Nekropolie bez znaków znikają ze świadomości

Nekropolie bez znaków znikają ze świadomości

            – Historia ma ludzką twarz. Przeszłość składa się z wielu milionów ludzi, którzy dali coś od siebie drugiemu człowiekowi i warto to uszanować. W ramach naszej działalności chodzi nam zatem o przywracanie pamięci o tych osobach – mówi Szymon Modrzejewski, przewodniczący gorlickiego Stowarzyszenia Magurycz. Fundacja od ponad 30 lat społecznie remontuje zapomniane nagrobki na nekropoliach w Polsce i za granicą. Od 15 do 21 października członkowie fundacji ratowali pochówki na cmentarzu polsko-ukraińskim w rejonie złoczowskim na Ukrainie. Tam między innymi zamontowali tablicę informującą o tym miejscu oraz sfotografowali i opisali groby powstałe do 1945 roku.

Szymon Modrzejewski pochodzi z Warszawy, ale ponad 30 lat temu przeprowadził się do Nowicy w Beskidzie Niskim. Tam wyremontował połemkowski dom koło miejscowej cerkwi, w którym mieszka do tej pory. Drewniany budynek jest oklejony zdjęciami ratowanych zabytków. Jest tam też sprzęt do prac cmentarnych.

Nagrobek za życia

W przeszłości miał plany, aby zostać teologiem, ostatecznie został kamieniarzem, który przywraca pamięć o wielokulturowości wielu miejsc. Impulsem, aby iść taką drogą w życiu, była wędrówka po Bieszczadach. Miał wtedy 17 lat. Natknął się zapomniany cmentarz, na którym było mnóstwo zniszczonych nagrobków, wręcz celowo zdemolowanych.

– Byłem zszokowany stanem nekropolii, zacząłem więc odruchowo usuwać krzaki, aby był widoczny dla innych. Podczas sprzątania miejsca odczytałem napis na jednym z leżących tam płyt nagrobnych. Okazało się, że należał do kamieniarza-samouka Bojka Hrycia Buchwaka. Robił nie tylko nagrobki dla innych, ale też wykonał taki dla siebie,  jeszcze za swojego życia – wspomina Szymon Modrzejewski.

 

Wyremontowali 2800 nagrobków

W 1988 roku wraz z kolegą z Leska wykonał tam trójramienny krzyż i postawił go w miejscu, gdzie stała dawna cerkiew. Ponadto umieścił tablicę, na której pojawiło się kilka podstawowych informacji na temat bojkowskiego cmentarza oraz wsi. Następnie przez 10 lat brał udział w pracach społecznych na bieszczadzkich cmentarzach. I tak później zrodziła się myśl o założeniu stowarzyszenia Magurycz.

Stowarzyszenie ma na koncie ogromne osiągnięcia. Przez ponad 30 lat wyremontowało ponad 2800 nagrobków Ukraińców, Żydów, Niemców i Polaków na 140 polskich i zagranicznych cmentarzach.

W pracę angażuje się wielu wolontariuszy. Od początku do tej pory było ich ponad tysiąc. To między innymi naukowcy, pracownicy fizyczni czy korporacyjni. Nie przeszkadza im bardzo wymagająca praca. Bezinteresownie ratują zaniedbane i zapomniane nagrobki.

Szymon Modrzejewski to ogromny profesjonalista, starający się robić wszystko z największą dokładnością. Wszystko ma pod kontrolą. Do tego jest emocjonalny i wymagający. Kiedy ktoś pojawia się po raz pierwszy, nie do końca wie, na co się decyduje. A praca na cmentarzu jest dość ciężka – tłumaczył na portalu organizacji rządowych Piotr Zubowski, wolontariusz Magurycza i doktorant z Wrocławia.

Z kolei inna wolontariusza, Olga Solarz, etnografka i ukrainistka porównywała na portalu pracę na cmentarzu do pracy na budowie:

– Kamienie, wiadra z zaprawą, znów kamienie, potem znów zaprawa, przetaczanie, wtaczanie – opisywała.

 

Anonimowe nagrobki

Wiele z tych nagrobków trzeba było odtworzyć niemal od zera. Powstały głównie z piaskowca, który ulegał czasowi i przyrodzie. Niestety wiele z nich jest anonimowych, ponieważ na niektórych inskrypcje malowano na tabliczkach żeliwnych krzyży i po tych napisach nie ma teraz śladu. Prace były wieloetapowe. Najpierw trzeba było znaleźć połamane części, później się je oczyścić i odgrzybić. Finalnym etapem było ich złożenie i uzupełnienie ewentualnych ubytków.

– Naszym celem nie jest, aby te nagrobki wyglądały jak nowe. Uzupełniamy je tam, gdzie jest rzeczywiście taka potrzeba – tłumaczy Szymon Modrzejewski. – Tego nie da się oczywiście robić w nieskończoność, my tylko staramy się przedłużyć ich żywotność. Nekropolie pozbawione znaków znikają ze świadomości społecznej.

Stowarzyszenie zajmuje się głównie naziemnymi znakami. Jak wiadomo, w dawnych czasach na pochówek było stać tylko zamożnych ludzi. Część prywatnych mogił jest zatem niewidoczna albo są zbiorowe tak jak to było w przypadku miejscowości, gdzie panowała epidemia dżumy czy cholery.

– Na cmentarzu w Nowicy jest tylko 10 przedwojennych nagrobków. Najstarszy jest z 1863 roku, a najnowszy z lat 30. ubiegłego wieku. To nie oznacza jednak , że pochowano tutaj tylko tyle osób z tej wsi. Kiedyś liczyła ponad sto gospodarstw. Jest tam zatem mnóstwo niewidocznych pochówków – wyjaśnia kamieniarz.

 

Religijność się nam spłaszczyła

Jak dodaje, z takich prac można wynieść bardzo wiele pożytecznych informacji. To jest pewna opowieść o czasach minionych, a nie tylko miejsce kultu. Można na przykład zauważyć, jak na przestrzeni czasów zmienia się społecznie postrzeganie rzeczywistości ziemskiej i pozaziemskiej. Przedwojenne groby są pionowe i zwieńczone krzyżem. Teraz są płaskie. Krzyż jest jedynie skromnym dodatkiem na tablicy nagrobnej.

Współczesna galanteria kamieniarska pozostawia wiele do życzenia. To już nie jest sztuka. Może to oznaczać, że religijność się nam spłaszczyła. Nie ma już znaczenia, aby odwołać się do Boga, że gdzieś tam jest nad nami – mówi prezes Magurycza.

Inna obserwacja. Członkowie stowarzyszenia podczas swoich prac natknęli się na inskrypcje napisane alfabetem łacińskim, których jednak nie można było zrozumieć. Okazało się, że kuł je analfabeta. Nie robił spacji. Mieszał wielkie i małe litery.

To pokazuje kondycję ówczesnego społeczeństwa. Ponad 70 procent ludzi w przedwojennej Polsce było analfabetami – twierdzi Szymon Modrzejewski.

 

Wzruszające sytuacje

Takich opuszczonych nekropolii niemieckich jest ponad 10 tysięcy, greckokatolickich – około 1200, żydowskich – ponad tysiąc. Potomkowie zmarłych rzadko pamiętają o tych miejscach. Akcja „Wisła” spowodowała, że większość się rozproszyła po kraju, zatraciła swoją tożsamość. I nie odwiedza tych cmentarzy zbyt często.

– Czasem ktoś niespodziewane pojawia się po wielu latach na cmentarzu, aby odnaleźć jakiś ślad po swoich przodkach. I jest bardzo zaskoczony naszą obecnością. To są wzruszające sytuacje. Prywatnie wielokrotnie nam dziękowano za naszą pracę – mówi Modrzejewski. – Prace na cmentarzu nie tylko dają wiedzę, umiejętności manualne, ale też uczą myśleć. 18 lat temu na obóz przyjechało dwóch chłopaków, którzy mieli wyraźnie ksenofobiczne poglądy. W ciągu dwóch tygodni zmienili swoje podejście, stali się bardziej otwarci na odrębność kulturową.

 

Nie wywołuję wilka z lasu

            Szymon Modrzejewski bardzo często w swoich wypowiedziach lubi cytować zdanie z irlandzkiej gazety codziennej: „Cmentarze pełne są ludzi, bez których świat nie mógłby istnieć”. Jak uzasadnia, każdy człowiek ma wkład w historię danego miejsca. Bo przecież słynny naukowiec musiał u kogoś zaopatrywać się w buty czy żywność. Ktoś je musiał wyprodukować a nie zostało to uwzględnione na kartach historii. Mówi się na nich tylko o ważnych osobistościach.

– Uważam, że to jest nasze wspólne dziedzictwo. My nie musimy o tym pamiętać, ale chcemy – mówi. – Sam sobie kiedyś zrobię nagrobek, ale jeszcze nie wiem kiedy. Hryć Buchwak wykonał swój w 1926 roku i kilkanaście lat później zmarł. Wolę więc nie wywoływać wilka z lasu.

Fot. Arch. stowarzyszenia Magurycz

Reklama