Na ulicy Kilińskiego zdemontowano dziś jupitery. Jesteśmy 12 lat w plecy (foto+felieton)

Na ulicy Kilińskiego zdemontowano dziś jupitery. Jesteśmy 12 lat w plecy (foto+felieton)

Sandecja, jupitery, demontaż, budowa stadionu, felieton

Dziś na obiekcie Sandecji zdemontowano jupitery. Ten felieton pewnie by nie powstał, gdyby nie fakt, że mam olbrzymią ilość wspomnień z powstawaniem tego oświetlenia. Z omawianymi jupiterami kojarzą mi się cztery sprawy: dziennikarska cenzura, zmarnowanie potencjału, wytrwałość kibiców oraz polityczne obietnice.

Cenzura
Jako współpracownik „Gazety Krakowskiej” w latach 2007 – 2011, byłem tak blisko Sandecji, jak tylko było to możliwe. Najmocniej utkwiły mi w pamięci czasy, kiedy trenerem był Dariusz Wójtowicz, a asystentem – Marian Tajduś. Sandecja robiła na boisku wielkie rzeczy. Wygrywała w cuglach z każdym, kto przyjeżdżał do Nowego Sącza (Arka Gdynia, Pogoń Szczecin czy Górnik Zabrze). Pokonywanie dużych, piłkarskich marek to jedno. Bardziej podobała mi się w tym wszystkim panująca na Sandecję moda. To były te czasy, kiedy stadion przy ulicy Kilińskiego pękał w szwach. Miasto było dumne i wręcz zakochane w tym, co robi drużyna. Grzechem było wtedy nie chodzić na mecze.

Do dziś uważam, że tamte czasy to był ten moment, w którym należało pójść za ciosem. Precyzując: był to najlepszy czas, aby zbudować stadion dla tych fantastycznych kibiców, którzy wtedy tak bardzo o tym obiekcie marzyli. Były to też czasy chwilę przed organizowanymi w Polsce Mistrzostwami Europy w piłce nożnej. Dużo miast wzniosło się na falę trendu i stawiało obiekty. Bolało wtedy, że klub z tak fantastycznymi kibicami nie otrzymał nowego stadionu, a otrzymały go te kluby, które notorycznie zbierały lanie od ekipy Wójtowicza i Tajdusia.

Gdy budowę obiektu rozpoczęło Podbeskidzie Bielsko-Biała (które również było bite na zielonej murawie przez sądecką ekipę), usiadłem w redakcji „Gazety Krakowskiej” i napisałem tekst, który opatrzyłem tytułem: „Jak Sandecja marnuje potencjał poprzez brak budowy stadionu.” Nieczęsto jestem z siebie zadowolony. Ale byłem przekonany, że tekst jest dobry. Ku mojemu zdziwieniu podszedł do mnie ówczesny redaktor naczelny wydania i stanowczo uznał:

Nie puszczamy tego tekstu.
Dlaczego? – spytałem zaskoczony.
Przeczytałem. Piszesz o tym, że Sandecja marnuje potencjał. W porządku. Ale klub jest własnością miasta, a miasto przynosi do biura reklamy pieniądze. Rozumiesz?

Rozumiem. Jak mogłem zapomnieć o tym, że skoro miasto przynosi do gazety pieniądze to znaczy, że Sandecja nie może marnować swojego potencjału. Wszystko rozumiem. I pewnie dlatego od następnego dnia zacząłem się w tej redakcji dusić.

Zmarnowanie potencjału, wytrwałość kibiców, polityczne obietnice
Dziś już nie współpracuję z „Krakowską”. Pracuję tam, gdzie nikt mnie nie ocenzuruje. Mogę tym samym wrócić do dawnych czasów. I wspominam, że zamiast nowego stadionu przy ulicy Kilińskiego postawiono jupitery. To był ciekawy zabieg. Władze miasta trwały w argumencie, że teraz będzie fajniej, bo mecze o godz. 20:00 to jeszcze lepsza atmosfera. Trudno się odnosić do ówczesnych obietnic i kupowania sobie czasu przez rządzących. Mówiono o powstaniu planów budowy stadionu oraz dużego centrum sportowego. Mówiono też o możliwości przyjścia wielkich sponsorów. Mówiono dużo. A stadion stał i płakał, patrząc jak inne miasta odjeżdżają w nowoczesność.

W środę, 16 marca 2011 roku jupitery przy ulicy Kilińskiego rozświetliły obiekt. Od tamtej chwili minęło blisko 12 lat. Jaki to paradoks, że razem z pierwszym błyskiem jupiterów ówczesna moda na Sandecję jakby zaczęła umierać.

Mamy 24 stycznia 2023 roku. Dziś zdemontowano oświetlenie. Na ulicy Kilińskiego powstaje obiekt, który należało postawić ponad dekadę temu. Mój tekst, który napisałem dla „Krakowskiej” wylądował w koszu. A my jesteśmy jakieś 12 lat w plecy. I tutaj przy okazji pytanie do pana Jana Kosa z firmy Blackbird. Podczas niedawnego wyburzania części obiektu, zamiast konferencji ucinającej spekulacje i zamartwianie się kibiców, zorganizował Pan w mediach społecznościowych zaproszenie na otwarcie stadionu. Zanotowałem, podkreśliłem: czerwiec 2023. Nie zadeklarował Pan głupot, prawda?

Fot: Dominika Szafraniec

Reklama