Rozmowa z trenerem Sandecji Robertem Kasperczykiem, który po ośmiu latach wrócił do klubu i podjął się trudnej misji ratowania II ligi.
– Przed ponownym objęciem funkcji trenera sądeckiego zespołu przekonywał Pan, że jesienią drużyna miała większy potencjał niż wskazuje na to pozycja w tabeli. Po tych kilku tygodniach pracy z Sandecją w okresie przygotowawczym nadal jest Pan optymistą odnośnie walki o utrzymanie w II lidze?
– Oczywiście, zdecydowanie wierzę w zawodników, z którymi podjąłem się pracy. Sandecja zawsze była mi bliska, obserwowałem jej mecze i miałem pewne rozeznanie. Wprowadziliśmy kilka zmian w sposobie gry, wzmacnialiśmy poszczególne formacje. Proszę mi wierzyć, że pozyskiwani zawodnicy stanowią wartość dodatnią, nie są tutaj z przypadku i będą wzmocnieniem drużyny.
– Czyli Sandecja przeszła rewolucję w porównaniu do rundy jesiennej?
– Rewolucja to zdecydowanie za dużo powiedziane. Trzon kadry został utrzymany, w pozyskiwaniu nowych zawodników często decydowały detale, kwestie funkcjonalne danego zawodnika, co może dać drużynie na określonej pozycji.
– Kadrowo Sandecja wiosną będzie silniejsza?
– Na pewno to będzie inny zespół, resztę zweryfikuje boisko. Chcemy grać bardziej odważniej. Mam takie przekonanie, że w kwestii transferowej, jak na warunki jakie posiadamy, osiągnęliśmy optimum. Oczywiście nie wykluczamy, że przed rozpoczęciem rundy wiosennej dojdzie do jakiegoś kolejnego wzmocnienia. Kluby z wyższych lig wracają z obozów przygotowawczych, wypożyczają zawodników. Zawsze może się zdarzyć tzw. złoty strzał, zawodnik, który odgrywać może potem istotną rolę w drużynie. Jednak już teraz pod względem kadrowym jesteśmy przygotowani, wykonaliśmy solidną pracę.
– Wrócił Pan do Nowego Sącz po ośmiu latach. W funkcjonowaniu klubu zauważa Pan duże zmiany?
– Przede wszystkim chciałbym poprowadzić Sandecję na tym pięknym stadionie, który powstaje przy ul. Kilińskiego. Jednak najpierw trzeba utrzymać drużynę na szczeblu centralnym, grając w roli gospodarza na innych stadionach. Trenujemy w Rytrze, jestem pod wrażeniem warunków jakie tam mamy, pogoda również nam sprzyja. Nowy Sącz pięknieje, jest bardziej kolorowy, zasługuje na drużynę w rozgrywkach centralnych. A moim zadaniem jest jak najlepsze przygotowanie drużyny. Z takimi zawodnikami jak Kamil Słaby, Mateusz Bartków czy Dawid Szufryn pracowałem już osiem lat temu.
– Gra w roli gospodarza w innym mieście, treningi na jeszcze innym obiekcie, zmierzył się Pan już takimi utrudnieniami podczas piłkarskiej lub trenerskiej kariery? (…)
Cały tekst Jacka Bugajskiego przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS bezpłatnie pod linkiem:
Fot. archiwum Sandecja.pl