Rozmowa z Januszem Komurkiewiczem – członkiem zarządu firmy FAKRO, prezesem Związku Polskie Okna i Drzwi
– Panie dyrektorze, jest Pan optymistą czy realistą?
– Zawsze staram się być optymistą. To było pierwsze zdanie, ale w drugim dodam, że swój wrodzony optymizm zwykle opieram na realnych liczbach i perspektywach.
– No więc jak Pańskim zdaniem wyglądają te liczby i perspektywy końcem kwietnia 2020 r. Jaką prognozę przewiduje Pan dla polskiej gospodarki?
– Dla całej gospodarki nie odważę się o prognozy, ale powiem oczywiście o branży budowlanej, bo taką reprezentuję: w przyszłość patrzę z umiarkowanych optymizmem.
– Bardzo dyplomatycznie. Skąd ten umiarkowany optymizm?
– Należałoby zacząć od przeanalizowania, co działo się w branży przez ostatnie lata. Otóż budownictwo w Polsce nieustająco było na fali wznoszącej. Od kilkunastu lat oddawanych jest do użytku coraz więcej mieszkań, a w 2019 r. padł rekord – ponad 200 tysięcy nowych mieszkań. To z jednej strony był powód do dumy dla branży, z drugiej pewien problem. Popyt był bowiem bardzo wysoki, a podaż ledwie za nim nadążała.
– Każda branża chciałaby mieć takie kłopoty.
– Zgoda, ale jednocześnie napędzało to ceny usług i materiałów, a w efekcie bardzo dynamicznie rosły ceny mieszkań, szczególnie w dużych miastach. Potencjalni nabywcy nie byli z tego powodu szczęśliwi, brakowało na rynku materiałów, ale przede wszystkim trudno było o wykonawców. I oto mamy kwiecień 2020 r. i popyt nagle zmalał. Jednocześnie branża ciągle pracuje w wysokim tempie.
– Czyli mamy stagnację?
– Stagnację jeszcze nie, ale na pewno (…)