NOWOŚCI HISTORYCZNE – absolwenci I LO w Nowym Sączu kreślili granice niepodległej Polski

NOWOŚCI HISTORYCZNE – absolwenci I LO w Nowym Sączu kreślili granice niepodległej Polski

„Długosz” ma się kim chwalić. Wśród swoich absolwentów ma nawet świętego. To Maksym Gorlicki. Generał Wieniawa Długoszowski omal nie został prezydentem Polski, a Eugeniusz Romer, wybitny kartograf miał realny wpływ na wygląd granic Polski po I wojnie światowej. – Żartuję, że wśród naszych absolwentów brakuje już tylko papieża – mówi w rozmowie z nami Jukub Bulzak, historyk, nauczyciel I Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Długosza, redaktor książki „W mieście Nowym Sącz, na Długosza przy Plantach…”I Gimnazjum i Liceum im. Jana Długosza w Nowym Sączu 1818-2018

– Stulecie niepodległości Polski zbiega się z 200-leciem istnienia I LO im. Jana Długosza w Nowym Sączu. Nie sposób nie zauważyć więc roli uczniów, absolwentów i nauczycieli na drodze do wolności. Jak duży fragment temu poświęciliście w jubileuszowej monografii, która się właśnie ukazała?

– Osobny rozdział uczestnikom walk o wolność (legionistom, członkom Organizacji „Wolność”itd.) poświęcił Jerzy Giza – tam znajdziemy kilkadziesiąt postaci. Temat niepodległości pojawia się też w rozdziale poświęconym pierwszemu stuleciu działania szkoły. Historyk Łukasz Połomski zatrzymuje się na dłużej przy wydarzeniach I wojny światowej oraz września, października i listopada 1918 roku. Takim znamiennym wydarzeniem, które zainicjowali uczniowie I Gimnazjum, a które zapowiadało niepodległość, było rozpoczęcie roku szkolnego w 1918 roku. W monografii znalazł się fragment wspomnień absolwenta prof. Eugeniusza Pawłowskiego. Opisuje w nich, jak uczniowie 1 września, przed nabożeństwem na rozpoczęcie nowego roku szkolnego, umówili się ze sobą, że nie odśpiewają na zakończenie mszy Hymnu Ludowego Austro-Węgier, co było tradycją. Kiedy organista zaczął grać, w kościele zapanowała cisza. Jak pisze Pawłowski: „[…] tylko organ grał dalej, ale jakoś ciszej i lękliwiej. A kiedy organ skończył, nagle jakby fala wezbranej wody, co przerwała tamę, buchnęła ze wszystkich piersi potężna pieśń „Boże, coś Polskę”. Zdumiał się nowy kościół, bo jeszcze takiej pieśni w swym murach nie słyszał, zdumiały się organy, zdumiał się dyrektor i katecheta […]”. Uczniowie zakończyli pieśń zdaniem: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. To więc pokazuje nastroje niepodległościowe w Nowym Sączu. Coraz śmielej pozwalano sobie na tego typu demonstracje antyaustriackie i propolskie.

– To już było raczej apogeum tych manifestacji. Budowa tożsamości narodowej wśród uczniów i absolwentów Długosza rozpoczęła się jednak znacznie wcześniej. Należy się cofnąć do 1900, kiedy powstaje związek Filomatów, tajna organizacja patriotyczna?

– Nawet jeszcze wcześniej. W naszej szkole duch patriotyzmu utrzymywał się w zasadzie przez cały XIX wiek. Spośród naszych uczniów i absolwentów znajdziemy z pewnością uczestników powstania listopadowego, później styczniowego. Tych pierwszych nie jesteśmy w stanie jednak źródłowo udokumentować.

– Ale powstańcy styczniowi są już znani?

– Zanim jednak ich przedstawię, to chciałbym podkreślić rolę dwóch naszych absolwentów, księży Michała Świętopełka Głowackiego i Józefa Kmietowicza, którzy stanęli na czele powstania chochołowskiego w 1846 roku na Podhalu. Ono miało być częścią, nieudanego niestety, ogólnopolskiego powstania. Wybuchło tylko w Krakowie i właśnie w Chochołowie. To, w jaki sposób ci księża patrzyli na sprawy Polski, nie wzięło się znikąd. Musieli nasiąkać duchem patriotyzmu właśnie w gimnazjum. Uczestników powstania styczniowego znamy z kolei dzięki opracowaniu Bogdana Potońca. W jego słowniku biograficznym powstańców jest wielu naszych absolwentów między innymi: Marceli Żuk-Skarszewski, Cyryl Wroński, ks. Wincenty Grodzicki, Maciej Czyszczan – późniejszy prezes sądu w Krakowie, Włodzimierz Olszyński, Leon Pyszyński, Onufry Prus Trembecki – późniejszy burmistrz, Wiktor Przybylski, Mieczysław Dembowski, Bolesław Długoszowski, Władysław Niemiec. To grupa kilkunastu uczniów, którzy włączyli się do powstania styczniowego, choć trzeba pamiętać o tym, że ono na terenie Galicji się nie toczyło.

– Ale działalność powstańców była ważna dla mieszkańców Galicji. Późniejsze ich pogrzeby to były przecież swego rodzaju manifestacje patriotyczne, które gromadziły tłumy.

– Gimnazjaliści brali udział we wszystkich manifestacjach patriotycznych, a pogrzeby powstańców rzeczywiście taki przyjmowały wówczas charakter. Nauczyciele prowadzili uczniów na wszelkiego tego typu uroczystości. Opracowując monografię, zwróciliśmy uwagę na pewien schemat, który powtarza się w życiorysie wszystkich absolwentów Długosza, którzy zostali później generałami. Mamy ich 13, wśród nim między innymi: Józef Giza, Bolesław Wieniawa-Długoszowski, Józef Kustroń, Bronisław Pieracki, Jan Romer, Henryk Wierusz Kowalski, Wiktor Grzesicki, Zygmunt Zieliński, Jan Mischke. Niemal wszyscy mieli dziadka bądź pradziadka, który walczył w powstaniu listopadowym, a ojca – powstańca styczniowego. Oni sami natomiast związani byli z paramilitarnymi organizacjami gimnazjalnymi, a później na przykład legionami, by w końcu zasilić Wojsko Polskie.

– Do jakich organizacji należeli gimnazjaliści?

– Oni nie tylko należeli, ale przede wszystkim sami je tworzyli. Dość powiedzieć tu o braciach Mieczysławie i Kazimierzu Duchów, którzy zorganizowali grupę, nazywaną od ich nazwiska Duchowcami. Był też Związek Jastrzębi założony przez Józefa Kustronia.

– On nie był absolwentem Długosza.

– To prawda, maturę zdawał już w II Gimnazjum im. Króla Bolesława Chrobrego. Należy jednak pamiętać, że ono powstało jako filia I Gimnazjum, w którym Kustroń rozpoczął naukę. Wówczas to były naczynia połączone. Dopiero później II Gimnazjum usamodzielniło się. Wracając do organizacji, to członkowie Związku Jastrzębiego włączyli się później do Strzelca. Gimnazjaliści działali też w Towarzystwie Gimnastycznym Sokół.

– To były organizacje paramilitarne. Mogły tak bezkarnie działać pod zaborem?

– Austriacy, liczyli na to, że Polacy wstąpią w szeregi ich armii i będą u ich boku walczyć z Rosjanami. Dlatego już na przełomie XIX i XX wieku pozwalali wielu organizacjom paramilitarnym działać jawnie. Wiedzieli, że jeśli młodzi będą się szkolić w strzelaniu, musztrze czy szyku wojskowym, to oni będą mieć gotowego do walki rekruta. I rzeczywiście tak było. Legiony Polskie, co trzeba pamiętać, były formacją należącą do armii Austro-Węgier.

– Kogo by Pan w pierwszej kolejności wymienił, wyliczając ludzi niepodległości I Gimnazjum?

– Właściwie wszyscy już wymienieni to ludzie niepodległości. Niemniej z pewnością zacząłbym listę od braci Pierackich – Kazimierza i Bronisława. Ten pierwszy nie zrobił może tak spektakularnej kariery, ale jako wiceminister w rządzie II RP, współautor reformy szkolnictwa, trudno powiedzieć, że nie zrobił jej wcale. Niemniej jego młodszy brat Bronisław był już wicepremierem i generałem.

– Wielu absolwentów Długosza tworzyło kadrę kierowniczą wolnego państwa polskiego?

– To była spora grupa, która wywodziła się właśnie z tych organizacji. Pieraccy, ale też wspomniany już Kazimierz Duch. On był wiceministrem opieki społecznej, posłem i senatorem. Myślę, że w tym miejscu nie sposób nie zauważyć roli profesora Eugeniusza Romera. Co prawda on nie należał do tego rocznika, co wymienieni. Dyplom szkoły uzyskał znacznie wcześniej, bo w 1889 roku, ale jemu niepodległa Polska zawdzięcza bardzo wiele. To on był jednym z doradców polskiej delegacji na konferencję w Wersalu, gdzie wyrysowano przebieg granic niepodległego państwa. Wybrano go, bo był wybitnym kartografem.

– Czyli powiedzenie, że absolwenci Długosza kreślili granice Polski, nie będzie nadużyciem?

– Zdecydowanie nie. Mówiąc o odrodzeniu granic, nie należy myśleć tylko o legionistach i Piłsudskim, ale również o Romerze. To jego ręka je kreśliła.

– Długosz ma się kim chwalić.

– Mamy nawet świętego Maksyma Gorlickiego. Co prawda cerkwi prawosławnej, ale świętego. Z kolei Wieniawa Długoszowski został wyznaczony jako następca prezydenta Ignacego Mościckiego. Gdyby nie zakulisowe działania Sikorskiego i emigracji polskiej, to mielibyśmy wśród absolwentów Długosza prezydenta. Co prawda na uchodźstwie, ale prezydenta. Żartuję, że wśród naszych absolwentów brakuje już tylko papieża.

– Wymienieni absolwenci wywodzą się z organizacji paramilitarnych, ale swą rolę w odzyskaniu niepodległości mieli również ci, którzy nie chwycili za broń.

– I bynajmniej nie należy umniejszać ich roli. Siły ich charakterów podpowiadały im inną drogę walki. Poszli za filomatami i filaretami wileńskimi, uznając, że należy się kształcić, rozwijać język polski, polską kulturę. Byli więc wśród naszych absolwentów tacy, którzy czuli siłę do walki, i tacy, którzy koncentrowali się na myśleniu, co będzie po tym, jak odzyskamy wolność. W związku Filaretów, który założył Bolesław Barbacki, przysięgę złożyło 400 gimnazjalistów. Oni zakładali wędrowne biblioteki, wydawali konspiracyjnie „Emisariusza”, tworzyli koleżeńską samopomoc. Działali w duchu odpowiedzialności za siebie. Z tego okresu więc mamy wysyp absolwentów, którzy w wolnej już Polsce sprawowali ważne funkcje naukowe, byli wykładowcami wyższych uczelni, dziekanami i rektorami.

Projekt Nasza Niepodległa realizowany jest w ramach projektu FIO Małopolska Lokalnie. Południe, dofinansowanego z Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

Reklama