Pasjonaci są wśród nas: syn – mistrz kierownicy, tato – pilot

Pasjonaci są wśród nas: syn – mistrz kierownicy, tato – pilot

Olaf Niemiec ma 20 lat. Mieszka w Nowym Sączu. Przygodę z rajdami samochodowymi rozpoczął jeżdżąc Fiatami Cinquecento i Seicento. Było to dwa lata temu. Teraz zasiada za kierownicą Citroena Saxo. Dzięki pełnej mobilizacji w dokonaleniu swoich umiejętności, udało mu się dwukrotnie stanąć na podium i zdobyć złoto. Swoją przyszłość chce związać właśnie ze sportami samochodowymi.

Gdy Olaf zdał egzamin na prawo jazdy, jego tata wpadł na pomysł, że mogliby wystartować razem w zawodach, które akurat miały odbyć się w Nowym Sączu.

– Wszystko zaczęło się właśnie dzięki mojemu tacie. Kupiliśmy samochód i wzięliśmy udział w Super OESie. Stało się to dokładnie dwa lata temu – opowiada Olaf.

Od pierwszego rajdu ojciec i syn tworzą zgrany team. Pan Artur, czyli tato – pilotuje. Z zawodu jest inżynierem środowiska, jednak samochodowa pasja zawsze była dla niego ważna. Dzięki temu, że odziedziczył ją Olaf, mogą razem realizować marzenia.

– Od dziecka mamy świetne relacje. Tato mnie doskonale zna. Ja świetnie znam jego. Ścigamy się po Małopolsce, Podkarpaciu, oraz Słowacji. W sezonie zdarza się, że w każdy weekend gdzieś wyjeżdżamy. Dłuższą przerwę mamy tylko w wakacje i zimą, wtedy rajdów jest mniej – mówi chłopak.

Jego samochód przeszedł już wiele modyfikacji. Ma inną skrzynię biegów, klatkę bezpieczeństwa, załoga zadbała również o stan wizualny. Pojazd jest sporo wart, jednak jego właściciel nie przelicza czasu włożonego w pracę na pieniądze.

Każdy udział w rajdzie, dobre noty i doping kibiców są wynagrodzeniem za czas włożony w przygotowania samochodu do wyścigów.

Pomimo młodego wieku Olaf ma na swoim koncie dwukrotne zwycięstwo: w KJS Rymanowskie Wiatraki i na Rajdzie Podkarpackim – Super KJS. Zdobył też trzecie miejsce na Amatorskim Wyścigu Górskim w Limanowej.

– Człowiek uczy się jeździć przez całe życie. Jest to trudny sport, jednak daje ogromną satysfakcję – mówi.

Najmocniej utkwiły mu w pamięci pierwsze wyścigi.

-Bardzo miło wspominam Amatorski Wyścig Górski w Limanowej. Była to dla mnie nowość, ponieważ jedzie się bez pilota. Udało mi się tam zająć trzecie miejsce, walka toczyła się o setne części sekundy. Duże prędkości, oraz trasa, na której mierzą się co roku mistrzowie Europy i Polski dawały wielką radość – wspomina chłopak.

Olaf nie ukrywa, że sport jest kosztowny. Liczy jednak, że uda mu się kiedyś nawiązać współpracę ze sponsorami.

fot. z arch. Olafa Niemca

 

 

 

 

Reklama