?

– Najgorsze były chyba lata 2000-2005, bo były to lata niepewne. Najlepsze to te, gdy dyrektorem był śp. Artur Puszko. Przyszedł do szpitala 14 lutego 2004 r. i odszedł 2 lutego 2018 r. Prawie 14 lat współpracowałam bezpośrednio z panem dyrektorem i muszę złożyć Mu ukłon, bo wiele mnie nauczył. A od 2012 r. kierowaliśmy szpitalem we dwoje.

– Dyrektor Artur Puszko to człowiek-instytucja w tym szpitalu? Wysoko zawiesił poprzeczkę dla swoich następców?

– Oczywiście, że tak. To był świetny wizjoner, rozbudował ten szpital – choćby przykład oddziału onkologii. Cały czas miał wizję rozwoju i wizję tą ujęliśmy w projekcie, który muszę realizować.

– Muszę czy chcę?

– Muszę i chcę, ze względu na pamięć o panu dyrektorze Puszko.

– Wysoko zawieszona poprzeczka? Każdemu następnemu dyrektorowi, od Pani zaczynając, będzie trudno?

– Będzie trudno, ale myślę, że podołam, bo nauczył mnie tego jako bezpośredni przełożony. Myślę, że dam radę. To duże wyzwanie, wyzwanie rozwoju szpitala, zwiększenia dostępności i poprawy jakości świadczonych usług, poprzez budowę, rozbudowę i modernizację oddziałów.

– Pani ma świadomość, że pacjenci, „klienci” szpitala, pewnie dlatego że przychodzą chorzy, więc w pewnym dyskomforcie, zawsze będą z czegoś niezadowoleni?

– Przyjmujemy na oddziały rocznie 32 tys. osób, więc oczywiście 1 proc. może być pacjentów niezadowolonych i to uwidacznia się w skargach. Ale to jest tylko 1 proc., to znikoma ilość na tak dużą działalność. A w poradniach specjalistycznych przyjmujemy rocznie 126 tys. pacjentów.

– Gdyby miała Pani zrobić bilans otwarcia, jakby Pani określiła sytuację sądeckiego szpitala?

– Sytuacja ekonomiczna na dziś jest stabilna. Rok zamknęliśmy z zyskiem 5 mln 250 tys. Oczywiście ten zysk idzie na pokrycie strat z lat ubiegłych. W tej chwili jesteśmy w ryczałcie jako jeden z trzech szpitali województwa małopolskiego. Jest to gwarantowane świadczenie, wynosi ok. 5 mln 600 tys. zł. Generalnie miesięczny przychód z NFZ to ok. 10 mln, z czego 5,6 mln to właśnie ryczałt, a reszta pieniędzy jest z umów oddzielnie kontraktowanych. Są to umowy SOR, chemioterapia, oddział psychiatrii, pakiety onkologiczne.

– Pamiętam sprzed kilkunastu lat dramatyczne sytuacje, kiedy mówiło się, że sądecki szpital jest mocno zadłużony, a w dziale kadr wywieszono listy nawet kilkuset osób do zwolnienia. Myślała Pani wtedy, że sytuacja się tak odwróci?

– Był to program restrukturyzacji, przed latami dyrektorowania pana Artura Puszko. Zwolniliśmy wtedy około 250 osób. Po przyjściu dyrektora Puszko zwolnień praktycznie nie było. Jego wizja ukierunkowana była na rozwój i przychód, a nie na zwolnienia.

– Rozwój szpitala ciągle przed Panią i moc zadań, które się szykują, m.in. rozbudowa sądeckiej onkologii.

– Największe wyzwanie to budowa pawilonu oddziału ginekologiczno-położniczego, gdzie oprócz ginekologii i położnictwa będzie oddział neonatologii z intensywną opieką medyczną, jak również zostanie tam przeniesiony oddział ginekologii onkologicznej w celu konsolidacji opieki nad kobietą w ciąży, kobietą chorą onkologicznie i dziećmi.

– Co stanie się z dotychczasowym pawilonem?

– W dotychczasowym pawilonie zostaną utworzone dwa nowe oddziały: dwudziestołóżkowy oddział geriatrii i oddział rehabilitacji. Natomiast zostanie przeniesiony oddział psychiatrii i pulmonologii. W miejsce pierwszego zostanie przeniesiony oddział zakaźny z Dąbrowej w celu obniżenia kosztów. Jest tam piękny budynek, ale dla szpitala kosztowny.

– Te oddziały, o których Pani w tej chwili mówi, istnieją, ale są rozproszone.

– Oddziały pulmonologii i oddział psychiatrii oraz oddział chorób zakaźnych, istnieją. Powstaną natomiast dwa nowe: rehabilitacji i geriatrii.

– Te zmiany to jaka perspektywa, kiedy ruszy budowa?

– Jesteśmy już po drugim przetargu na budowę nowego pawilonu. Gdy już zostanie wybudowany, będziemy mogli po remoncie przenieść oddziały. Myślę, że będzie to koniec roku 2019, początek 2020.

– Ten charakterystyczny budynek oddziału ginekologiczno-położniczego jest już przestarzały na dzisiejsze czasy?

– Tak, nie spełnia wymogów, które nakłada na nas rozporządzenie ministra zdrowia, jakim warunkom mają odpowiadać sale.

– Wspomniana onkologia to też inwestycja na najbliższe lata.

– Onkologia będzie rozbudowana, czyli zostanie zbudowana brachyterapia i zakład medycyny nuklearnej, jak również poszerzymy działalność onkologii klinicznej, czyli chemioterapii, w związku z tym, że ci pacjenci nie mogą czekać w kolejkach, więc musimy dołożyć łóżek.

– Ordynator onkologii mówił, że sądecka onkologia ma mocne obłożenie, do Nowego Sącza przyjeżdża się leczyć Małopolska.

– Nie tylko Małopolska, bo mamy pacjentów i ze Śląska, i spod Warszawy, nawet z Pomorza. Oddział cieszy się dobrą opinią, bo są tam wybitni lekarze i specjaliści w zakresie onkologii, radioterapii, onkologii ginekologicznej i onkologii chirurgicznej. Obłożenie jest stuprocentowe.

– Są jeszcze takie oddziały w sądeckim szpitalu, gdzie ściągają pacjenci z całej Małopolski?

– Na pewno mamy bardzo obłożony oddział internistyczny, oddział chorób wewnętrznych. Jeszcze z dyrektorem Arturem Puszko podjęliśmy w grudniu decyzję o remoncie, mimo że jeszcze nie było podjętej uchwały przez Zarząd Województwa Małopolskiego co do projektu. Oddział jest w tej chwili wyremontowany. Są inne warunki, nowa aparatura na sali intensywnego nadzoru kardiologicznego. Tych pacjentów nam nie brakuje.

– SOR to zawsze wizytówka szpitala. Co zrobić, żeby poprawić jego wizerunek wśród pacjentów?

– Jestem na SOR codziennie. Na pewno go usprawnię. Podjęłam takie zobowiązanie na konkursie. Jest w tej chwili nowy kierownik, zatrudniłam drugiego lekarza internistę. Ale tych pacjentów na dobę jest tam około 200. To są pacjenci, którzy często przychodzą nie w celu ratowania życia, jak wskazuje nazwa, ale z drobnostką, dlatego czas oczekiwania jest długi.

– Co z tym zrobić? Jak przekonać pacjentów, żeby odwiedzili lekarza rodzinnego?

– To powinno być ujęte systemowo. Oczywiście można rozmawiać z kierownikami POZ, ale to pacjent ma wybór i pacjent zgłasza się i wybiera.

– Jakie jeszcze zadania przez nowym dyrektorem na najbliższy czas?

– Inwestycje to oczywiście priorytet. Wiadomo, że firmy budowlane nie stratują do przetargu, bo jest boom budowlany. Jest ciężko o wykonawcę. Już dwukrotnie powtarzam przetarg na remont oddziału pediatrii i chirurgii dziecięcej, bo to też priorytet, żeby dla dzieci i dla ich opiekunów stworzyć godne warunki. Niestety wykonawców nie było, ogłaszam trzeci przetarg.

Czytaj „Dobry Tygodnik Sądecki” – kliknij i pobierz bezpłatnie:

Wykorzystano fragmenty nagrania dla Regionalnej Telewizji Kablowej

Fot. UMWM

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama