Ma 88 lat i jest czynnym zawodowo taksówkarzem

Ma 88 lat i jest czynnym zawodowo taksówkarzem

Adolf Gregorczyk, taksówkarz

Adolf Gregorczyk jest najstarszym taksówkarzem na świecie. I nawet jeśli są gdzieś starsi, to myśmy z takimi nie jechali. A u pana Adolfa ciągle możemy zamówić kurs na Wólki albo na Helenę i posłuchać jego opowieści o 88 latach ciekawego życia. Jego świetna forma nawet lekarzy wprawia w osłupienie.

– Przed miesiącem, jak co roku, poddałem się badaniom lekarskim – mówi Adolf Gregorczyk. – Pani doktor w Pracowni Badań Psychologicznych rzuciła okiem na wydruk badań z komputera i stwierdziła, że wyniki są świetne. Dodała, że za rok, jak się będę dobrze czuł, to zaprasza do swojej pracowni na kolejne badania. Tego samego życzył mi bardzo sympatyczny pan Robert Jopek, główny specjalista Wydziału Komunikacji Urzędu Miasta Nowego Sącza, który przedłużył mi koncesję na taksówkę do października 2022 r. Nie jest więc najgorzej z moim zdrowiem, mimo tylu lat na karku – śmieje się pan Adolf.

Nie tak miało być w życiu Adolfa Gregorczyka, ale jak mówi, jeszcze nie bilansuje życia. W młodości pragnął być pilotem wojskowym, a przynajmniej dowódcą bazy wojsk lotniczych. Te młodzieńcze plany pokrzyżowała mu… ciotka z Ameryki. Ale po kolei…

Uczeń ks. Karola Wojtyły

Adolf Gregorczyk urodził się 29 listopada 1933 r. w Wadowicach. Kto wtedy mógł przypuszczać, że obecnie najsławniejszy wadowiczanin, Karol Wojtyła, za kilkadziesiąt lat zasiądzie na tronie w Stolicy Apostolskiej w Watykanie.

– W liceum w Wadowicach w 10. i 11. klasie często uczył nas religii właśnie ks. Wojtyła – wspomina Gregorczyk. – Przyjeżdżał do rodzinnego miasta do swojego nauczyciela ks. proboszcza Jana Zachera. Proboszcz był w tych latach lekko sklerotyczny, więc wysługiwał się młodym księdzem. Maturę zdałem bardzo dobrze. Po śmierci Stalina w 1953 r. złożyłem papiery na studia do Wojskowej Akademii Technicznej. Po egzaminach zostałem przyjęty. Ale szybko usunęli mnie ze studiów i zagrozili więzieniem, albo czynną służbą wojskową. A wszystko przez ciotkę z Ameryki.

Miał być pilotem, został nauczycielem

Rodzina pana Alfreda długie lata po wojnie poszukiwała wspomnianej ciotki przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Bezskutecznie. Pech chciał, że ciotka (…)

Całość przeczytasz w „Dobrym Tygodniku Sądeckim”:

Reklama