Pinchasa *Maryana* Bursteina powrót do rodzinnego Piekła…

Pinchasa *Maryana* Bursteina powrót do rodzinnego Piekła…

Jego policzek podczas wojny przebiła kula. Wskutek pobytu w obozie koncentracyjnym stracił nogę. Swoje naznaczone cierpieniem życie poświęcił sztuce. Z jego twórczości wyłania się obraz pełnego goryczy człowieka, zmagającego się z chorobą psychiczną, podświadomie tęskniącego do czasów dzieciństwa. Dzieciństwa, które spędził w Nowym Sączu…  Po latach niebytu żydowski malarz Pinchas Burstein powraca do rodzinnego miasta.       

Powraca za sprawą wydanej przez warszawskie wydawnictwo „Nisza” książki Ewy Andrzejewskiej, pt. „Maryan. Powrót”. Autorka na kartach książki opisała przeżycia wystawianego w galeriach całego świata artysty malarza, Pinchasa Bursteina, który w 1927 urodził się w Nowym Sączu, jednak już jako 9-latek z miasta wyjechał. Zarówno w Auschwitz, jak i w innych obozach, doświadczył gehenny wojennych prześladowań.

Twórczość Pinchasa Bursteina zaliczana jest do nurtu ekspresjonizmu. Rysunki i obrazy Maryana nacechowane są wieloma negatywnymi emocjami. Wydaje się, jakby artysta za wszelką cenę chciał wykrzyczeć nurtujące go traumatyczne przeżycia z czasów wojny.

-Zastanawiałam się nad tym, co ukształtowało Pinchasa. Ukształtowało go dzieciństwo w małym prowincjonalnym galicyjskim miasteczku, otoczonym górami, w którym żył wraz z rodzicami. Ukształtowała go również wojna, pobyt w gettach, obozach, potem w Auschwitz. Nikt z jego rodziny wojny nie przetrwał. Łapałam skrawki, fragmenty jego życia. I z tego powstała książka – mówi Ewa Andrzejewska, architekt, która w latach 70. XX wieku zamieszkała w Nowym Sączu.

O tym, że napisała książkę o zupełnie nieznanym w rodzinnym mieście artyście, pochodzącym z dzielnicy żydowskiej Piekło, przesądziły dwie rzeczy.

-Pierwszy powód, to moja i Julie Boudreaux wizyta u Anette, wdowy po Pinchasie. Anette wspominała, że Maryan całe życie pozostał małym chłopcem, którego największym pragnieniem jest dostać bułkę z masłem… To było dla mnie uderzające. Druga rzecz, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto napisać tę książkę, to była wizyta Paryżu, na retrospektywnej wystawie Maryana. Były tam jego dzieła, bardzo wymowne, wręcz przerażające. Pomyślałam, że nie jestem w stanie napisać o traumie, której on doświadczył, ale mogę napisać o Pinchasie jako o małym, rozbrykanym chłopcu, który swoje skarby przechowywał w specjalnej walizeczce – opowiada Ewa Andrzejewska. 

Przedmioty m.in. z tej walizki, jak również inne rzeczy z nowojorskiego mieszkania Pinchasa, prezentowane były podczas wystawy „Pokój Maryana” w Galerii Dawna Synagoga w Nowym Sączu w 2012 roku.

Pinchas po tym, gdy jako dziecko wyjechał z Nowego Sącza, nigdy już do kraju nie powrócił. Po latach tragicznych doświadczeń wojennych, mieszkał i tworzył w Izraelu, we Francji, w USA. Jego dzieła wiszą w muzeach i galeriach na całym świecie.

– Nowy Sącz jednak cały czas nosił w sercu – mówi Ewa Andrzejewska, która opisała nie tylko Pinchasa Bursteina, ale również żydowski Nowy Sącz, w książkach: „Obok inny czas. O Mieście i Jakubie” (2010) oraz „Historia z Piekła rodem” (2017).

Książka „Maryan. Powrót” opowiada również o niezwykłej miłości artysty i jego żony Anette.

– Oni się bardzo kochali. Nawet kiedy nie mieli pieniędzy, Pinchas kupił dla Abette czerwone szpilki. Postawił je na stole, to niesamowicie romantyczne. Oboje również dużo podróżowali, np. do Meksyku, skąd Anette przywiozła przepiękne sukienki. Marzy mi się, aby i one znalazły się kiedyś na wystawie – mówiła Ewa Andrzejewska.

– Po lekturze tej książki nie mogłam spać przez całą noc. Publikacja robi ogromne wrażenie. Nie jest to jednak w żaden sposób książka biograficzna. To opowieść o człowieku, artyście, który do końca życia pozostał chłopcem, małym Pinkiem, który urodził się w Nowym Sączu. Gdybyśmy spojrzeli przez okno na sądecki rynek, to pewnie zobaczylibyśmy jego mamę sprzedającą bułki na rynku (…) Książka pisana jest trochę tak jak dziennik, pamiętnik  mówi Monika Kowalczyk z nowosądeckiego oddziału „Gazety Krakowskiej”, która poprowadziła kameralne spotkanie promujące książkę o Maryanie w Galerii Marii Ritter.

W 2009 roku grupa sądeczan założyła w Nowym Sączu Stowarzyszenie „Maryan”, propagujące spuściznę artystyczną Pinchasa. Miłośnicy jego twórczości chcą stworzyć w mieście galerię poświęconą artyście.

– Chcemy krzewić w Nowym Sączu pamięć o Pinchasie – mówi malarz Krzysztof Bojarczuk, który po raz pierwszy odkrył Maryana przez przypadek, w sieci, gdy w 2006 roku przygotowywał materiały na lekcję plastyki dla uczniów gimnazjum

-Jesteśmy grupą przyjaciół i pasjonatów. Łączy nas ciągłe i propagowanie twórczości malarza, który urodził się w Nowym Sączu, ale okrutny czas wojny i trudne lata powojenne sprawiły, że już nigdy do rodzinnego miasta nie powrócił. Pragniemy, by jego twórczość nie została w mroku zapomnienia – dodaje Krzysztof Bojarczuk.

Pinchasowi, kiedy stan jego zdrowia był już bardzo poważny, marzyło się zbudowanie domu dla cierpiących twórców. Gdy Anette spytała go, co by zrobił, gdyby miał dużo pieniędzy, on odpowiedział:

„Mam marzenie, tak jak kiedyś Martin Luther King. Założyłbym dom, w którym mogliby mieszkać ludzie chorzy jak ja. Żeby mieli opiekę, nie bali się i mogli malować”.

– czytamy w książce Ewy Andrzejewskiej.

Więcej o Pinchasie Bursteinie można dowiedzieć się TUTAJ

Czytaj też: 

Nowy Sącz: emocje i ból w pokoju Maryana

Fot. Agnieszka Małecka. 

 

Reklama