Podróże. Sądeccy żeglarze na krańcu świata

Podróże. Sądeccy żeglarze na krańcu świata

Rozmowa z Rafałem Leśniakiem i Tomaszem Szołdrowskim, sądeckimi żeglarzami

– Czy można się wybrać dalej niż na Przylądek Horn?

Rafał Leśniak: – Można i to będzie nasza kolejna wyprawa. Chcemy dotrzeć na Antarktydę, to jest właśnie najdalej, gdzie można stąd dotrzeć.

– Myślałem, że wybraliście się najdalej, gdzie żeglarz może sobie wymarzyć.

RL: – Poniekąd tak. Na świecie mamy siedem przylądków burzowych, z których Horn jest najgorszym i żeglarze zawsze marzyli, by ten Horn przepłynąć.

– Co to znaczy, że Horn jest przylądkiem burzowym?

Tomasz Szołdrowski: – Spotykają się tam prądy dwóch oceanów Atlantyckiego i Spokojnego, wiatry wieją z różnych kierunków, a siła przekracza nasze wyobrażenie. Skala Beauforta przekroczona jest tam dwa razy!

–  I to jest takie pociągające dla żeglarzy?

TSz: – To jest adrenalina. Ktoś zdobywa ośmiotysięczniki i to jego pasja, a my pływamy w coraz trudniejsze miejsca.

– Było nerwowo?

RL: – Czasem tak, jednak mieliśmy bardzo dobrych przewodników i kapitanów. Prowadzili nas w bezpieczny sposób.

– Dla tych, którzy lubią sobie zwizualizować bez mapy omawiane miejsce, gdzie leży przylądek Horn?

RL: – Jest to wyspa należąca do Chile, a zarazem ostatni skrawek ziemi pomiędzy Ameryką Południową a Antarktydą. Żeby tam dotrzeć, polecieliśmy do Argentyny do miasta Ushuaia, gdzie czekał na nas stalowy jacht Selma Expeditions, który operuje na zimnych morzach. To 20-metrowa jednostka ekspedycyjna z półcentymetrowej blachy, ze zbrojonymi żaglami, dodatkowym olinowaniem, zabezpieczającym przed silnymi watrami, bo tylko takie tam wieją.

– Skąd pomysł, żeby wybrać się na Przylądek Horn i tam pożeglować? (…)

    Całość w najnowszym DTS. Czytaj za darmo on-line pod linkiem:    

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama