Popieram nauczycieli, ale nie wszystkich

Popieram nauczycieli, ale nie wszystkich

Moi krajanie znaleźli powód, aby się znów niepięknie poróżnić. Pretekstem stał się strajk nauczycieli, który misternie wpleciono w polityczną wojnę polsko –polską. To, co dzieje się wokół tego strajku, przyprawia mnie o ból serca, gdy przyglądam się jak przeciętni czytacze, klikacze i oglądacze wiadomości z kraju i regionu mielą się wzajemnie w machinie narodowej segregacji.

Ktoś, kto deklaruje poparcie dla strajkujących belfrów, z automatu „metkowany” jest jako przedstawiciel totalnej opozycji wobec dobrej zmiany, tudzież jako antypolski lewak albo kosmopolityczny homofil. W drugą stronę: ci, którzy krzywo patrzą na nauczycielską batalię o pieniądze, trafiają do szufladki pełnej moherów z dzikiego ciemnogrodu albo homofobicznych nazioli.

Albert Einstein powiedział kiedyś ponoć, że „wszystko należy upraszczać jak tylko można, ale nie bardziej”. Pojechaliście rodacy z tym szufladkowaniem po bandzie. To nie jest takie proste. Wytłumaczę na swoim przykładzie. Nie pasuję nigdzie, bo dobra zmiana nie jest moim zdaniem wcale dobra, a opozycję uważam za mizerną. A co z tym strajkiem?

Miałam jako dzieciak, podlotek i później – na studiach wielu wspaniałych nauczycieli. Im „wyższa” szkoła, tym było więcej tych wspaniałych. Ale miałam też jako dzieciak, podlotek i jako studentka wielu nauczycieli tak kiepskich, że czekając na dzwonek nuciłam pod nosem słowa Pink Floydów „Another brick in the wall”. Ważąc całokształt, mam dziś taką myśl: popieram DOBRYCH nauczycieli. Nie popieram kiepskich nauczycieli.

Nie chcę, żebyśmy płacili każdemu po równo, ani każdemu wedle potrzeb, tylko każdemu wedle zasług dla uczniów. Dobrym – znacznie więcej niż dostają dziś. Kiepskim – znacznie mniej. Da się? Jak myślicie?

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama