Piłkarskie problemy Kamila Słabego

Piłkarskie problemy Kamila Słabego

Jeszcze niedawno zdolnemu wychowankowi Sandecji Nowy Sącz wróżono optymistyczną przyszłość w Ekstraklasie. Teraz Kamil Słaby (25 lat) ponownie wrócił na boiska pierwszoligowe, a jego sytuacja jak na razie nie napawa optymizmem. Ambitny piłkarz podjął ryzyko, wykonał krok w tył i nadal wierzy, że niekorzystna sytuacja wkrótce się odmieni.Kamil Słaby był jednym z głównych bohaterów ubiegłorocznego historycznego awansu Sandecji do Ekstraligi. Lewy obrońca miał za sobą znakomity sezon, imponował solidnością w grze obronnej. Jak na defensora był również bardzo skuteczny (osiem goli w sezonie 2016/2017). Wymieniany był w gronie najlepszych zawodników ubiegłego sezonu na pierwszoligowych boiskach. Po takich rozgrywkach w wykonaniu młodego zawodnika było jasne, że kolejnym wyzwanie będą występy na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Zresztą Kamil Słaby miał ułatwione zadanie, bo jego dotychczasowa drużyna wywalczyła przepustkę na ekstraklasowe salony. W Nowym Sączu wszyscy byli dumni z postawy zawodnika, który był wychowankiem klubu. A przecież w sądeckiej kadrze nie było ich zbyt wielu, do tego przeważnie zasiadali na ławce rezerwowych.

Pożegnanie z Sandecją

Jesienią 2016 roku Słaby przedłużył kontrakt z Sandecją do końca czerwca 2019 roku, dlatego jego odejście oznaczało konieczność zapłacenie odstępnego (z nieoficjalnych informacji wynikało, że było to około 400 tys. zł). Jednak kuszących ofert z Ekstraklasy nie brakowało, były przede wszystkim korzystniejsze finansowo dla samego zawodnika. Najbardziej konkretna była Termalica Bruk-Bet Nieciecza.
Wychowanek Sandecji skorzystał z przedstawionej oferty i opuścił swój macierzysty klub, co w Nowym Sączu zostało przyjęte z dużym smutkiem. Kamil Słaby był przecież podstawowym obrońcą, do tego sądeczanin wybrał ofertę drużyny, z którą jak się można było spodziewać, Sandecja będzie walczyła o utrzymanie. Niestety w swoim debiucie w Ekstraklasie zaprezentował się bardzo przeciętnie. Jego zespół przegrał w pierwszej kolejce u siebie z Jagiellonia Białystok, a goście gola na wagę zwycięstwa zdobyli po rzucie karnym, który został podyktowany za faul Kamila Słabego. Od tego momentu wychowanek Sandecji spotkania ligowe oglądał z ławki rezerwowych.

Bohater spotkania

Tak było do piątej kolejki, gdy rozegrał cały mecz przeciwko Śląskowi Wrocław i zdobył bramkę
w doliczonym czasie po dośrodkowaniu ze stałego fragmentu gry. Został bohaterem spotkania i wydawało się, że to dla zdolnego obrońcy może być przełomowy moment, pozwalający mu na dłużej zagościć w podstawowym składzie drużyny z Niecieczy. W kolejnych spotkaniach otrzymywał szansę gry, ale jego postawa była daleka od oczekiwań, poza tym trapiły go ciągłe urazy. Dlatego wkrótce sądecki zawodnik musiał pogodzić się z rolę rezerwowego. W przerwie zimowej zdecydował się na odważną decyzję. Postanowił zrobić krok w tył, żeby więcej grać i wrócić do dawnej dyspozycji. Zdecydował się na podpisanie umowy z pierwszoligowym GKS Katowice. W śląskim zespole jest wypożyczony do końca obecnego sezonu. Jednak jego sytuacja wcale nie uległa poprawie, a jeśli nic się nie zmieni to o powrocie na ekstraklasowy poziom może zapomnieć. Jak dotąd nie wystąpił jeszcze w podstawowym składzie katowickiej drużyny. Rola zmiennika powoduje dużą frustrację zawodnika, który jeszcze kilka miesięcy temu był gwiazdą pierwszoligowych boisk.

Walczyć do końca

– Nie mogę być zadowolony z obecnej sytuacji, ale mam nadzieję, że wkrótce będę odgrywał większą rolę w składzie GKS-u – mówi Kamil Słaby. – W Niecieczy nie wszystko odbyło się tak jak powinno, przede wszystkim tuż przed końcem okienka transferowego otrzymałem jasny sygnał, że trener zamierza stawiać na innych zawodników. Jestem ambitny i chciałem więcej grać, dlatego w pośpiechu szukałem innej drużyny. Gdybym miał więcej czasu, to być może byłby nawet temat powrotu do Sandecji. Ostatecznie pojawiła się oferta wypożyczenia do Katowic, z pierwszej ligi. Do drużyny dołączyłem w końcowej fazie przygotowań do rundy wiosennej, co ma duży wpływ na to, że nie wskoczyłem dotąd do pierwszego składu, ale jestem dobrej myśli i mam nadzieję na regularne występy.

Kamil Słaby śledzi na bieżąco występy Sandecji w Esktraklasie i ciągle wierzy w utrzymanie swojego macierzystego klubu.

– Mam stały kontakt z byłymi kolegami z drużyny i trzymam za nich kciuki – przyznaje wychowanek Biało-Czarnych. – Przełamanie jest ciągle możliwe, to i tak dobrze, że po takiej serii bez zwycięstwa utrzymanie nadal jest w ich zasięgu. Trzeba walczyć do końca.

Fot. Sandecja

Polecamy specjalne wydanie „Dobrego Tygodnika Sądeckiego”:

Reklama