Jest samoukiem, który tworzy rzeźby i maluje na szkle, aby pozostawić coś po sobie. Jego prace wywołują uśmiech na twarzach dzieciaków, które przy każdej okazji obdarowuje własnoręcznie wykonanymi zabawkami. Marian Mółka – sądeczanin pochodzący z Zabełcza w swojej ludowej twórczości szczególnie upodobał sobie barwne kapliczki i rzeźby o tematyce sakralnej. Z kawałka drzewa sosnowego, lipowego czy brzozowego potrafi wyczarować dzieła, w których królują anioły, kapliczki i kompozycje.
Od szefa kuchni do artysty niedaleko
Jak wspomina artysta, początki w parania się rzeźbą były trudne. Najbardziej ucierpiały wtedy jego jeszcze niewprawione palce.
– Wtedy gdy zaczynałem, nie było mowy o jakichś dłutkach czy innych fachowych narzędziach. Był kozik, który miał to do siebie, że przy pracy zeskakiwał i kaleczył. Szukałem więc innych narzędzi. Teraz mam już dłutka, ale ich nie używam. Po prostu do dziś najlepiej pracuje mi się nożem – opowiada Marian Mółka.
Inspiracje kolorystyczne od zawsze czerpał z natury, bo zanim na dobre zajął się sztuką, był ceniony szefem kuchni. Jak przyznaje z uśmiechem, to właśnie kolory warzyw i owoców były jego natchnieniem. Próby i błędy w komponowaniu barw doprowadziły do tego, że dziś jego prace zachwycają wszystkich – począwszy od zwykłych odbiorców, poprzez innych artystów po znawców sztuki.
Kiedyś wióra powstałe przy pracy były wszędzie – nawet w zupie i mleku. Dziś pan Marian doczekał się już swojej własnej pracowni, która jest jego małym królestwem. Lubi też tworzyć w plenerze albo na strychu. Ulubionym materiałem, w którym rzeźbi mu się najlepiej, jest drewno lipowe, sosnowe i brzozowe.
Sztuka – trudna droga, prowadząca do wolności
Jak wspomina Marian Mółka, pierwsze kroki w szukaniu swojej tożsamości artystycznej były bardzo trudne, ale jednocześnie niesamowite i fascynujące.
– Kiedy byłem chłopcem, sporo myślałem o tym, co będę robił w przyszłości. Dzięki Stwórcy udało mi się złapać i wychwycić u siebie pasję do rzeźbienia. Wiele w tej kwestii zawdzięczam również ludziom, których aprobata względem moich prac sprawiła, że uwierzyłem w siebie. Potem musiałem określić się, co właściwie chcę robić: czy kopiować czy tworzyć coś swojego. Pomiędzy jednym, a drugim odnalazłem swój „środek” i od tego czasu idę już tą drogą. Własna droga nie jest łatwa, ale daje poczucie wolności.
Ogromna pasja i miłość do sztuki sprawiają, że prace Mariana Mółki zdobywają kolejne nagrody i wyróżnienia. Od 1980 roku ma swoim koncie ponad trzydzieści wystaw indywidualnych i osiemdziesiąt wystaw zbiorowych. Brał również udział w prestiżowych konkursach, których był laureatem. Jego prace wzbogacają też zbiory wielu galerii, muzeów i zbiorów indywidualnych na całym świecie.
Od prawie czterdziestu lat jest też członkiem Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Nowym Sączu i jak przyznaje bardzo ceni sobie kontakt z jego członkami oraz wspólne plenery w najbardziej urodziwych zakątkach Sądecczyzny, dające możliwość poznawania świata i innych ludzi oraz rzemiosła artystycznego. W ramach organizowanych przez TPSP wyjazdów artyści wspólnie odwiedzili już wiele miast zarówno w Polsce jak i poza granicami. Pan Marian, gdziekolwiek się pojawi, zawsze ma przy sobie drobiazgi dla najmłodszych.
– Mam w głowie obraz Mariana, który siedzi na rynku w Krakowie czy Narwiku i dłubie nożem w drewnie. Zawsze ujmowało mnie w nim to, że miał przy sobie fujarki i ptaszki dla dzieci, które im rozdawał – nie sprzedawał. Od razu było widać, jakie ten człowiek ma serce. Gdy tylko zobaczył dziecko, chwilę coś poszukał w torbie i rozdawał im swoje zabawki. To jest osoba, która kocha życie i drugiego człowieka. I to zawsze sprawiało, że serce mi miękło. Staram się go naśladować – mówi o artyście Alina Bożyk z TPSP w Nowym Sączu.
Pasja najlepszym sposobem na życie
Bliska jego sercu i wyobraźni jest mistyka i sztuka ludowa, ale podejmuje również próby wchodzenia w sztukę nowoczesną. Jak sam przyznaje, niezmienne pozostaje to, że tworzenie zawsze pomagało mu w trudnych chwilach, kiedy na drodze pojawiały się przeszkody- również te, na które trafia w pracy artystycznej.
– Kiedy napotykam na problem w szkicu czy w kwestii formy, wtedy zostawiam taką pracę i wracam do niej po pół roku. Po tym czasie ją kończę i zawsze rzeźba wychodzi na piątkę – mówi z uśmiechem.
Marian Mółka i jego rzeźby to prawdziwe perełki w świecie sztuki, a sam artysta swoim życiem udowadnia, że prawdziwe hobby może przerodzić się w sposób na życie, dzięki czemu każdy dzień jest inny i równie wspaniały co poprzedni.